Skocz do zawartości

gofer76

Mamusia
  • Liczba zawartości

    75
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O mnie

  • Imię
    Gośka
  • Kraj
    Polska

Moje dziecko/dzieci

  • Płeć dziecka
    Jeszcze nie wiem
  • Planowana data porodu
    17.11.2014

gofer76's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

2

Reputacja

  1. dziewczyny, jeśli tu bywacie jeszcze to zapraszam na mojego bloga: cudowneipozyteczne o książkach i zabawkach dla dzieci 🙂 zapraszam 🙂
  2. Dziewczyny, ja się nie odzywałam bo u nas przygody 😞 Tadzik od miesiąca coraz gorzej je, byliśmy w szpitalu, powiedzieli, że powinien mieć szybko diagnostykę ale nie mają miejsca. W czwartek mija miesiąc od tego czasu i idziemy na planowane przyjęcie do szpitala. Podejrzenie refluksu lub nietolerancji pokarmowej. Bardzo słabo je, mniej więcej połowę tego, co gdy miał 2 miesiące. Słabo przybiera na wadze, wazy dopiero ok 6 kg. Ubranka nosi jeszcze te same co na początku, tylko z kilu sztuk mi wyrósł. Nienawidzi leżenia na brzuchu, nie podnosi głowy, nie przekręca się na brzuszek 😞 A od tygodnia jeszcze jakaś infekcja się przypałętała i ma paskudny kaszel 😞 Tylko uśmiecha się cudnie i głuży zaczepiając całą rodzinę 😉 Ja już cała jestem strzępkiem nerwów, mówię Wam 😞 A jak Wasze maluchy wagowo? Jak się rozwijają? Co potrafią?
  3. U nas ze zdrowiem w miarę ok. W miarę, bo ja mam dla odmiany problemy. Już nei pamiętam czy Wam pisalam ale zatrzymały mi się "odchody poporodowe", w czwartek byłam w szpitalu na zabiegu, poszerzyli mi szyjkę macicy, teoretycznie "to" ze mnie wypłynęło ale chyba nie całe. Przez dobę było czysto a od wczoraj wieczorem znowu żywa jasno-czerwona krew. Więc się martwię. Nie mam ochoty na kolejną narkozę 😞 Nie mówiąc o tym, że pójście do szpitala na pół dnia i zostawienie malucha w domu oznacza, że mój mąż kursował non stop tam i z powrotem żeby brać ode mnie ściągnięty pokarm, zawieźć go do domu, nakarmić Tadka, umyć butelki i znowu jechać do szpitala, żebym mogła ściągnąć. Masakra 😞 No i tak wesoło sobie żyjemy 😞 Na dodatek z moim ojcem jest coraz gorzej, nie będzie prawdopodobnie jednak brał chemii, bo lekarze twierdzą że to mu tylko jeszcze bardziej zaszkodzi a na wyleczenie i tak nie ma szans. Więc nastrój raczej minorowy 😞 A Tadek dobrze przybiera na wadze, przez 3 tygodnie koło 1 kg. Ale zaczął nam dziś strasznie ulewać. No i cały czas robi kupy ze śluzem, alergolog kazała mi odstawić nabiał więc znowu (tak jak było z Piotrusiem) jestem na drakońskiej diecie: kurczak-marchew-ryż-ziemniaki-kasze-chleb. Ale tym razem mam silne postanowienie, że nie będę tego ciągnąc przez pół roku, tylko jak przez miesiąc się nic nie zmieni to od razu domagam się od lekarki mm dla alergików. Trudno, może to szczyt egoizmu, ale karmiąc Piotrusia schudłam 13 kg i wyglądałam jak śmierć na chorągwi (inna sprawa, że nie mogłam przestać go karmić, bo na wszystkie kolejne mieszanki miał alergie 😞 Kochane, to jeszcze 2 pytania: jak często Wasze maluchy robią kupę? Bo Tadek non-stop, jakieś kilkanaście razy na dobę lekko licząc. I co jecie karmiąc piersią? Tylko błagam nie piszcie, że wszystko poza smażonymi, wzdymającymi, tłustymi i niezdrowymi bo to nic mi nie mówi. Jakoś tak bardziej konkretnie: jakie warzywa, owoce? co np na obiad? etc
  4. Kochane, widzę że rzadko tu wpadacie, czasu wszystkim brak 😉 Mi też 😉 Mam pilne pytanie, co ile w nocy karmicie? Czytam Wasze posty i sama nie wiem co robić, poradźcie. U nas na szkole rodzenia kazali przez pierwsze 2-3 miesiące karmić co 3 godz, jak dziecko śpi to wybudzać. Wybudzacie? Mam paranoję że Tadkowi cukier spadnie albo że się odwodni i jak prześpię 3 godz i obudzę się po 4 to jestem zlana potem z nerwów, że tak długą miał przerwę. Tadek ma teraz 3 tygodnie. Jakie średnio macie przerwy między karmieniami w nocy i jakie przerwy zdarzają się Wam maksymalnie długie? help
  5. Kochane, ja na szybko Tadeusz pojawił się na świecie zgodnie z planem 18.11. CC z przygodami tzn znieczulenie w kręgosłup nie zadziałało, anestezjolog nie chciała uwierzyć, ze na pytanie czy czuję zimno odpowiadałam, że czuję, że mogę ruszać nogami etc. Zaczęli mnie ciąć a ja zaczęłam wyć z bólu. Lekarz przerwał operację w połowie rozcinania mnie, dostałam znieczulenie ogólne i usnęłam. Na sali pooperacyjnej nie mogłam się doprosić żeby pokazali mi dziecko, dopiero Igor jak poszedł zrobić awanturę to przywieźli mi małego, potem widziałam go tego dnia jeszcze 2 krótkie razy. Odmówili mi przywożenia dziecka na karmienie w nocy żebym mogła dobrze wypocząć i moje domagania się na nic się nie zdały! Absurd czysty! Potem dopadł mnie strasznie silny zespół popunkcyjny, wyłam z bólu głowy i rzygałam, pogorszył mi się słuch. Miało przejść max po 5 dniach, w 6 dobie poprosiłam żeby mnie wypisali bo leki przeciwbólowe które i tak nie pomagały to ja sobie mogę jeść w domu. teraz minęło już 13 dni a głowa cały czas mnie boli, przestaje tylko jak leżę więc stara się tak spędzać max dużo czasu.Na szczęście ból już znacznie słabszy. Dzień po powrocie do domu złapałam katar, potem ból gardła. Zaraziłam moją mamę. W międzyczasie nasz 2-letni Piotruś powoli zaczął zdrowieć (dzień przed moją cesarką Igor pojechał z nim do szpitala bo mały miał 5 dni pod rząd temp 40 stopni), ta mu dali antybiotyk kolejny i on chyba w końcu zaczął działać. Od 4 dni Piotruś już zdrowy, leki zakończone. Wydawało się, że wszystko zmierza do dobrego a dziś po południu Igor dostał gorączki 39,2 st. Wzywaliśmy lekarza, prawdopodobnie to wirus. Więc Igor ledwo zipie na kanapie, Piotrek szaleje, mnie boli głowa i piersi, i usiłuję nie zwariować. Strasznie się martwię, że Igor zarazi mi tym wirusem Piotrka który po tylu antybiotykach ma mega obniżoną odporność. A wizja tego, że ma brać trzeci antybiotyk pod rząd mnie przeraża. I zastanawiam się: czy ja nie mogę tak normalnie żyć po porodzie? Jak się pojawił Piotrek na świecie t najpierw miałam mega problemy z piersiami, potem szpital bo mały złapał rotawirusa w 10 dobie życia, a jak wróciliśmy do domu to ja dostałam zapalenia zatok, przez 2 miesiące nie mogłam tego wyleczyć choć brałam 3 różne antybiotyki pod rząd a jednocześnie karmiłam go piersią bo na wszystkie mieszanki po kolei miał alergie... Dlaczego, litości!, nie mogę się normalnie cieszyć początkiem macierzyństwa???? Ręce mi opadają 😞
  6. U nas, jakby wszystkiego było mało, Piotruś rozchorował się na maksa.Wczoraj rano wzywaliśmy lekarza do domu, zapalenie krtani. A wieczorem temp skoczyła do 39.7 w ciągu 1,5 godziny więc zrobiło się dość nerwowo. W nocy wstawaliśmy co godzinę sprawdzać czy znowu temp nie rośnie 😞 I teraz się stresuję jak sobie Igor poradzi z chorym Piotrusiem. A we wtorek w sumie byłoby fajnie gdyby przyszedł pokangurować dzidzię i zwilżyć mi usta jak będę leżała plackiem 😞 Ech... nie tak sobie wyobrażałam pojawienie się nowego członka naszej rodziny 😞 Kochane, jutro rano jadę do szpitala a nie mam net w komórce więc pojawię się tu pewnie dopiero w przyszly weekend. Trzymajcie więc kciuki 🙂 A ja, Asia, trzymam za Ciebie - żebyś nie musiała długo czekać 🙂 Buziaki dla wszystkich 🙂
  7. Pati, GRATULACJE!!!! ja ostatnie 2 dni spędziłam w szpitalu, miałam iść na kontrolne ktg a lekarka zobaczyła, że piszą się jakieś skurcze i kazała mi zostać choć tłumaczyłam jej, że po pierwsze nic nie czuję a po drugie DUŻO silniejsze skurcze miałam w ciąży z Piotrusiem non stop 1,5 miesiąca przed terminem porodu myślę, żę zobaczyła, że jestem pacjentką ordynatora i spanikowała bo potem mi robiła ktg i jak mały uciekł kilka razy spod czujnika to zabrała mnie do pokoju gdzie jest non stop monitoring i kazałą tam leżeć od 23 do 4 w nocy 😞 masakra bo obok kobieta po oksytocynie wiła się w skurczach i bólu, światłą rozpalone, ktg na cały regulator więc o śnie nie było mowy potem jakoś wszyscy kolejni lekarze twierdzili, że wszystko ok zero rozwarcia, 3 cm szyjka więc chyba nie tak szybko 😉 jutro mam znowu iść na kontrolę i bardzo się martwię, że znowu mnie zatrzymają a ja nie dość że nie do końca spakowana to nie chcę tam siedzieć 2 tygodnie bo umrę z tęsknoty za Piotrusiem 😞(( a cc mam umówione na najbliższy wtorek i tego terminu wolałabym się trzymać 😉 ja tam nie lubię takich niespodzianek i wolę mieć kontrolę 😉 choć jak poród sn to można sobie kontrolować do woli 😉 😁 no ale u mnie cesarka jednak więc jakaś tam kontrola jest 🙂 buziaki dla wszystkich
  8. Ręce mi opadają 😞 1,5 miesiąca infekcji i chodzenia po lekarzach, brania bezsensownych leków, które nie działają i wysłuchiwania, że to wirus. W końcu uparłam się na wymaz, bo wcześniej 2 razy mi odmówili. Lekarz dziwnie na mnie patrzył (bo to wirus) ale w końcu dał skierowanie. Odebrałam dziś wyniki - wyszły pneumokoki tzw dwoinka zapalenia płuc. Wiadomo jakie antybiotyki na nią działają. Jutro do lekarza. Tylko po cholerę się tyle z tym męczyłam? Nie można było tak od razu? Musiałam robić znowu awanturę lekarzowi ???? Najgorsze jest to, że Piotrek tydzień temu skończył brać antybiotyk a od wczoraj znowu kaszle więc wpadam w paranoję, że go zaraziłam 😞 Powinniśmy na dobrą sprawę brać wtedy te antybiotyki razem, bo najpierw on zaraził mnie a teraz ja jego 😞 szit 😞 Na wszelki wypadek zapisałam też Piotrka do lekarza na jutro i kazałam Igorowi, żeby rzucił się Rejtanem i nie wyszedł z gabinetu bez skierowania na wymaz dla młodego. Niech sprawdzą czy wszystko w nim ten antybiotyk wytłukł bo jak znowu ma jakąś bakterię to ja się wyleczę, on mnie znowu zarazi, potem on się wyleczy a ja zarażę jego i tak się będziemy bawić do końca świata 😞
  9. Gosia, GRATULACJE!!!!!! Bardzo się cieszę, że już to masz za sobą. I BARDZO zazdroszczę, że tak szybko to poszło 🙂 Gdybym wiedziała, że u mnie też tak to pójdzie to chyba bym się zdecydowała na sn. Ale moja matka rodziła mnie kilkanaście godzi a to podobno genetycznie uwarunkowane 😞 Pati, weź męża w obroty 😉 i powiedz mu, żeby się postarał bo na następny raz będziesz musiała trochę poczekać 🙂 więc może choć taki pożytek z tego będzie a tak swoją drogą, jak tam między Wami? ja wczoraj byałm o krok od wyrzucenia mojego z domu od miesiąca jestem na maksa przeziębiona, spytałam go, czy by nie poszedł na pocztę wysłać moje zwolnienie a on obrażonym tonem "jasne! wszystko mogę za ciebie zrobić" więc zabrałam kurtkę, wyszłam i poryczałam się po drodze ech... może przesadzam ale czasem na prawdę mam go dość 😞
  10. PS. a ja rozwarcia w ogóle nie mam, szyjkę mam dłuuugą, brzuch wysoko w ciąży z Piotrusiem przez ostatni miesiąc miałam skurcze kilka razy na dobę a teraz zupełnie nic poza tym, że wyglądam już jak jak tir 😞 😲 😲 😲 oj coś czuję, że gdyby nie ten umówiony termin na 18.11 to bym urodziła w grudniu...
  11. Matko, to czekanie na poród to masakra, lepiej mają te co urodzą przed terminem (no, może bez przesady, nie w 30 tc 😉 ) moja szwagierka synka urodziły tydzień przed a córkę 1,5 tyg przed i to to ja rozumiem a takie czekanie 6-10 dni po terminie porodu to nie na nasze nerwy! ech! ja w sumie na razie czekam aż mi przejdzie przeziębienie, nawet bym nie chciała żeby się wcześniej coś zaczęło nie mówiąc już o tym, że nawet nie jestem spakowana do szpitala a ciuchy dla malego od dziś dopiero poprasowane leżą w komodzie a łóżeczko, wózek, fotelik samochodowy, kołyska - niby poprane ale nie umyte, też wszystko w proszku... no jakby zrobił nam niespodziankę i jeszcze wcześniej się wybrał na ten świat to bym była w totalnym szoku 😉 i chaosie 😉 a czemu wolicie naturalny? wiem, że jak coś jest naturalne to się wydaje lepsze ale poród akurat wydaje mi się źle wymyślony 😉 te opowieści o bólach, o tym, że dziecko nie chce wyjść, o róznych przygodach w trakcie... no nie wiem, ja jestem straszna panikara pewnie gdyby Piotrek był normalnie ułożony to bym rodziła sn ale zawsze jakoś intuicyjnie wydawało mi się, że cc to mniejsze zło nie boli (dostaje się leki w szpitalu tak długo aż przestanie boleć), ja bardzo szybko doszłam do siebie - po 24 h chodziłam (co prawda trochę zgięta w pół ale to chyba bardziej ze stresu), po 10 dniach wróciłam normalnie na uczelnię, szew zagoił się bardzo szybko, do formy też szybko wróciłam a jak patrzyłam na moją kuzynkę, która przez tydzień siedziała na poduszce kolistej bo ją tak bolało nacięcie krocza to chyba mi szybciej przeszło no i ten spokój, umawiasz się na konkretny dzień, raz dwa i już maleństwo przy tobie... nie wiem, nie wiem... co robić? PS. a przeziębienie jak było tak jest, na dodatek zaraziłam Piotrusia (hm, był zdrowy przez 2 dni, to zaczyna być norma!), miał dziś całe oczko zaropiałe (tak było też przy poprzedniej infekcji) i zaczął kaszleć jak ja; racjonalnie - powinnam się chyba wyprowadzić do mojej mamy, zeby go nie zarażać ale z drugej strony to moje przeziębienie trwa już miesiąc, na miesiąc miałam się wyprowadzić? cholera jedna jakaś się przypałętała no! 😲 😞
  12. Pati, trzymamy kciuki, żebyś nie musiała długo czekać 🙂 Ewik, Mała przesłodka 🙂 😘 Ale poprosimy większe zdjęcie 🙂 Ja byłam wczoraj u gina, u mnie jeszcze daaaaaleko. Szyjka długa. brzuch wysoko. Natomiast ten młody człowiek jednak się przekręcił i jest do góry nogami! Całą ciążę z nim negocjowałam, żeby był głową do góry (tak jak z Piotrusiem, ale z nim się udało), 2 tyg temu lekarz powiedział, że położenie miednicowe i nie ma już praktycznie szansy na zmianę o ma za mało miejsca. A ten uparciuch wziął i się przekręcił! Tak coś mi się wydawało, bo w innym miejscu zupełnie kopie... I teraz mam dylemat: przeraźliwie boję się porodu sn, miałam poprzednio cesarkę więc teraz niby mi się też należy jeśli chcę, ta przepuklina też raczej wskazuje na cesarkę ale na dobrą sprawę ona nie jest przeciwwskazaniem do sn. Więc z jednej str racjonalne argumenty że sn jest lepsze dla dziecka a z drugiej - straszny strach, obawy czy te mięśnie nie rozejdą mi się jeszcze bardziej podczas porodu naturalnego. Miałam podczas cc mieć zszywane te mięśnie brzucha ale byłam u chirurga specjalisty od przepuklin, który mi to odradzał, bo rozejście mięśni jest zbyt duże i taki szew tak czy siak kiedyś puści i będzie jeszcze gorzej. Więc jeśli to operować to dopiero za kilka miesięcy. Więc argument, że cc bo wtedy robimy porządek z przepukliną odpada... Ale całą ciążę się nastawiałam na cc... i teraz nie wiem... Termin mam na 16.11 ale lekarz nie chce robić cc wcześniej bo wg pierwszego usg na 24.11. Więc jeśli do 16.11 nie urodzę to 17 idę do szpitala i 18.11 będą mnie kroić (no chyba że zmienię zdanie) Dziewczyny doradźcie co robić I zmieniając temat: przeanalizowaliśmy z Igorem początki życia Piotrusia i wydaje nam się, że był taki seny bo go za ciepło ubieraliśmy i był strasznie przegrzewany. Jak ubierać takiego maluszka w domu (u nas jest generalnie ciepło bo ok 24 stopni)? I jak na dwór jak jest ok 10 stopni? Piotrek nosił: body na krótki rękaw, skarpetki, na to pajacyk, spodenki i na to jeszcze często bluzeczkę i czapkę. I jeszcze leżał albo pod kocykiem albo w śpiworku. Tak go ubierała moja mama, która się bała, że on zmarznie więc i my tak robiliśmy. Ale teraz mi się wydaje, że body na krótki rękaw + skarpetki + pajacyk wystarczy i do tego lekki polarowy kocyk w dzień. Co Wy na to?
  13. Pati,a tak PRZEDE WSZYSTKIM: daj znać co z tymi skurczami. Jak się czujesz? Co tam się u Ciebie dzieje???? I z innej beczki: byliśmy dziś u lekarza z Piotrusiem, od soboty biegunka, cały czas płacze, nie chce jeść ani pić. Stres, że za chwilę nam się odwodni. No i nie wiem: efekt 10 dniowego antybiotyku? czy jednak alergia na nowe mleko? czy rota wirus? co robić???? Żalę się lekarce i proszę o receptę na \"stare\" mleko to choć jeden problem nam odpadnie. A może dzięki temu staremu mleku Piotrek zacznie jeść bo tamto mleko bardzo lubił. Baba nie che wypisać recepty.Więc pokazuję glejt ze szpitala (oddział alergologii, najlepszy w Warszawie), że do końca 3 r.ż mu się należy bo alergik etc (to mleko bardzo drogie i bez glejtu lekarze nie chcą wypisywać). A ona mi na to, że to przy \"ostrej\" alergii przysługuje to mleko a na papierze ze szpitala jest tylko \"sama\" alergia, a nie że \"ostra\". Pierwszy raz mam taką sytuację!. Długa dyskusja, w końcu na nią nakrzyczałam. Powiedziałam, że po drugiej str korytarza siedzi nasza alergolog ale nie ma dziś dla nas czasu i jak mi nie wierzy to niech przejdzie te 5 metrów albo zadzwoni i spyta. Po ostrej wymianie zdań dostałam receptę na 3 op (starczy raptem na tydzień). I usłyszałam tekst że musimy kończyć bo jest już kolejka za drzwiami. Pytam co mam zrobić z chorym cierpiącym dzieckiem. \"Przeczekać\". Ale pani doktór, on nie je i nie pije. a ona \"nie jest tak źle, niech go pani nie zmusza, jak jutro nie będzie nadal jadł i pił to proszę go zawieźć do szpitala i niech mu dadzą kroplówkę\". Zaniemówiłam! Już abstrahuję od tego, że rodzę za 10 dni. Że sama mam gile do pasa i nie mam na nic siły. Że nie dam rady siedzieć z dzieckiem w szpitalu a mąż ma taką sytuację w pracy, że nie może ani na zwolnienie ani na urlop. Ale co to, na litość Boską!, za rada od lekarza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😠 😠 😠 masakra 😞 😞 😞 😞 😞
  14. patii0423 napisał(a): Pati, ja też tak mam. Pod koniec pierwszej ciąży nasza relacja była mega napięta i kilka razy żałowałam, że Z TYM FACETEM jestem w ciąży. Teraz wiem w 100% że to hormony. Ale najgorzej było po porodzie, mi hormony dały do wiwatu tak, że z byle powodu ryczałam, byłam mega nieznośna, ciągłe wyrzuty i pretensje (wtedy mi się wydawało, że w pełni uzasadnione, być może nawet faktycznie przynajmniej częściowo miałam rację ale jednak w "normalnej" sytuacji jakoś inaczej rozwiązuję takie problemy). Na to się nałożyły okropne problemy z piersiami i karmieniem, zmęczenie, stres bo Piotruś miał alergie na wszystko. + klasyczny konflikt: on wracał do domu późno zmęczony, uważał, że ja cały dzień siedzę w domu i nic nie robię, ja padałam na pysk ze zmęczenia. I awantura gotowa o cokolwiek: bo nie ma obiadu, bo zmywarka nie rozpakowana, bo ja/ on chcemy mieć chwilę w ciszy tylko dla siebie, bo nam się należy po tak męczącym dniu. Klasyka. Byłam już bliska myślenia o rozwodzie 😉 Na szczęście kilka dziewczyn z forum miała identyczną sytuację, jakoś się wspierałyśmy i w końcu każdej z nas powoli zaczęło się układać. Teraz niby wiemy już co i jak i jesteśmy bardziej przygotowani. Ale nie ma dnia bez spięcia. I dziś też się skończyło tekstem "wyjdź z tej kuchni bo już nie mogę na ciebie patrzeć" (to ja), a po chwili on mi odpalił, że nie będzie ze mną więcej w życiu gadać bo jestem wredna małpa 😉
  15. U mnie też cisza (w sensie zbliżającego się porodu) ale może to i dobrze... Piotruś w piątek skończył antybiotyk, już się cieszyłam, że zdrowy, że może w poniedziałek znowu pójdzie do żłobka po miesiącu prawie przerwy a tymczasem wczoraj mega biegunka, dziś powtórka z rozrywki na dodatek strasznie płakał cały dzień, a to nie w jego stylu, nawet jak miał zapalenie uszu to dzielnie bardzo się trzymał więc się zaczęłiśmy bardzo denerwować na dodatek mi infekcja wróciła z rozmiarze maksi leki od laryngologa wywołały wysypkę, poszłam do internisty - dostałam steryd wziewny (wg ulotki na alergię 😲 ), biorę bo nic innego nie mam, efekt: oprócz kataru i kaszlu mam zatkane ucho jutro idziemy we dwójkę znowu do lekarza za 10 dni termin porodu a ja nie mam jak oddychać i niewiele słyszę 😞 masakra najgorsze jest to że w ciąży z Piotrusiem pod koniec było podobnie tylko nasilenie dużo mniejsze, ale jak już się Piotruś pojawił to objawy się nasiliły, w sumie 2,5 miesiąca zapalenia zatok, 3 różne antybiotyki podczas karmienia takiego maleństwa, nic nie pomogło, po tym czasie przeszło samo teraz trzyma mnie już miesiąc, mam nadzieję, że nie będzie powtórki z rozrywki mam już wszystkiego dosyć 😞 😞 😞
×
×
  • Dodaj nową pozycję...