Skocz do zawartości

Rozpakować wieloryba... czyli opis naszych porodów ;-) | Forum o ciąży


gosiaq

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusia
Zaczynamy 🙂
10.11.2011 roku miałam wizytę u gina. Słabo czułam ruchy, rzadko, więc kazał liczyć. Miało być co najmniej 10 w ciągu 12 godzin. Do 16 miałam zaledwie 4... Z obawy o Małego pojechaliśmy do szpitala. O 18 podłączyli mi ktg na godzinę, a tam... skurcze co 5 minut! Wydawało mi się, że to raczej moje słynne stawianie brzucha, ale pomyślałam, że to pewnie przez nerwy. Obmierzyły, biodra ok, ale pomiar brzucha pokazał, że mały będzie ważył 3700 g (komentarz położnych: uuuu). Trochę się wystraszyłam, ale myślę sobie: jeden wyszedł, to i drugi wyjdzie. Spoko! Położyli na oddział. Lekarz zbadał o 19.30, szyjka na 1,5 cm, rozwarcie na 1,5 cm, diagnoza: do porodu daleko. Po 22 zaczęłam mieć skurcze, ale mało regularne, więc czekałam. Spać się nie dało, bo tykanie mojej brzuchatej bomby przeszkadzało. Już przeczuwałam poród. Między 23 z 24 skurcze miałam co 4-5 minut trwające 20 sekund. Ała 🙂 Po północy poszłam do położnej, zbadała, rozwarcie na 3 cm, rodzimy 🤪 Lewatywa przed 1 🙂 ale się nasiedziałam w kibelku!!! między skurczami przeprałam dół szlafroka, bom się obsrał niechcący 🙃 O 2 na ponowne badanie, a tu rozwarcie na 6-7 cm! Kurde, nie za szybko??? Położyli na sali porodowej, podłączyli ktg, czekamy. O 2.20 podczas skurczu sobie zwymiotowałam i cały mój obiad szlag trafił! Przy okazji popuściłam w łóżko 🙂 Zaczęły odchodzić wody, ale niewiele. O 3 rozwarcie na 9. Dostałam znieczulenie do ewentualnego nacięcia. O 3.15 odeszło wiadro wód płodowych! ale chlusnęło 🙂 Zaczęła mi położna mierzyć ciśnienie, ale jak zobaczyła moje parte skurcze, to rzuciła ten aparat w cholerę i mówi: Bożenka (to położna), dawaj, pójdzie szybko! Zsunęłam się na "pilota", dezynfekcja mojej Angeliny i prę! Nastękałam się na jednym skurczu, ale za to poczułam małego w kanale rodnym (piguła rozmasowała spojenie łonowe). Była 3.30. W jednym skurczu dwa razy poparłam mocno i poczułam główkę między nogami. Położna mówi: chwilkę nie przeć, a ja na to: nie mogę, bo normalnie samo szło. Mówi: unieść pupę w górę (żebym nie wypchnęła małego), uniosłam, bo jestem grzeczna dziewczynka i Filip wyskoczył jej jak z armaty prosto w ręce! Razem z resztką wód. Sama byłam zdziwiona, że tak mi wystrzelił 🙂 Była 3.35. Dali mi go na brzuch.... oooo jaki był milutki i cieplutki i kudłaty.... Potem łożysko na lajcie odeszło, całe, więc czysto. Popękałam niestety, bo nie zdążyła mnie naciąć. Nawet nie wiem, ile mam szwów, bo nie zaglądałam jeszcze dokładnie 🙂 Ale że to bajka z piękną puentą, to nic już nie pamiętam z bólu i stękania (chociaż podobno byłam cichutko). Nagroda śpi właśnie w łóżeczku i kocham go strasznie....aż się łezka kręci w oku...

Starałam się streszczać 🙂 Pierwsza faza porodu: 4,5 godziny, druga: 5 minut 😮
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
no to ja tez cos napisze

co prawde nie sily natury ale emocje rownie wielkie

wiec tak.........9 listpada mialam zaplanowana ceasrke o 7 30 ze wzgledu na rozmiar malucha .. wtorek 8 listopada dzien jak co dzien nie moglam sie docxzekac nastepnego dnia i tego wielkiego wydarzenia iec pojechalam do kolezanki od niej odebral mnie kolo 7 maz i pojechalismy dookupic ostatnie pierdoly do szpitala i dla malego ..w domu bylismy kolo 21 maz polozyl sie spac a mnie dopadly skurczy boilesne i w odstepach co 5 minut alke stwierdzilam ze wkrecam sobie ze znowu falszywy alarm polozylam sie o 12 poszlam do lazienki dodam ze juz ledwo doszlam a tak CHLUUUPPPP wody plodowe no to wstala i doslownie doczolgalam sie z bolu do pokoju i mowie do meza ze niewytrzymam i musimy jechac na izbe przyjec bylam o kolo 02 w nocy juz chodzilam po sciananch z bolu mialam skorcze doslownie co 3 minuty lekarz kazal siadac na fotel a ja ledwo usiadlam i znowu CHLUUUPP reszta wod plodowych no i bafda i mowi ""o matko 6 cm polecial do tel dzwonil gdzies tam i mowi szybko sala bo dziewczyna zaraz urodzi " no i miedzy czasie podlaczyli mnie do kroplowki cos tam kazali podpisywac niewiem z bolu nie moglam dlugopisu utrzymac i szybko na sale tam znieczul;enie w kregoslup ktore wcale nie bole a ulga doslownie po 5 sekundach juz nie czulam skurczy lekarz zapytal czy cos czuje mowie ze nie i 3 minuty pozniej slysze placz mojego malenstwa i widze jak lekarz podaje go pielegniarce jak juz uslyszlam placz to akmien z serca spadl ale czekalam dalej na wiesci lekarz robil co mial robic czli czyscic i zszywal a pielegniarki mowia 58cm 4330g duzy chlopak a ja zamiast cokolwiek powiedziec to z emocji strachu i wsyztskiego naraz pytam tylko :a ma wlosy" na co lekarz te wszytskie narzedzia do gory smieje sie i mowi " no pierwszy raz spotykam mamae ktora zamiast pytac czy dziecko zdrowe to pyta czy ma wlosy " a ja stwierdzilam ze skoro malyplacze tomusi byc ok innej mysli nie dopuszczalam do siebie po chwili przystawili mi go do twarzy w taki sposob ze wogole nie widzialm go tylko buziaka dalam i zabrali go mowiaz ze maly jest zdrowy i ma 10 pkt wiec juz mnie nic nie obchodzilo to bylo najwaznijesze
chwile pozniej przewiezli mnie na intesywny nadzor i tam wszedl moj maz dac mi tel a ja mu mowie pokaz zdjecie boniewiem jak moje dziecko wyglada hehe pokazal dal buziaka i poszedl w koncu byla 3 nocyy gdyznieczulenie zaczelo puszczac oczywiscie boalo ale co tam taki bol w porownaniu z nagroda .. rano kolo9 przewiezli mnie na sale poporodowa i tam juz bylam caly czas z mezem i maksiem i to tyle 😁 😁 😁 😁 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No to moja kolej.
Do szpitala poszlam 3-go listopada rano ze skierowaniem od mojego ginekologa. Mialam tam czekac do porodu. Lezalam na OCP a ze akurat oddzial byl szykowany do remontu to przeniesli nas na Oddzial Polozniczy i Noworodkow do uszykowanej oddzielnej sali gdzie lezalysmy we trzy. Nadszedl 5 listopad. Przed obchodem bylam w wc i zauwazylam, ze wylecial mi kawalek czopa o czym poinformowalam lekarza na obchodzie. Stwierdzil, ze zrobia mi test oxytocynowy. Tak wiec kolo godziny 11 poszlam pod kroplowke. Skurcze ladnie wychodzily na KTG. Spytalam sie poloznej czy po tym tescie mozna urodzic- stwierdzila, ze jeszcze nikt po nim nie urodzil. Kroplowka zeszla cala, pozniej lezalam jeszcze pol godziny pod KTG juz bez kroplowki a skurcze nadal wystepowaly. Przyszedl lekarz, popatrzyl na druk KTG i stwierdzil, ze przy takich skurczach to juz powinnam rodzic....
Skurcze te nie bolaly, czulam tylko dosc mocne napinanie sie brzucha w rownomiernych odstepach. Odlaczyli KTG, wstalam z lozka i posaczyly mi sie wody plodowe. Kazali mi isc na badanie na fotelu. Rozwarcie minimalne. Kazali zjesc zupe i pozniej isc na porodowke.
Jestem na porodowce- podlaczona znow pod KTG. Skurcze sie utrzymywaly. Zrobili lewatywe. Raz polecialam do kibeka i wyszlam pochodzic troche. Za chwile wchodzi lekarz zeby sprawdzic rozwarcie a ja w tym momencie do kibelka- caly byl obsrany 😁 😁. Wykapalam sie i polozylam na lozku. Dalej bylo podlaczone KTG. Lekarz sprawdzil wkoncu rozwarcie i zdecydowal o wywolaniu porodu. Najpierw dostalam jakis narkotyk a pozniej kroplowke na wywolanie. Skurcze sie stopniowo nasilaly.Przebili wody plodowe- jak chlusnely to poczulam goracy wodospad. Jak juz byly bolesne skurcze co 3 min moze mniej tetno malego spadlo do 90. No i alarm.... Szykowali sale operacyjna.Polozna szyblo zalozyla cewnik i zabrali mnie na blok. Dostalam znieczulenie i jak zaczelo dzialac zaczelo sie ciecie.Bolec nie bolalo ale czulam szarpanie. Po okolo 5-10 min. wyciagneli malego. Caly czas go obserwowalam, co sie z nim dzieje. Zabrali malego do umycia i ubrania a mnie w tym czasie zszywali. Zawiezli mnie na sale poporodowa a tam maly juz w lozeczku lezal i spal. Nie moglam lowy podniesc aby go zobaczec. Zadzwonilam do meza i powiedzialam,ze jest juz tata. W nocy przychodzily pielegniarki jak maly plakal, zmienialy pieluchy i podawaly mi go do karmienia. Po uplywie 24 godzin kazali mi wstac z lozka,co bylo bardzo trudne, bo rana po szyciu bardzo bolala. Nastepnego dnia wyjeli cewnik i chcial niechcial trzeba bylo wstac z lozka, ale juz lepiej to wychodzilo. Pozniej dostalam goraczki- podawali mi antybiotyk. Nie wiedzieli lekarze od czego mam temp. czy od przeziebienia czy cos sie dzieje. Po badaniu na foteliku wyszlo, ze wzystko jest ok.Zdjeli szwy i czekalal az bedzie lepiej. W koncu temperatura spadla mogli mnie wypisac. Teraz jestem w domu i ciesze sie, ze moj synek jest juz z nami. Za kazdym razem jak widze jego usmiech to jestem najszczesliwsza mama na swiecie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
To może teraz ja...
12.11.11 w sobote o 4 ran obudził mnie ból kręgosłupa i delikatne skurcze... Były średnio co 10 min. Ale stwerdziłam nie ma co panikować... I tak miałam się w ten sam dzień zgłosić do szpitala do przyjęcia.... Spokojnie porobiłam wszystko w domu co trzeba sprawdziłam torbę czy wszystko mam. Zjadłam obiad i ok 12 pojechałam do szpitala... Podłączyli ktg skurczy nie ma pomieżyli mnie i stwierdzili że mogę rodzić sn... Później na usg lekarz mówi że mała waży ok 3300 ja w szoku bo to 800g węcej niż na ostatnim usg 🙃 No a później to już tylko leżałam na łóżku i się nudziłam...Było nas na sali 3 a tylko z 1 rozmawiałam chociaż nie długo bo prawie cały czas spała a 2 cały czas nie było... Co chwile ktg skurczy brak... Lekarz na obchodzie stwierził że spokojne jeszcze nie urodze szybko 😮
Ok 20 miałam wrażenie że mam skurcze dosyć bolesne ale postanowiłam poczekać jeszcze bo były co 10 min... Wytrzymałam do 22 myślałam że nie wytrzymam miałam straszny ból kręgosłupa i w dole brzucha... Poszłam po położnej i mówie że mnie strasznie boli to podłączyłam mnie pod ktg mówi że skurczy nie ma 😮 nie wiedziałam jakim códem a na do mnie że to bóle krzyżowe a one nie powodują rozwarcia... Zbadała mnie na foteli rozwarcie na palec... Kazała leżeć i odpoczywać... Zaciskałam zęby i jakoś przetrzymywałam ten ból... Ale craz bardziej się nasilał... O 1 znowy ktg wyszły skurcze co 4-5 min ból przeokropny. Badanie - rozwarcie na 2 palce czyli coś ruszyło więc myśle: urodze dziś 🙂 Zadzwoniłam do mamy że się coś ruszyło i skurcze regularne ale neich jeszcze nie przyjeżdża bo to może dług potrwać i napewno jej zadzwonie jak będzie miała przyjechać... Ale za chwile mama mi mówi że jest pod szpitalem... Więc następne ktg eh skurcze żadsze rozwarcie na 2 palce czyli nic do przodu... Więc ok 4 położna kazała mamie jechać do domu a mi kazała się położyć i odpoczywać przed porodem mówie jej że nie wytrzymam z tym bólem kręgosłupa a ona do mnie żebym się położyła bo to jeszcze nie jest taki ból jak powinien być i będzie większy... Myślałam że się załamie ale poszłam się położyć... Za chwile ból jeszcze gorszy zaczęły mi lecieć łzy z bólu zaczęłam ryczeć bo nei mogłam wytrzymać ale czekałam.... Przyszła położna i pyta czy są skórcze ja mówie że nie wiem czuje tylko straszny ból kręgosłupa nic więcej... Ktg - skurcze są więc na fotel - 4 palce 🤔 była 5 kazała zadzwonić po mame i zrobiła mi lewatywe... Mówiła że mogę chodzić podobno ból jest miejszy no to myślę będę chodzić ale długo to nie trwało bo jak mnie złapał skurcz to aż się zwinęłam z bólu - nie dało się chodzić... 😞 Przyjechała mam masowała mi kręgosłup (co za ulga) ale soórcze roraz gorsze - nie do opisania... Położna mówi do mamy że takich pacjętek chciali by więcej że jestem, bardzo dzielna i jej słucham... Od ok kazali siedzieć na piłce rozwarcie 9 cm więc już prawie... Co chwile na fotel czy już czy jeszcze nie... Byłam tak wyczerpana że nie miałam nawet sił wchodzić na ten fotel i z niego zchodzić tylko mi pomagali... ;/ Błam półrzytomna strasznie mi się chciało spać nie spałam przecież prawie 30 godz 😮 Wdrapałam się znowy na fotel nie wiedziałam już co się dzieje czuje coś się ze mnie wylewa i to duuuużo... Słysze tylko wody odeszły zaczynamy... Prosze przeć... Myślałam że nie dam rady.... Co chwile tylko słyszałam prosze otworzyć oczy... Nie wiedziałam ile to trwa chciałam mieć to jak najszybciej za sobą więc parłam z całych sił... Czułam jak by mnie coś rozrywało... Ale to nic... Parłam dalej... Za chwile słysze jeszcze raz z całych sił.... Więc tak zrobiłam i słysze płacz....Słysze 8.10 dziewczynka. Położyli mi ją na brzuchu do oczu napłynęły mi łzy.... Byłam taka szczęśliwa... Przytuliłam ją i nie chciałam jej puścić... Przyszła tylko 1 położna i mówi muszę ją wziąc bo jej zimno i zaraz ją przyniosę... Między czasie urodziłam łożysko poszło raz dwa... Dostałam jeszcze chwilkę małą i ją zabrali... Mnie zszyli i mówili że za 2 godz mnie przewiozą na sale a teraz mam spać... Co chwilke tylko przychodzili i sprawdzali czy macica się dobrze obkurcza...
Po 2 godz przewiezli mnie na sale matek dali śniadanie później pomogli się wykąpać i przywieźli moją księżniczkę... 😁 Już mi nic nie trzeba było... Jestem najzczęśliwczą mamą na świecie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Prawie płakałam, jak czytałam te opisy... U mnie było tak:

Pojechałam na kilka dni do mamy. 3 listopada miałam wizytę u położnej, na którą praktycznie pobiegłam i z której wracałam w podskokach. Ale skurczy żadnych nie było... Po powrocie wzięłam się za gotowanie i dopiero po 15 jak siadłam spokojnie, to poczułam jakiś taki bolesny ucisk w dole brzucha, który powtarzał się co kilka minut. Myślałam, że przejdzie, ale wieczorem po no spie i ciepłej kąpieli, kiedy nie mogłam zasnąć, doszłam do wniosku, że chyba coś nie tak... Ok. 22 byłam w szpitalu. Jak tylko weszłam na fotel to popłynęły wody. Ale rozwarcie na palec i szyjka taka niezbyt miękka. Na ktg skurczy brak... Dostałam tabletkę i czopki na tą szyjkę, ale tylko całą noc się pomęczyłam z bólami, a rano rozwarcie na... 2 cm :/ Po obchodzie podłączyli mi kroplówkę z oksytocyną i tak kapała powoli... i ból był coraz gorszy. Potem prysznic, skakanie na piłce i rozwarcie na 6 cm... a ja już powoli miałam dość i zaczynałam w duchu prosić o cesarkę jakimś cudem. Jako że minęło ponad 12 godzin odkąd odeszły wody trzeba było zrobić zastrzyk, który bolał mnie chyba bardziej niż całe te skurcze. W końcu znalazłam wygodną pozycję, przysiadłam na brzegu łóżka, głowę oparłam na ramieniu narzeczonego i tak przysypiałam po pół minutki pomiędzy skurczami.
Przed 13 wpadła położna podłączyć ktg, ale ból był tak okropny, że nie mogłam się położyć. Bolało mnie już wszystko, wszystkie mięśnie, ścięgna, a bioder i pleców to nawet się dotknąć nie dało... Więc mi sprawdza szyjkę i nagle zaczyna składać łóżko, mnóstwo osób się zeszło (lekarz, druga położna, pielęgniarka z noworodków) i teraz to już potoczyło się szybko. Adama chwyciłam tak, że nawet nie miał szans, żeby wyjść, musiał ze mną zostać 😜 Kilka minutek i zaraz na moim brzuszku taki mały, obślizgły potworek 🙂 Tatuś dzielnie przeciął pępowinę, a ja zamiast pytać o córcię, to pytałam o to jak wygląda łożysko 😉 Krocze miałam trochę nacięte, więc musiałam jeszcze chwilę pocierpieć przy zszywaniu (ból też gorszy od samego porodu- ja nie wiem jak to możliwe), a małą w tym czasie pomierzyli, poważyli i opatulili w pieluszki, a potem do cyca. Niesamowite, pierwszy raz karmiłam piersią... 🙂
Jeszcze tego samego dnia mówiłam, że już nigdy więcej, żadnych dzieci, takie to było dla mnie okropne doświadczenie. Ale teraz jak już się podgoiłam i patrzę na moją kruszynkę, to ten ból wydaje się jakiś mniejszy niż był 😉 W sumie najgorsze było to czekanie, nieprzespana noc i zmęczenie, bo samo parcie, to nawet nie pamiętam, żeby bolało 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No więc było to tak:
22 byliśmy na wizycie u gina. Tak jak pisałam: wszystko pozamykane itd.. jutro miałam zgłosić się na masaż szyjki,a w środe 30 na wywołanie porodu.
Wróciliśmy do domu po 19.00 bo wizyta była na 18.30. Kąpiel, film. Zasnęłam. Obudziłam się na sii, ale czuję że mi mokro, i mówie mężowi że wody mi odeszły- była 22.30 Sprawdza - no faktycznie majtki i spodenki od piżamy mokre. Poszłam do łazienki razem z mężem. I sprawdzamy te spodenki, no mokre na serio.. Pyta czy mam skurcze - a ja nic kompletnie. Nie wiedzieliśmy już bo zgłupieliśmy czy to wody czy może sie posiusiałam. Bo lekarz zapewniał że pozamykane wszystko i że się szybko nic nie rozwinie. Ide zrobić to siku bo juz chciałam.. podcieram się a tu śluz z krwią, Marcin stoi i patrzy na mnie. Ja wstaje z kibelka a on do mnie \'\'coś ci wisi\'\' patrze bo sie wystraszyłam a tam czop . No to ubraliśmy się i pojechaliśmy do szpitala była 23.00. Tam, panie kazały się przebrać, ktg - skurcze są , wody odpływają rozwarcia brak. Zosawili mnie na sali. Aha, i w aucie oddeszło troche wód..
Mąż wrócił do domu, bo skurcze słabe, postanowili że rano podadzą kroplówke na wywołanie. A jak coś się zacznie to zadzwonią po męża. No to poszłam na sale gdzie już były mamy ze swoimi brzdącami. Skurcze zaczynałam odczuwać, ale o godzinie 4.00 zmalały. O 7.00 podali mi kroplówke, a jako że przyjęli babeczke też do porodu to leżałyśmy już później na porodówce razem. Jej też podali kroplówke o 7.30. Godzina 9.00 sprawdzają rozwarcie najpierw u wioli - bo tak sie nazywala ta babeczka - no 3 cm. Potem u nie 1 paluszek.. Skurcze co 2 min, spacery po korytarzu z mężem. Zapewniali mnie że do 12.00 urodze. Godzina 10.00 u wioli 7cm ,u mnie nadal jeden paluszek.. Godzina 10.30 wiola urodziła, 12.00 a u mnie dalej nic. Skurcze straszne. Ból krzyżowy..


reszta potem bo Maja wstała

i tak mijały godziny.. prysznic troszke pomagał, na piłce niestety wysiedzieć nie umiałam. Przyjęli następną Sylwie - która też urodziła w 2godz. Z racji tego że rozwarcieu mnie to samo podali mi jakiś zastrzyk w tyłek.. potem rozwarcie po godzinie ruszyło 3, potem 5, potem 8 nagle 9 i się zaczęło. Nawet nie wiem w którym momencie położna zaproponowała mi żebym znów poszła pod prysznic, no wiec wstałam ale coś zaczęło mnie \'\'cisnąć\'\' i znów na łóżko.. Potem to już mi podali w tabletce głupiego jasia, żebym nie była świadoma bólu - czuć go będzie ale brak świadomośći mi miał pomóc. Pomogło. Potem to już było parcie.. ale byłam wykończona po tylu godzinach. Niestety musieli mnie naciąć, ale nacieli dobrze bo szwy mi nie przeszkadzają. Nagle słysze \'\'widze włoski\'\' jeszcze ilka parć i Maja wyszła, położyli mi ją na brzuch - reszty juz chyba dodawać nie musze. Mąż przeciął pępowine, cały ból poszed gdzieś daleko.. Na porodówce zostawiłam 8kg.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Moje sprawozdanie z AKCJI:

o 3 nad ranem łapia mnie skurcze bolesne, ktore od razu powtarzajac sie co 5-6min 😮 wiec szykuje sie - ubieram do szpitala...o 4 jestem w szpitalu z mega bolesnymi bolami...;przyjmuja mnie na oddzial o 4:30 bole trwaja i sa mega silne...robia mi KTG skurcze silne a dzidzia spi w najlepsze... czekamy az sie zacznie wiercic ale leniuch spi - ja nie moge juz wytrzymac 😲 Wreszcie zawiercilo sie pare razy wiec KTG odpieto - zarzadalam znieczulenia zewnatrzoponowego - oczekujac anestezjologa dostalam gaz OGLUPIAJACY ale bole byly tak samo mocne - wnerwiam sie gdzie ten ze strzykawa??!!Nie chce tego gazu!! Przychodzi Pan dr mocno opalony i gada cos do mnie ja do niego szybko szybko bo nie dam rady - kaze mi usiasc na lozku i sie nie ruszac...siedze czekam na zbawienna igle - sparalizowana aby nie drgnac mimo ostrych boli... pierwsze trafienie - nieudane, drugie tez, trzecie czuje prad w prawej czesci - mowie, ze tylko w prawej on na to ,ze to OK - ja watpie ale co mi pozostaje jak wierzyc i czekac az zacznie dzilac (20-30min-powiedzial) po 2 min czuje bole prące 😲 mowie poloznej ona mi nie wierzy, mowie, ze musze przec ona nie wierzy!!! w koncu zaglada -dzidzia w kanale i widac glowke!!! Kazala wstrzymywac parcie wybiegla i wrocila po minucie z jakimis gadzetami i zaczela sie akcja- parcie! Zniecuzlenie jeszcze nie dziala !!!! Pręęęęęęęęęę, Pręęęęęęęę, Pręęęęęęęęę
Glowka wyszla dzidzia glowa w strone sufitu - polozna chucha na jej buzie a ona sie krzywi(moj to widzi i mi relacjonuje) - moj P stoi i sie przyglada przestraszony, rozczulony z rekami na ustach (tak ja go widze)... Pręęę,Pręęę,Pręęę poszla reszta - ciezej niz glowka, bo brzuszek miala duzy a glowke stosunkowo malutka... Ale poszlo - 07:01 Tia z nami na swiecie !!! W sumie parlam 6min - moj rekord, bo z Mia parłam 7min 🙂 Tatus odcial pepowine, pozniej cyc...no i ja szczesliwa, ze wreszcie poooooooooooooooooooooo!!!!!!!!!!! 🤪 🤪 🤪 🤪 🤪
Tia-Coral zdrowa jestesmy w komplecie nareszcie 🙃 🙃 🤪 🤪 🙃 🙃 🤪 🤪
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
I ja opowiem jak to było...

18 listopada jak wiecie miałam się zgłosić do szpitala między 7-8 na wywoływanie porodu. Byłam dwa dni po terminie ale poza tym że szyjka miękka nie działo się nic. Cała droga do Krakowa przebiegła mi spokojnie godzina jazdy samochodem, a ja zamiast się stresować to śpiewałam piosenki które leciały w radiu.. Dotarliśmy do szpitala, kazali mi czekać na izbie przyjęć aż mnie ktoś zawoła i zbada. Mojej ginekolog ani widu, ale pomimo tego zawołali mnie do środka. Nagle stanął przede mną lekarz...Murzyn!! Powiedział że moja doktorka jest już na oddziale ale nie będziemy jej wołać bo on mnie może przebadać. 😮 pierwszy raz badał mnie mężczyzna. Pan Murzyn okazał się bardzo sympatycznym młodym lekarzem, najpierw zrobił mi usg, a potem na fotelu stwierdził, że rozwarcie na jeden palec. Później mówi do mnie no to będziemy rodzić i zapraszamy ponownie do nas za rok na kolejny poród. Ja na to że za rok to raczej nie, ale na pewno kiedyś jeszcze przyjadę. Zaczął się śmiać i powiedział że życzyłby sobie więcej takich pacjentek które mają takie nastawienie do porodu, że ja zamiast panikować to jestem taka radosna uśmiechnięta. Położna która przysłuchiwała się tej rozmowie stwierdziła, że to dlatego bo nie wiem jeszcze co to skurcz...i miała babka racje!
Zaprowadzili nas pod sale przedporodową i powiedzieli że mamy czekać aż pani ją wysprząta bo jest przepełnienie i zaraz ktoś może nam ją zająć. Przyszła położna zapytała o stolec, dała mi lewatywę mówiąc: proszę sobie wsadzić to do odbytu i przynajmniej połowę butelki wcisnąć. I tyle ją widziałam. Myślałam, że ktoś zrobi mi lewatywę a tu się okazało że sama muszę sobie poradzić. Mąż zaproponował że on mi zrobi ale podziękowałam mu i poszłam załatwić tą sprawę sama. Trochę się namęczyłam ale jakoś poszło. O godzinie 10.20 podpięli mi kroplówkę z oksytocyną. Po jakimś czasie odwiedził mnie jeszcze lekarz Murzyn. Mówię do niego panie doktorze nic się nie dzieje? a on z rozbrajającym uśmiechem: No nic!! No więc dalej czekam. Zaczęły pojawiać się słabe skurcze, położna przychodziła, sprawdzała i podkręcała dawkę. O 12 godz zaczęły się już bolesne skurcze, moja gin zapytała czy będę brać znieczulenie, ja odpowiedziałam że nie wiem. Na wszelki wypadek pobrali mi krew. Skurcze się nasilały a rozwarcie na 2 palce. Chodziłam po sali tam i z powrotem, mąż był cały czas ze mną. Skurcze się nasilały, a ja coraz bardziej cierpiałam. Wisiałam mężowi na szyi i ściskałam go za nią w momencie skurczu. Bałam się że go uduszę ale on stwierdził, że jeśli tylko mi to pomoże to mogę sobie go ściskać do woli. Gdy z bólu zaczęłam już lecieć z nóg, prosiłam męża żeby kogoś zawołał i żeby dali mi znieczulenie bo już nie dam rady. O godzinie 16 przyszedł anestezjolog wcześniej musiałam wypełnić ankietę między skurczami co było niezwykle trudne, bo skurcze były co minutę i to takie silne że skali brakowało na zapisie.. Ale dałam radę teraz tylko igła w kręgosłup i niesamowita ulga... Kazali mi leżeć bez ruchu 20 minut a ja nie czułam nic oprócz wyczerpania. O godzinie 18 zaczęłam czuć parcie na odbyt. Chwilę później odeszły mi wody- rozwarcie na 6 cm. Teraz miałam wstać i skakać na piłce. Znieczulenie przestało działać i znów odczuwałam silne skurcze. Moja gin zadecydowała że dadzą mi jeszcze malutką dawkę bo rozwarcie dalej na 6 cm. Pomimo drugiej dawki odczuwałam skurcze i miałam coraz większą potrzebę parcia.O 19 rozwarcie było już na 10 cm więc przeszłam na sale porodową. Znieczulenie przestało chyba działać bo bolało jak cholera, ale to dobrze bo wiedziałam kiedy idzie skurcz i kiedy mam przeć. Urodziłam 15 minut później a moment kiedy usłyszałam płacz i położyli mi maleńkie ciałko na brzuchu był najpiękniejszy w moim życiu. Łożysko urodziłam szybciutko gorzej było z szyciem bo zostałam nacięta i dodatkowo pękłam na wardze sromowej. Nie dostałam znieczulenie miejscowego bo moja gin stwierdziła, że mam znieczulenie ZOP i to powinno wystarczyć. No a że ono już przestało działać to ból był niesamowity. Tylko, że w tym momencie moje oczy były zwrócone cały czas na moją maleńką córeczkę, dali mi ją ubraną na ręce, całowałam ją po główce i leciały mi łzy ze szczęścia. Później przekazali ją mężowi, zabrał małą i czekał na mnie w sali poporodowej. Przewieźli mnie tam na wózku i od razu przystawili małą do cyca. I nadszedł w końcu czas na odpoczynek... 😁
Zapomniałam już o tym bólu, teraz liczy się tylko dobro naszego dziecka.
Emilko skarbie, dobrze że jesteś już z nami!!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No więc u mnie wyglądało to tak:
w środową noc o 2:45 (dodam, że położyłam się ok. 1:00) wstałam do łazienki siusiu i pod koniec tej czynności zauważyłam krew...obudziłam męża, że coś się zaczyna dziać.....nie było śluzu tylko całkiem sporo sączącej się krwi....przyznaje, iż się troszkę wystraszyłam.....we wszystkich poradnikach czytałam, że jak się pojawi krew to do szpitala....do tego doszły skurcze- nie bolesne ale odczuwalne co 8-10’. o 6:30 pojechaliśmy do szpitala na Polną.....zostałam przyjęta na porodówkę z 1 cm rozwarciem....położono mnie na sali obserwacyjnej, gdzie były jeszcze 3 kobietki....podłączono mnie do KTG....o 8:00 był obchód i ordynator zadecydował, że to jeszcze nie TO i zostanę przeniesiona na jeden z oddziałów położniczych w celu obserwacji.....tak wylądowałam na oddziale 4.
W ciągu dnia 4 razy robiono mi KTG ale skurcze praktycznie ustały....byłam załamana....chciało mi się ryczeć.....postanowiłam, że muszę coś zadziałać.....chodziłam po schodach z parteru na 3-4 piętro po kilka powtórzeń.....byłam bardzo zmęczona ale nie wierzyłam aby szybko to podziałało i nie spałam w dzień aby przespać noc. Wieczorek ok 23:30 poczułam silny ból kręgosłupa- miałam skurcze co 8’.... męczyłam się tak do 0:30 aż w końcu postanowiłam wstać i pochodzić po korytarzu aby ulżyć sobie w cierpieniu. Tam zauważyła mnie pielęgniarka i powiedziała, że o 1:30 przyjdzie podłączyć mi ponownie KTG i zobaczymy co się dzieje....okazało się, iż faktycznie mam regularne skurcze....zawołała lekarza, który mnie zbadał i zadecydował, że co prawda rozwarcie nadal 1 cm ale mam regularne silne skurcze więc przenoszą mnie ponownie na porodówkę. Wylądowałam w sali do porodu (o 3:00)....zadzwoniłam do męża ale kazałam mu przyjechać dopiero ok 8:00 bo rozwarcie marne więc to potrwa......po obchodzie zadecydowano, iż podadzą mi oxy ale w ostatniej chwili wycofali się z tego pomysłu i zamontowali mi cewnik Foleya aby zwiększyć rozwarcie i ponownie przeniesiono do sali obserwacyjnej ....przez cały czas miałam silne skurcze i bóle krzyżowe....nie spałam już drugą noc a częste skurcze uniemożliwiały mi to.....męczyłam się tak cały dzień....o 18:00 zdjęto mi cewnik i ukazało się, że rozwarcie mam na 2,5 cm!!!!! byłam załamana.....wiedziałam, że teraz czeka mnie oxy a nie miałam już siły...byłam totalnie zmęczona.....zadzwoniłam do męża, że ja już nie mogę i chcę cesarkę......dodam, że nie odstałam żadnego znieczulenia aby nie spowolniło akcji.....o 19:00 wparowała na odział moja teściowa z mężem i domagała się spotkania z lekarzem prowadzącym.....chciała wiedzieć dlaczego mnie tak katują skoro nadal nie ma rozwarcia to może cesarka.....lekarz powiedział, że na tą chwilę nie ma przesłanek....ustalono, iż podadzą mi coś przeciwbólowego.....(wytłumaczyliśmy im, iż 2 doby już nie śpię i nie dam rady urodzić jeśli choć przez chwilę się nie prześpię) a rano o 6:00 podadzą mi oxy.....uważali, że robię źle....spowalniam albo zatrzymuję tym akcję porodową ale ja marzyłam tylko aby móc spać....o 24:00 obudził mnie ponownie ból w krzyżu....zauważyła to pielęgniarka i zawołała lekarza...zbadano mnie i okazało się, iż mam 5 cm rozwarcia....ponownie trafiłam na salę do porodu (ok. 1:00).....zadzwoniłam do męża aby szybko przyjechał....dostałam gaz rozweselający ale za dużo go nie powdychałam....po ok. godzinie poczułam, że muszę przeć....zaczęłam krzyczeć nie wiedząc co się dzieje....okazało się, że mam już pełne rozwarcie i ZACZYNA SIĘ......niestety nie miałam siły na 100 % parcie i Dominikowi zaczęło spadać tętno....utknął w kanale....podjęto decyzję aby pomóc mi poprzez vacum- próżnociąg.....o 2:49 urodził się Dominik.... Niestety nie położono mi Go na brzuchu a mąż nie przeciął pępowiny...od razu trafił w ręce lekarza aby sprawdzić czy wszystko z Nim ok. na szczęście mały jest zdrowy i dostał 10 pkt.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
chciałam i ja opisać, co działo się u mnie, ale przyznaję już na samym początku, że w sumie to niewiele wiem, co się ze mną działo i wcale nie dlatego, że nie miałam świadomości, czy tyle skupienia, żeby obserwować, co się dzieje, ale dlatego, że nikt nic nie mówił i nie informował, co się dzieje, ale po kolei 🙂

w piątek wieczorem pojechałam z mężem na zakupy do marketu, kupiliśmy wino Sophia, żeby moi rodzice i mąż wypili sobie moje zdrowie, jak już urodzi się dzidzia, oprócz tego pełno innych rzeczy, wróciliśmy do domu po 20 stej czy jakoś tak

już nie pamiętam, co jeszcze robiliśmy, ale wieczór jak każdy inny, położyliśmy się normalnie spać, nic nie zapowiadało tego, że coś może się zdarzyć

no może oprócz tego, że koło godziny 22:00 mój mąż powiedział do brzuszka: 'to co, widzimy się za 4 godziny?"

spałam do 1:15, obudziło mnie siusiu, spoko, zrobiłam i poszłam spać, godzina 1:45 coś mi zaczęło lecieć, a ja nie mogłam powstrzymać wypływu - poszłam więc do łazienki, troszkę nakapałam po drodze, poczekałam aż wszystko wyleciało i poszłam do męża powiedzieć, że ma wstawać, on mówi, a co się dzieje, ja na to, że no dzieje się!

poszłam z powrotem do łazienki (wiedząc, że nie trzeba się mocno spieszyć, skoro wody odeszły czyste), wykąpałam się, umyłam włosy, wysuszyłam, założyłam podkład, mąż w tym czasie przygotował kanapki, trochę po drugiej zaczęły się jakieś skurcze

chwilę przed trzecią byliśmy gotowi, jak wsiedliśmy do samochodu to miałam już regularne skurcze co 3-5 minut, ale nie były mega bolesne, tak że na wesoło prowadziłam konwersację z mężem

podjechaliśmy na izbę, tam domofon - odbiera zaspana pani (godzina chyba była 3:30) i pyta słucham, ja na to genialnie: do porodu jeśli można 😁

wpuściła, były dwie, jedna zaspana, druga jakby mniej, zaczęły spisywać dane, prowadzić wywiad co i jak, jedna z nich sprawdziła tętno dziecka

chwilę później już przebrana jechałam na wózku na blok porodowy

położyli mnie na łóżko założyli ktg i kazali grzecznie leżeć, zadając po drodze różne pytania
skurcze były coraz bardziej bolesne, co 2-3 minuty

potem zaczęli mi podłączać jakieś kroplówki, niestety nie wiem, co to było

zawołali lekarza, który mnie zbadał i mi nic nie powiedział, co mu tam wyszło, ale usłyszałam, jak przekazywał położnej - rozwarcie 8cm!!! była chyba 4ta czy któraś, już nie kontrolowałam upływu czasu

niedługo później przyszła inna pani doktor, która powiedziała mi, że musi zbadać dziecko, wtedy usłyszałam: ale ciemne włosy 😁

chyba masowała mi potem szyjkę, ale nie wiem, było to strasznie nieprzyjemne, powiedziała, że zostały jeszcze 2 cm szyjki, czy coś takiego

skurcze już były bardzo bolesne, mąż się pytał, czy nie chcę nic znieczulającego, ale ja dzielnie odmówiłam

potem rozpoczęły się skurcze parte, miałam przeć na szczycie skurczu, ale nie bardzo umiałam rozpoznać kiedy to jest 😉 parłam i parłam, wydawało mi się, że strasznie długo, w pewnym momencie usłyszałam nie przyj, i coś zaczęli robić, oczywiście nie wiem co (w między czasie chyba ze dwa razy oddałam stolec niechąco :P)

potem znowu - przyj przyj przyj, mnie już brakowało powietrza, a one przyj przyj, no to ja z nogami prawie na suficie, skazana sama na siebie robię co mogę, wreszcie wyszła głowa - o czym poinformował mnie mąż, potem dzidziuś jednym pchnięciem, a może nawet już bez (nie pamiętam), prawie że wyślizgnął się, razem z wodami (mąż mówił, że położna pomogła mu wyjść troszeczkę go wysuwając), potem chyba jednym skurczem urodziłam łożysko

okazało się, że to syn! 5:20!

zabrali go do badania, wszystko dobrze - 59 cm i 3900g! potem położyli mi go , takiego brudnego
potem zabrali go do mycia i przynieśli już czystego, tak sobie na mnie leżał, a mnie szyto - sądzę, że to był najgorszy ból z całego tego porodu - bolało strasznie, a miałam się nie ruszać!!!

okazało się, że tkanki mam bardzo słabe i co pani próbowała zszyć, to wszystko się rozrywało samoczynnie, strasznie długo to trwało (oczywiście męża wyprosili na ten czas, kazali mu iść dzwonić do rodziny, która na pewno ucieszy się z takiej pobudki!)
doszłyśmy wspólnie do wniosku, że to od tych moich wymiotów, wszystko było tam takie słabe!

potem leżałam sobie już nie pamiętam ile czasu na tej sali, oni sprzątali, a ja odpoczywałam, a dzidziuś na mnie

to by było na tyle 🙂

przeżyć jednak nie koniec, bo na sali matek problemów ciąg dalszy, trochę po porodzie i po śniadaniu chciałam iść się umyć, przyszła pani pielęgniarka, spytałam się, czy mi wolno - powiedziała, że tak, mąż poszedł ze mną do łazienki (która była w sali - sala dwułóżkowa, ja byłam w niej sama), pomagał mi najpierw na wc, a potem do prysznica, ale zanim zdążyłam w ogóle puścić wodę, zaczęłam strasznie drżeć i dygotać, poczułam, że robi mi się słabo, powiedziałam o tym mężowi, chwilę później obudziłam się na dnie tego brodzika i zobaczyłam przestraszonego męża, okazało się, że zemdlałam - odprowadził mnie do łóżka

przyszedł po jakimś czasie lekarz na obchód, spytał, jak się czuję, powiedziałam, że okej, ale że miałam przygodę, nakazał więc kroplówki i tak siedziałam pół dnia z kroplówką w łokciu...

a następnego dnia puścili mnie do domu! byłam przerażona! ale i ucieszona!

to tyle moje kochane - wiem, że strasznie to chaotyczne i pełne tajemnic, ale tak to właśnie wyglądało w moim przypadku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusia
To teraz ja..Wkoncu mam chwile czasu 😉
Na patologii lezałam juz kilka dni, ze wzgledu na zawroty głowy, skurcze.Raz potraktowali mnie oxy, ale nic sie nie działo.Na drugi dzień Mała miała ''niepokojace tetno'' wiec lekarz polozyl mnie znowu na porodowce.Tam lekarka stwierdzila, ze wg niej zaczyna sie porod.Dziwne to było dla mnie bo nic nie czułam:/ i faktycznie..kolejna dawka oxy nie zadzialala, wiec spowrotem na patologie.. Boze jaka ja bylam głodna i zła!!Najadłam sie, wypłakałam i polozylam spac poczym poczułam słynne ''pyk'' 😁 (godz.00:00) wstałam, poczekałam chwile i zaczelo sie lać.. ale lac dosłownie!śmieszne uczucie.pomyslalam: ''o kurwa, nie ma odwrotu'' :P dosłownie! doczłapałam sie do dyżurki pieknie znacząc droge, zaczełam tak dygotać, ze polozna sie smiala.Ale ''to normalna reakcja pacjentek'' 😁 wsiadlam na wozek i piojechalam na porodowke.Skurcze zaczely sie prawie odrazu, znośne.Paweł mój przyjechał szybko i od tej pory był niezastąpiony, pomogl mi strasznie.Skurcze które trudno wytrzymac zaczeły sie przy ok 5 cm rozwarcia.Dostałam podtlenek azotu- bzdura totalna.Kto to wymyslił?!Nie usmierza bólu, tylko sprawia ze nie jestes w stanie pisnąc, strasznie otumania na chwile.Okropny jest.Bardziej pomagało mi silne naciskanie na krzyz przez Pawła.No i zaczal sie horror.Mowie do poloznej ze zaczynam popierac, ze Mała sie pcha.A ona ze niemozliwe.Sprawdziła 6-7 cm rozwarcia.Wyszło na to ze sobie ubzdurałam.A ja juz naprawde czułam takie lekkie parcie.To było okropne.Bo bole mozna zniesc jesli do czegos prowadza, a w tym przypadku nie bylo zadnego postepu..niewiem jak potem, moze i doszlo do 8 cm, ale Mała nie mogła sie przecisnąć.Darłam sie, błagałam, zeby cos zrobili.Wkoncu przyszedł lekarz.Zaczełam go błagac zeby zrobił cc.Za pol godz przyszedl znowu-bylam juz wpol przytomna.Sprawdzil-brak postępu i zdecydowal o cc.Boże!!Ale ja byłam szczesliwa!! ja byłam nacpana szczesciem!!Gadałam takie głupoty, do anestezjologa, ze jest kochany(jak mnie znieczulił) 😉 potem do lekarki cos majaczyłam czy ma permanentny makijarz, cos ze po cc bede sie mogla bzykac..Rany.. głupoty takie!!śmiesznie było.Wkoncu wyciagneli moje szczescie, dali mi pocałowac w buzke(cudowne uczucie!!), zaniesli do tatusia i zaczeli cos przy mnie majstrowac 🙂 czyscic, szyc..trwalo to dluzej niz samo wyciagniecie Małej.Ale rozmowa sie kleiła, hehe.I zobaczyłam ukradkiem jak Paweł 3ma Zuzie i jaki jest szczesliwy.. to był piękny widok..
Dziewczyny nie sądziłam ze po cc jest tak ciezko.. Naprawde myslalam ze to ''pojscie na latwizne''. ale ból potem okropny.. Teraz juz moge chodzic itd, ale poczatki tragedia.
Zuzia wcale nie była taka duża, wazyła 3620.Głowke miala taka znieksztalconą, biedna nameczyła sie.. Ale dostala 10 pkt wiec na szczescie wszystko dobrze sie skonczyło.Od odejscia wód, do cc minęło 9 godz.
Generalnie, gdyby bóle parte nad4eszły i mogłabym wkoncu przec to wspominalabym porod znosnie.Napewno wolałabym to niz cesarke.Niestety nadal jestem w poporodowej traumie i niesądze zeby mi przeszło.Oczywiswcie było warto 😁 ale naprawde bez znieczulenia rodzic juz nie bede.
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
a to i ja się pochwalę 🙂
u mnie bardzo delikatne bóle miesiączkowe zaczęły się w nocy z wtorku na środę ale zastanawiałam się czy to może zła pozycja do snu 🙂
wstałam rano i zobaczyłam plamienie- telefon do lekarza i tak miałam mieć tego dnia wizytę, kazał przyjechać wcześniej. Co jakiś czas miałam delikatne bóle miesiączkowe. Pojechałam ok 13 powiedział "2 cm rozwarcia, dobrze by było gdyby pani do niedzieli wytrzymała bo wcześniej mnie nie ma, no chyba, że dziś w nocy się spotkamy" od niego pojechałam oglądać nasze mieszkanko- na piechotę na 6 piętro 🙂 i chyba zadziałało 😁
wróciłam do domu ok 16 i zaczęły się troszkę mocniejsze bóle miesiączkowe i trochę częściej.
ok 20 zaczęłam już mierzyć skurcze ok 21 zaczęły się regularne i dosyć długie, ale ciągle nie wierzyłam, że to już ( z resztą na forum się wspomagałam) bo nie miałam skurczy w brzuchu tylko takie rozpieranie na dole. Weszłam więc pod prysznic z myślą, że jeśli to nie to, to skurcze przejdą- nie przeszły 🙂
obejrzałam Top Model i już coraz bardziej mnie skręcało więc po stwierdziłam jedziemy do szpitala. Pojechaliśmy po 23 i już nie miałam siły się przebrać tak mnie bolało, ale ciągle nie typowe skurcze (takie jakie sobie wyobrażałam) tylko dalej rozpieranie na dole tylko mega silne.
Poszłam na fotel i mówi do mnie lekarka- 6/7 cm rozwarcia 🙂
Zrobili usg i położna mówi do nas, że mogę urodzić za 2 godziny, mogę urodzić nad ranem, żebyśmy zdecydowali czy mąż idzie ze mną, zażartowałam, że chce ze 2 godziny 🙂 i mówię do męża żeby poszedł ze mną, zaniósł mi rzeczy. zaprowadzili mnie na porodówkę ok 24- nawet nie byłam świadoma, że to porodówka, jakoś inaczej to sobie wyobrażałam 😁 kazali mi się położyć i podłączyli ktg. chwile poleżałam skręcając się z bólu i zaraz już zaczęłam przeć... kilka parć i mąż mówi mi, że już jest główka 🙂 jeszcze ze 2 i Zuzia była już na świecie 🙂 40 minut po północy 🙂 wszystko mega szybko! cieszę się, że tyle wytrzymałam w domu bo przynajmniej się nie denerwowałam 🙂 a no i takim sposobem mój mąż całkiem przypadkiem był przy porodzie 😁 nie planowaliśmy tego bo w jego pracy ciężko zarwać nockę a tu taka niespodzianka 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Mój poród odbył się w Norwegii 🙃 🙃:

Dnia 19.11.11r o godz. 3 rano obudziły mnie skurcze były co 7,5 min. i trwały od 30s do 45s. Zaczęłam się przygotowywać do szpitala i obudziłam męża... nie chciał mi uwierzyć że to już 😜 😜 hehe. Jak miałam skurcze co 3 min i trwały 1min i dłużej to wyruszyliśmy do szpitala. Jak dojechaliśmy była 8.00 i nie mogliśmy znaleźć porodówki ale szła pielęgniarka i nas zaprowadziła o dziwo bez grymasu na twarzy bo w Polsce to z łaską pomagają... jak dotarliśmy to położna przygotowała sale, łazienkę i mnie przygotowała do porodu sprawdziła rozwarcie było już ponad 7 cm. położna była zdziwiona że tak szybko idzie mi rozwarcie jak o 3 zaczęły mi się skurcze. Na sali porodowej uzupełniła dane, a męża wysłała po jakieś papiery bo się strasznie denerwował i dała mu zajęcie 🤪 🙃, usiadłam sobie na fotelu a położna podłączyła mnie pod KTG i liczyliśmy skurcze... gdy mąż po 40 min. przyszedł zaczęły się bóle parte przez godzinę były te bóle znośne, ale gdy już nie mogłam wytrzymać to położyłam się na łóżko i sprawdziły mi rozwarcie było 9 cm. jak dostałam kolejny skurcz to przebiła mi wody płodowe była godz.10.01 i skurcze się jeszcze bardziej nasiliły, czułam główkę w kanale rodnym i położne przybiegły i kazały przeć czułam okropny ból bo zaczęłam pękać za pierwszym podejściem nie wypchnęłam za bardzo bolało a dzieciątko chciało wyjść bo skurcze przychodziły jeden po drugim nie dała mi odpocząć dopiero za 5 skurczem udało mi się Lankę wypchnąć była godz. 10.26. Położna wyczyściła nosek i rozległ się głośny płacz położyła mi ją na brzuchu przykryła nas po 30 min. odcięła pępowinę bo mąż nie chciał za bardzo był przerażony ledwo trzymał się na nogach z wrażenia usiadł i zaczął zdjęcia córci robić po chwili przyszła położna z dwoma szampanami i flagą norweską oraz gratulacje złożyła , kila min. później przyszły inne położne z gratulacjami i przyniosły wagę, miarę... Lenka ważyła 3565g. mierzyła 50 cm obwód główki 36 cm... A mój mąż wymknął się do sklepu i po 30 min. przyszedł z prezencikiem jak położna zobaczyła że mam prezent od męża to stała koło mnie aż nie otwarłam, bo tak bardzo była ciekawa co kupił 🙂 dostałam piękny naszyjnik z serduszkiem z białego złota 😁 🤪. Po jakimś czasie zostałam przeniesiona do hotelu miałam cały pokój dla siebie i mogłam se odpocząć po porodzie akurat córcia spała najedzona 🙃: 😉.

Pozdrawiam wszystkie mamusie 🤪 🙃
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
1 grudnia 2011 wróciłam do szpitala z przepustki. Kiedy mnie badała przy przyjęciu żadnych zmian nadal rozwarcie na jeden palec. Więc sobie myślę znowu nic! Cholera!
Położna, która mnie przyjmowała jest znajomą mojej mamy i ta jej się pyta czy dziś urodzę, a ona tylko: Zrobię wszystko, żeby urodziła. To była gdzieś godz 8:15 🙂 zaprowadziła mnie na salę i podłączyła TS i KTG więc czekam na skurcze 🙂 około godz 9:00 zaczęły się pojedyncze bardzo delikatne jak na miesiączkę bóle. Eee tam -myślę sobie, przecież takie to ja już miałam. Przyszła położna i się pyta jak tam ja mówię po staremu nic do przodu więc zwiększyła dawkę z 2 ml/h do 4ml/h i czekam dalej. Nic się nie dzieje więc idę spać i tak sobie posapałam, aż przyszły mocniejsze skurcze z krzyża kiedy przyszła położna powiedziałam jej o tym było gdzieś koło godz 12:00 wzięła mnie na IP żeby sprawdzić czy idzie coś do przodu. Kładę się, a ona do mnie, że jest na 2 palce, więc zrobiła mi masaż szyjki, wracaj na salę i czekaj. No ładnie ja już tu z nadzieją, że będzie gdzieś na 5 😁, a tu zonk 😁 Czekam i czekam godz. 13:00 zaczęły się prawdziwe skurcze dzwonię po mojego żeby przyjeżdżał on tu mi mówi, że może być dopiero około 15 jak się na niego nie wydarłam, że ma tu natychmiast przyjechać to zjawił si po 15 min. Wtedy tez przyszła położna i podała mi zastrzyk. Myślałam, że w motylka, więc daję jej rękę, a ona do mnie O nie Kochana nie ma tak dobrze, dawaj dupe 😁 😁 więc wywaliłam jej mój poślad. Auu zabolało, ale było śmiesznie, zwiększyła dawkę do 5ml/h i mówi, że mam teraz spróbować się przespać. aha ciekawe jak tu spać z takimi skurczami. Przyszła około godz. 15.30 i mówi, że mam iść z nią na IP na badanko, no to idziemy mój też bo musiał mnie trzymać bo po tym zastrzyku kręciło mi się w głowie. Na IP okazało się, że rozwarcie jest na 3 palce no żeś kur...! Zaczęła masować mi szyjkę i mówiła , że zwiększa się rozwarcie 🙂 Ja cała happy 😁 😁 to nic że boli, ale może akurat się uda 🙂 potem wyprosiła mojego i zawołała drugą położną też świetna babka, żeby przyniosła pensete o kurna do czego? Powiedziała też do tamtej, że jest twarda jak deska i sprężysta jak struna od gitary. Że proszę co?
Ja mam taką "Marysię" czy co? Okazało się, że mówi o błonie 😁 😁 Zanim druga wróciła z pensetą to tej udało się przerwać błonę. i troszkę chlusnęło. Powiedziała, że musiała to zrobić, bo Mały chciał główką się przebijać dalej, ale nie miał na tyle siły bo była za twarda. Kazała mi iść na salę i przebrać się w koszule ehe ciekawe jak skoro jestem podłączona do tej pompy 😁 😁 to powiedziała, że mam zdjąć dół od piżamy i gacioszki i założyć szlafrok. Idziemy na porodówkę 🙂 Suuper! Spytała się czy mój luby chce iść ze mną powiedziałam, że się Go zapytam, na początku nie chciał, ale jak przyszły skurcze to szkoda mu było mnie samą zostawiać i zdecydował się, że pójdzie ze mną 🙂
Ja szybko poleciałam na tą salę zrobiłam co kazała i Go na porodówkę, Kiedy tak sobie szłam z Ginekologi na porodówkę ta druga położna uczyła mnie jak mam oddychać kiedy przychodzą skurcze. O godz 17.15 byliśmy już na porodówce, położyły mnie na łóżko, podłączyły do KTG o 17:20 podała antybiotyk i zwiększyła dawkę do 15 ml/h O godz. 17.50 zaczęły się skurcze parte. Wtedy Mój podtrzymywał mi poduszkę i pchał głowę do przodu. Druga położna masowała brzuch, a ta pierwsza masowała szyjkę bo jeszcze nie było pełnego rozwarcia. Między skurczami żartowaliśmy sobie, rozmawiały z nami o naszym weselu itd. Raz krzyknęłam na mojego, że już więcej seksu nie będzie tak w żartach to one się śmiały, że sama będę się jeszcze o to prosić 🙂 No i była godz 18:05 kiedy zaczęłam porządnie przeć i powiedziała, że widzi główkę i, że ma takie same włosy jak tata tylko, że dłuższe 😁 Mówi Kochana przyj byle do połowy główka wyszła bo potem za uszy wyciągnę 😁 no i dwa parcia główka jest 3 parcie druga położna rzuciła mi się na brzuch i godz 18:10 Filipek wyskoczył. Nie zdarzył jeszcze nóżek wyjąc, a już krzyczał. Położyły mi Go na piersi nie mogłam przestać się na niego patrzeć. W tym czasie wyszło łożysko wszystko było ok więc wzięła się za zszywanie bo niestety nacięła mnie na 2 cm dla mojego dobra powiedziała, że lepiej naciąć niż bym miała pęknąć. W tym czasie pani od noworodków umyła Filipa, zważyła, zmierzyła i podała nam w wózeczku. 3270g i 55cm dł, obw gł. 36, ciemiączko 1x1 i klatka 34 rozmiary największego szczęścia na świecie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...