Skocz do zawartości

O tym jak rozpakowałyśmy nasze grudniowe prezenciki :) | Forum o ciąży


novaM

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusia
Jak sobie czytalam te wasze opisy to az mi sie plakac ze wzruszenia chcialo i czulam mrowienie w piersiach... 🙂 Ale to niesamowite jak kazdy porod jest inny i na swoj sposob cudowny, szczegolnie koncowka jak juz tuli sie dziecko w ramionach 🤪
Tez opisze swoj porod, ale nie teraz, bo mam malego na kolanach i zaraz bede go karmic, a do opisania tego potrzeba chwile spokoju 😆
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
to może ja opiszę 🙂

w piątek 16 grudnia byłam na wizycie u ginekologa wieczorem, miałam też robione ktg - skurcze były minimalne... no i na wizycie ustaliłam z panią doktor że następnego dnia rano (sobota 17 grudnia) pojawiam się w szpitalu.
noc z piątku na sobotę była mega stresująca 🥴 bałam się i w ogóle. no w sobotę o 8 byliśmy z mężem na izbie przyjęć położnictwa, najpierw miałam serię pytań i w ogóle, potem lewatywa - jak dla mnie nie było źle 😉 a następnie wzięłam prysznic i już na porodówkę 🙂 mąż przebrał się w ubranie, które dostał ze szpitala, wyglądał jak pan doktor 😁 w białych spodniach i w białej koszuli 😁 no bo poród planowaliśmy rodzinny 🙂 ze wszystkim zeszło do ok 10. o 10 zostałam podłączona pod ktg i dostałam kroplówkę z oksytocyną i tak czas leciał sobie, co jakiś czas położna obejrzała mnie od dołu, ale rozwarcie cały czas było małe, na 1 palec... skurcze minimalne... nic mnie nie bolało i w ogóle... o 15 przyjechała moja pani doktor, bo ona w tym szpitalu pracuje na kontrakcie i jest tylko 4 dni w tygodniu, w soboty jej nie ma. przyjechała, zbadała mnie i powiedziała, żebym się niczym nie martwiła, że czasem zdarza się tak, że na poród się zbiera dopiero kilka godzin po podaniu oksytocyny. i że ona cały czas jest pod telefonem... przed 16 skończyła mi się kroplówka, odłączyli mnie i ledwo zdążyłam do łazienki, bo coś mi po nogach ciekło 😜 to ten sławny czop... no i zrobiło się rozwarcie na 2 palce... nadal nic nie bolało.
i już sobie poszłam z porodówki, dostałam łóżko na sali na położnictwie. wysłałam męża do sklepu, żeby mi kupił coś do jedzenia bo głodna byłam i żeby sobie też kupił, bo od rana tam ze mną siedział. koło 18 wrócił, zjadłam i nadal mi nic nie było. potem poszłam się umyć. a ok 19 dostałam skurczy, to były takie bóle z krzyża... najpierw były co 8 minut, potem co 5 minut... i bolały... bardzo bolały... ok 22 po kolejnym badaniu kiedy moje rozwarcie nadal się nie powiększało wysłałam męża do domu (do szpitala mieliśmy 40km). mnie cały czas bolało, raz mniej raz bardziej, ale te skurcze były regularne... znowu zostałam podłączona do ktg i tam nic nie było... moja pani doktor co trochę dzwoniła na porodówkę pytać się położnej co tam ze mną 😉 nie mogłam spać bo w czasie skurczów krzyż mnie tak strasznie bolał że masakra. koło 2 miałam następne ktg i badanie, i nadal nic nowego. w końcu położna postanowiła, że da mi zastrzyk na spanie, żebym chociaż trochę się zdrzemnęła. było to ok 3... może udało mi się pospać z 15 minut... i znowu chodziłam po sali, bo jak siedziałam - bolało, jak leżałam - bolało, jak chodziłam - też bolałam ale może troszeczkę mniej. o 6 zadzwoniłam z płaczem do męża żeby już do mnie przyjechał, bo ja już nie wytrzymam, że boli mnie strasznie i że na ktg żadnych skurczy nie ma i że rozwarcia nadal nie ma, bo jest tylko na 2 palce i że chcę cesarkę... ok 6.50 poszłam na badanie i co się okazało... że mam 9cm rozwarcia 🤪 ja poszłam wziąć prysznic, położna szybko za telefon i dzwoni do mojej pani ginekolog a ona mówi, że może nie zdążyć, ale już się ubiera i wyjeżdża. a ja na porodówkę o 7.20 trafiłam. męża mojego jeszcze nie było. i dostałam kroplówkę znowu. i ok 7.35 dostałam takich strasznych skurczy i to już były te parte, kilka parć, których bólu w ogóle nie czułam i usłyszałam najpiękniejszy dźwięk na świecie... - krzyk Maciusia 🙂 🙂 🙂 7.50 😁 położyli mi go na brzuchu i się popłakałam...
a mój mąż wpadł na położnictwo, przebrał się w to swoje wdzianko szpitalne i pod porodówkę. i wtedy usłyszał krzyk 🙂 i już nie wchodził do środka, za to siostra wyniosła mu maluszka i sobie z nim siedział 🙂
potem mnie szyli, a ja się z nimi śmiałam 🙂 a potem wszedł mąż z naszym synkiem 🙂 miał łzy w oczach... cudowny widok... i zaraz przewieźli mnie na salę a mąż wrócił do domu...

poród wspominam bardzo bardzo miłoooo 🙂 a tych bóli przed już prawie nie pamiętam... najbardziej mnie wkurzało w tych bólach to, że mnie bolało a nic się nie działo... bo gdyby się działo to niech boli 😉

tak mogłabym rodzić 🙃

buziak dla wytrwałych, którzy do końca przeczytali 😘
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
mały właśnie usnął, czekamy na położną to może i ja opiszę swoją cesarkę chociaz pewno byla to cesarka jak każda inna...
tydzien przez terminem bylam u ginekologa i wybralam sobie date 30.11 bo mialam wybor kiedy chce urodzic... ważne by miedzy 27.11 a 03.12 🙂) no wiec wzieliśmy z mężem andrzejki 🙂a co 🙂
dzien wczesniej zglosilam sie do szpitala, tam oczywiscie badania wszystkie ktg, usg na ktorym ocenili ze mały wazy koło 3800 no i to udalo im sie trafic bo urodzil sie 3830 🙂 pozniej rozmowa z anestezjologiem i decyzja czy chce calosciowe znieczulenie czy zzo.. ze wzgledu na moje problemy z glowa tzn czeste migreny w trakcie badan i ze czekam na rezonans no to zapytal co wole... oczywiscie chcialam byc przytomna...wiec wzielam zzo 🙂
cala nocke nie spalam... lezalam na sali z dziewczynami 3 z czego jedna tez miala miec cesarke przede mna pol godziny no i z 17 latka ktorej noc wczesniej odeszly wody w 7 miesiacu... pod koniec... no ale wracajac do tematu to ta nasza 17-tka dostala leki nasenne a zapomniala wyciszyc telefonu wiec cala noc co 15 minut gral nam dzwoneczek sms bo miala ustawione ze dopki sms sie nie odbierze to tel drynda.. a ona wlozyla go kolo glowy na poduszke i tak sobie spala.. a ja z kasia spacerowalam cala noc po korytarzu i gadalam bo spac sie tam nie dalo.. o 7 kapiel, lewatywka i przywdzianie seksownej szpitalnej pizamki z pupa nie wierzchu :P najpierw zabrali Kasie... 15 minut pozniej po mnie przyszli... siedzialam w sali pooperacyjnej i czekalam na anestzjologa a za sciana dziewczyna rodzila naturalnie.. co to byl za krzyk... maz mial oczy jak 5 zl a ja stwierdzilam ze wole jednak cesarke.. zdanie zmienilam jednak po porodzie... no i przyszla super mloda ansestezlog i jeszcze jedna dostalam kroplowke i sobie siedzialam... pozniej przyszedl moj lekarz... uff jak sie uczieszylam bo obiecal ze to on to zrobi no i przyjechal ;D wzial mnie na sale operacyjna, tam wbicie w kregoslup i siup na lozko... no i zaczely sie schody... pomimo podania znieczulenia ja czulam;/ wiec ziwekszyli dawke znieczulenia i czekalismy... reagowalam nadal na cieplo zimno ale na szczupniecia juz nie no wiec nacieli... i wtedy zaczelo spadac moje tetno... slyszalam tylko 140/90, 120/80, 100/60, 80/50, 60/40 i zaczelam im odplywac..zaczelo siew robic slabo, zimny pot, mowie ze mi duszno pozniej zimno ale dostalam jakies leki w welfron 10 jednostek i tlen w masce...no a maly juz byl na swiecie tak szybko go wyciagneli przez to moje cisnienie... mieli problem bo krolewicz siedzial wysoko i nozki byly lekko zablkowane ale jakos zabke wyciagneli, lekarz podal mi go do ust i sie smieje \\\\\\\\\"caluj matka caluj poki obslizgły jestem\\\\\\\\\" dostał buziaka i zabrali go na wazenie z mezem bo stal za drzwiami wiec go zawolali i poszli.. w miedzyczasie podziwiali wszyscy wezel jaki mały zawiazał na pepowinie... byl ogromny.. gdybym rodzila silami natury by sie zacisnal i i tak jak stwierdzili bylaby cesarka wiec lepiej jednak ze sie skibaniec nie odwrocil... no i jak juz go zwazyli to mnie zdarzyli zaszyc przewiezli na pooperacyjna podlaczyli wszystko no i nadal tlen bo byl potrzebny....malego do cyca przystawili i tak sobie lezalam 8 godzin czekajac az sie zwolni sala.. bol nieziemski... ale widok tych malych czarnych oczek patrzacych na mnie i wolajacych mamo jak to ssac bo nie leci byl bezcenny 🙂))) na dole wklejam foto węzełka Kubusiowego.. w porownaniu zobaczcie do wielkosci reki lekarki 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
To i ja opisze swoj porod. Cesarka jak cesarka.

21.12 mielismy termin na CC wiec rano kolo 7 wstalismy,maz zjadl sniadanie a ja wypilam szklanke wody,bo to pozwolili wypic. W szpitalu mielismy sie stawic o 9rano wiec po 8 wyjechalismy z domu.
Zameldowalismy sie na oddziale i poszlismy do sali ,w ktorej byla juz pielegniarka.Zmierzyla mi cisnienie,puls i temperature. Dala mi 2 tabletki paracetamolu i za chwile przyszla lejarka z USG zeby sprawdzic czy dziecko sie nie obrocilo. Po USG dostalam koszule firmowa kolor niebieski z odkryta pupa 😉 Polozylam sie na lozku i zawiezli nas na blok operacyjny. W poczekalni na bloku podjechala pielegniarka z kompem raz jeszcze sprawdzic dane i zapytac czy od wywiadu anestezjologa cos sie zmienilo. W tym czasie moj maz sie przebieral w stroj,zeby mogl byc ze mna na sali operacyjnej. Po chwili wjechalismy na blok operacyjny i znowu podjechala pielegniarka potwierdzic dabe i zalozyc wrnflony. Przyszedl bardzo przystojny lekarz,przedstawil sie i powiedzial,ze to on przeprowadzi operacje z druga lekarka i ze zaraz wjezdzamy na sale opetacyjna. Wjechalismy na ta sale i przelozyli mnie na stol operacyjny. Anestezjolog zrobil zzo i po chwili bylo mi cieplo od powyzej pasa w dol. Jakims sprayem sprawdzili czy mam czucie i zawolali mojego meza. zjeszcze zapytali czy na pewno wzial aparat. I zaczeli. Anestezjolog co chwile zadawala jakies pytania, pielegniarki pytaly czy znamy plec dziecka i jakie imie bedzie nosila i takie tam. W lampie nademna zobaczylam, ze lekarze maja krew na rekawiczkach i kapnelam sie, ze juz mnie rozcieli. Poczulam gniecenie brzucha i pielegniarka wyjasnila, ze malutka jest wysoko i trzeba ja troche pchnac w dol. Po chwili wola do mojego meza bierz aparat i wstan, bo wyciagaja Wasza corcie i zobaczylismy malenke cialko. Lekarz zbadal Sare i dopiero zaczela plakac w trakcie badania. Potem podali ja do mnie a ona patrzyla na mnie swoimi niebieskimi oczyma. po chwili powiedzialam do meza zeby ja szybko zabral, bo cos jest nie tak. Zaczal pikac aparat i uslyszalam jak lekarka wola, ze cisnienie spada i cos mi wstrzykneli do wenflona. Zaczelam sie trzasc jakby mi zimno bylo, myslalam, ze sobie zeby wybije, rece mi sie trzesly. Ale po jakims czasie doszlam do siebie. Zeszyli mnie i wywiezli na sale pooperacyjna, gdzie moglam zaczac karmic Sare. Najfajniejsze w tym to, ze porod szybki i maz moglbyc z nami caly czas. Oczywiscie jestem dumna z meza, ze zostal z nami i nie zemdlal. 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
beata no właśnie końcówki mi brak 🙂 i proszę napisz czy żałujesz że była cesarka bo pamietąm że się wahałaś ....... czy wcale nie było tak naprawdę źle...... ☺️

aguś szkoda że mąż nie zdążył ale to dobrze że się długo nie męczyłaś tylko że jak ruszyło to juz poszło 😘


agami a Ty napewno się cieszysz że sie nie ocierpiałaś z bólami bo wezeł 😮 szacun dla Kubusia 😮
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No to ja opisze i moje przezycie w szpitalu.
Dostalam skierowanie na 1 Grudnia, na skierowaniu pisalo ze mam prawdopodobnie Dytocje szyjkowa, oraz 3 stadium (ostatnie) stareznia sie lozyska. 2 Grudnia zaczeli mi wywolywac porod, dwa razy dziennie zastrzyk oraz tabletka. Dodatkowo zrobili mi badanie na CRP bialka. Okazalo sie ze jest podwyzszone (18 a norma jest do 10), wiec zaczeli mi podawac antybiotyk. Wywolanie standardowo trwa 3 dni potem jest dzien przerwy i oksytocyna.
U mnie bylo troche inaczej..... W Niedziele dostalam ostatnie zastrzyki i tabletki, a w Poniedzialek znowu zmierzyli mi CRP i lekarz zdecydowal ze oksytocyne podadza odrazu. Dostalam 5 jednostek, niestety to nic nie dalo.... ani jednego skurczu.... Kolo 14 sciagneli mi kroplowke i wyslali na ta sama sale. Bylam zalamana, nikt mi nie powiedzial dlaczego oksytocyna dzis a nie jutro, ani co sie dzieje... Dopiero na drugi dzien sie dowiedzialam sie ze wynik CRP mialam 118 😮 i dlatego taka decyzja byla lekarza. W wtorek znowu mie szprycowali zastrzykami na wywolanie oraz zastrzyk przygotowujacy. Sroda byl to dzien oksytocyny.... Tym razem podali mi 10 jednostek, niestety to tez nic nie dalo. Nie mialam zadnego skurczu..... Na szczescie Lekarz, ktory mnie badal we wtorek powiedzial ze jak po oksytocynie nie urodze to bedzie cesarka. Cesarke mialam w czwartek. Wszystko bylo przygotowane. Moj Maz byl ze mna. o 8:20 sie zaczelo, a o 8:50 na swiecie byl juz Florek 😁
Zabieg byl bezbolesny... czulam tylko szarpanie i slychac bylo komentarze lekarzy. Osoba, ktora wyciagala Florka niezle sie nameczyla. Co chwile mowil ze strasznie mocno sie tam trzyma, ale w koncu sie udalo 🙂
Ciesze sie bardzo ze byl tam ze mna moj M. Mialam na kogo patrzec, a Pani anastezjolog mowila do mnie i zadawala jakies pytania.
Ogolnie jestem bardzo zadowolona ze mialam cesarke w szczegolnosci ze ja jestem filigranowej postaci, a Florek urodzil sie dosc duzy 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Podzielę się wrażeniami z porodu 😆 to były najpiękniejsze Święta jaki można sobie wyobrazić 🙂 czekałam na nie cale 9 miesięcy i byłam przekonana że Wigilia to dzień mój i Adasia !
Nie myliłam się 😜
Do szpitala pojechałam już w piatek. Wróciliśmy się z mężem do domu z pod drzwi szpitalnych, bo skurcze ustały.
Wigilia 4,30 spanikowana że ni czuję ruchów małego w pospiechu po raz drugi zbieram się na oddział. Zostaję przyjęta, szereg badan ble ble i okazuje się że rozwarcia brak skurcze ze strachu ustały a Adaś się zaczął ruszać jak ta lala. Lekarz, który objął mnie opieką był czarnoskóry i za bardzo nie wiedziałam o co mu chodzi 😁 ubaw miałam jak nie wiem co.
Przed wieczorną wizytą zaczęły nasilać się skurcze. Kiedy rodzina zadzwoniła żeby przed wigilia złożyć mi życzenia już piałam między łózkami z bólu. KTG wyszło do bani i nie wzięli mnie na porodówkę. Cały czas czułam że musi to być poród bo nic się z takimi objawami równać nie może. Po badaniach z rana odchodził mi czop i lało się ze mnie coś dziwnego. Wieczorem kiedy mąz przyjechał z opłatkiem w holu prawi popłakałam się że mi nie wierzą że rodzę. Zdecydowaliśmy się że poprosimy o dodatkowe badanie. Położna była miła i od reki mnie zbadała uspakajając mnie że wszystko gra. Po raz kolejny mówiłam że boli mnie tak że to na pewno początek porodu, postanowiłam przetrwać do rana. Wysłałam męża do domu, bo goście wigilijni nie mogli patrzeć jak wysiedzieć w fotelu nie mogę ( wcale się im nie dziwię widok rodzącej kobiety dla nieświadomego mężczyzny czy dziecka nie jest przyjemny). Podeptałam się do łóżka i zczaiłam że na sali zostałysmy we dwie, bo wszystkie rodziły. W Święta było najwięcej urodzeń 🙂
Położyłam się i buch wody mi odeszły. Masakra jakaś. Maz się wracał z ronda. Przygotowaliśmy się do porodu, a potem dostaliśmy salę do porodu rodzinnego. Mój M był bardzo dzielny, pomagał mi jestem bardzo zadowolona że rodziliśmy razem. Ogólnie ból miałam do przeżycia. Tak samo jak Holi rodziłam na czworaka na worku sako. Na łóżku wylądowałam na 10 minut bóli partych których nie czułam i Adaś wyskoczył. Położne były super - moja prowadząca jak Anioł położna 🙂 Czarnoskóry lekarz Ahmed na moje pytanie czy mam dużo szwów odp: Tyle co trzeba 😆 Poród uważam za mój duży sukces. Słuchałam się rad położnych. Dużo pomogła mi szkoła rodzenia i niezastąpiony M. Adaś urodził się w pasterkę o 1,20 😆
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
marika321 napisał(a):
beata no właśnie końcówki mi brak 🙂 i proszę napisz czy żałujesz że była cesarka bo pamietąm że się wahałaś ....... czy wcale nie było tak naprawdę źle...... ☺️

aguś szkoda że mąż nie zdążył ale to dobrze że się długo nie męczyłaś tylko że jak ruszyło to juz poszło 😘

Marika ja nie bardzo mialam wyjscie. Zaproponowali mi obracanie dziecka , ale sie niezgodzilam. Szkoda, ze nie moglam rodzic normalnie, bo to inne przezycie niz operacja. Zle nie bylo, po operacji rana boli jak chyba szycie po naturalnym porodzie. Mnie wypuscili po niecalych 3 dniach tzn w srode cesarka a o 10rano w sobote mialam juz wypis ze szpitala. wstalam dzien po cesarce, zeby rozbujac kosci i wziac prysznic, bo ile mozna lezec z cewnikiem. Widze, ze jednak troche sie roznia cesarki w Pl a Nl. tu np. nie robia lewatyw. Generalnie wszystko jest do zniesienia 🙂

agami a Ty napewno się cieszysz że sie nie ocierpiałaś z bólami bo wezeł 😮 szacun dla Kubusia 😮
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Ach, pieknie opisujecie te swoje porody 🙂)) i jak widac kazdy inny, wyjatkowy 😆
ja moj porod dzisiaj wspominam bardzo dobrze, z sentymentem 🙂 zreszta juz drugiego dnia po porodzie pytalam meza kiedy nastepnego dzidziusia sobie sprawimy 😉) To z pewnoscia najbardziej wyjatkowa i cudowna chwila w moim zyciu, zaraz po niej jest nasz Slub a potem dlugo dlugo nic 🙃
Beata, gosia, basienka - oklaski takze dla Was 🙂)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
beata26 napisał(a):
Chloe ja tez zapytalam o nastepnego dzidziusia 😜


no to was podziwiam...mimo ze kocham Kaline nad życie, to przez bardzo dłuuuuuuugi czas niee zdecyduje sie na nastepne...nie sadzilam ze to taki ciezki kawałek chleba...nie chodzi o poród i ciąze, bo to akurat wspominam w miare ok, ale to co potem..całe życie sie zmienia, na nic nie ma czasu, ciało sie zmienia, bola cycki i te cholerne staniki do karmienia, które mnie wpedzaja w depresje normalnie 🥴
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Nadrobilam zaleglosci i przeczytalam opisy porodowe 🙂

Brawo brawo brawo dla Was dziewczyny i dla wytrwalych partnerow!!! 😆

Smiac mi sie chce jak piszcie o tych seksownych pizamkach z odkrytymi pupami 😁
Ja tez dosatalam taka jak mnie pierwsza polozna badala, ale przy wyjsciu z sali dostalam druga, zalozona odtylu - w ten sposob nie swiecilam tylkiem. 🙃
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Aniqa1111 napisał(a):
beata26 napisał(a):
Chloe ja tez zapytalam o nastepnego dzidziusia 😜


no to was podziwiam...mimo ze kocham Kaline nad życie, to przez bardzo dłuuuuuuugi czas niee zdecyduje sie na nastepne...nie sadzilam ze to taki ciezki kawałek chleba...nie chodzi o poród i ciąze, bo to akurat wspominam w miare ok, ale to co potem..całe życie sie zmienia, na nic nie ma czasu, ciało sie zmienia, bola cycki i te cholerne staniki do karmienia, które mnie wpedzaja w depresje normalnie 🥴


Racja Aniqa , tez czasami tak sobie mysle, ze beztroskie zycie sie skonczylo. Oczywiscie przy odrobinie dobrej organizacji, pomocy innych wszystko da sie zrobic - jak np. mi siostra podrzucila corke a z mezem do Szwecji smigneli na tydzien 😆 - ale wlasnie wszystko trzeba organizowac. Mnie az trudno czasami uwierzyc, ze jeszcze niedawno biegalam po Lodzi i moja najwieksza troska byly studia a teraz jestem mama 😮
Ale z drugiej strony jak wspmne okres ciazy, jak bylo mi z tym dobrze, to chcialabym miec kolejne dziecko. Tylko najpierw musze nauczyc sie tego maluszka. 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Aniqa1111 napisał(a):
beata26 napisał(a):
Chloe ja tez zapytalam o nastepnego dzidziusia 😜


no to was podziwiam...mimo ze kocham Kaline nad życie, to przez bardzo dłuuuuuuugi czas niee zdecyduje sie na nastepne...nie sadzilam ze to taki ciezki kawałek chleba...nie chodzi o poród i ciąze, bo to akurat wspominam w miare ok, ale to co potem..całe życie sie zmienia, na nic nie ma czasu, ciało sie zmienia, bola cycki i te cholerne staniki do karmienia, które mnie wpedzaja w depresje normalnie 🥴

Aniqa cialo sie zmienia ale wcale nie na gorsze, jest po prostu inne, jestesmy teraz bardziej kobiece, wieksze cycki, okraglejsza pupa 😉 mnie tam sie podoba, musze tylko jeszcze brzuszka sie pozbyc do konca 🙂 no i teraz troszke trzeba posiedziec na tylku, ale jak maluszki podrosna to z nimi mozna zwiedzac swiat 🙂 moze nie od razu na Filipiny, ale powolutku, teraz jest duzo mozliwosci 🙂 Dla mnie macierzynstwo to najpiekniejsze co wydarzylo sie w moim zyciu. Jestem na prawde szczesliwa!!! Pewnie dlatego ze nasze dziecko jest jak aniolek. Ale Aniqua mysle ze jak dotrzecie sie z mala to tez tak powiesz 🙂))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No to moze mi sie uda teraz opisac moj porod 🙂

Tak wiec, dnia 9 grudnia 2011 o 6 rano obudzil mnie lekki skurczyk, taki slabiutki jakby miesiaczkowy, wiec odwrocilam sie na drugi bok i spalam dalej, to trwalo moze do 8 tak co 15 minut i w pewnym momencie wydawalo mi sie, ze to mi sie snilo 🙂 Wstalam, a to nie mija, ale skurcze byly takie lekkie, ze sie tym nie przejmowalam i jak juz wam pisalam zastanawialam sie czy jechac do szpitala czy nie... Godzinki mijaly, zrobilam obiadek, zjedlismy razem z mezem i nadal takie lekkie skurcze. Wiec o ok 14 wzielam sobie prysznic, ogolilam sobie nogi i dopakowalam do torby co trzeba mi bylo jeszcze 🙂
Tak o 15 bole zaczely nabierac mocy i dodatkowo bolalo od krzyza strony. W tym momencie zdecydowalismy sie, ze pojedziemy do szpitala. Bole byly juz mocniejsze, ze musialam przy nich gleboko oddychac i trwaly tak co 7-10 minut...
Ubralismy sie i zawiezlismy jeszcze synka do babci, a skurcze juz co 5-7 minut.
Na IP bylismy o ok 16.15, tam wszystkie formalnosci, badanie (2,5 cm rozwarcia), lewatywka, USG. O 17.30 przeszlam z mezem na porodowke (oczywiscie porod rodzinny 🙂), polozna mialam super, zapytala mnie czy ma mi pomoc zebym szybciej urodzila, ja sie zgodzilam i zrobila mi masaz szyjki i tak momentalnie mialam 6 cm i skurcze jeszcze do zniesienia co 3 minuty. Nastepne badanie i masaz i juz 8 cm. W kazdej chwili moglam wziac sobie gaz na usmiezenie bolu, no i kolejny skurcz i juz konkretny, na to ja ze chce gaz, a ona mowi, ze ok, ale jeszcze mnie zbada, no i po badaniu mowi, ze juz jest 10 cm i rodzimy 😲 Zdziwilam sie, ze to tak szybko, bo moze minela pol godziny, a ja juz rodze... Nastepny skurcz, a ja mowie, ze musze do toalety, a ona do mnie, ze nie musze, bo to glwka juz wychodzi, no i skurcze parte trzy minuty, dwa parcia i maly juz na swiecie 🤪 🤪 🤪 To bylo o 18.05 😆
Wygladal uroczo i wydawal mi sie wielki (wazyl 3940g i mial 58 cm), strasznie krzyczal, no i pierwsza mysl, ze jest glosniejszy od starszego synka 😁 Nawet nie przestal plakac jak go potem badali, dopiero sie uspokajal przy mnie 🙂
Maz przecial pepowine, caly byl az w szoku i nie wiedzial czy ma ubierac jedna czy dwie rekawiczki 😁 Sprawnie poszlo i juz malenstwo wyladowalo mi na piersi 😁 Nie trwalo to za dlugo, bo wzieli go obok do badania i ubierania. Ale po chwili znowu byl na mnie i ciagnal cyca 🙂
Bylam mega szczesliwa, ze juz po wszystkim i maly jest caly 🙂
No ale nie obylo sie bez komplikacji, bo przy rodzeniu lozyska, zostalo mi kawalek w srodku no i musialam miec lyzeczkowanie, co nie bylo bolesne, ale nie przyjemne, nastepnie jakies krwawienie, niewiadomo skad, kroplowki i udalo sie powstrzymac 🙂
Po wszystkim przeniesiono nas na poporodowa i moglam sie odswiezyc pod prysznicem i tak ok 21 maz nas zostawil, bo musial jechac do drugiego synka, a my szczesliwi poszlismy spac 🙂 To na tyle 😆
Zycze wszystkim tak szybkiego porodu jak moj 😆 i mam nadzieje, ze was nie zanudzilam 😉
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...