Skocz do zawartości

Gratulacje dla Marylu i Jej synka Krzysia !! | Forum o ciąży


Tussiiaa

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusia
Moja historia:
Więc jak pisałam wcześniej w sobotę nic nie zapowiadało na to że wieczorem trafimy na porodówkę.
Jak byliśmy na zakupach dostawałam dość mocnych skurczy, jednak były zupełnie nie regularne i mimo iż przy nich nie mogłam za bardzo się ruszać- były do zniesienia. Przy tych skurczach odszedł mi czop. Taki książkowy- krwisty.
W domku jak jedliśmy obiad skurcze całkowicie się rozmyły. Więc o porodzie już w ogóle przestałam myśleć. Ok 20 zabraliśmy się za oglądanie filmu. I jak tylko siadałam na kanapie zaczynały sie dość silne skurcze. Znów nie regularne (niektóre co 20min a inne co 3 min- wszystkie trwały jakieś 30sek). Byłam już trochę podirytowana, bo ból był dość mocny i stwierdziliśmy, że wychodzimy na spacer żeby rozruszać sprawy. Bo skoro na takim etapie tak cierpiałam- to nei chciałam tego powtarzać za parę dni. Na spacerku byliśmy jakieś 30 min i nie dostałam w tym czasie żadnego skurczu. Więc znów stwierdziłam, że się rozmyły,,, Wróciliśmy do domku, siadamy do filmu i oczywiście skurcze wróciły! Super już sama nie wiedziałam co się dzieje. Jednak od tamtego czasu skurcze tylko się nasilały ale wciąż były nieregularne. Ok 22 dostałam kilku mega mocnych skurczy po każdym odchodziło mi trochę wód. Prysznic już nie był w stanie złagodzić bóli.
Jako że wody odchodziły, a skurcze były już trudne do wytrzymania dzwonię do szpitala żeby sprawdzić co robić.
Kazali przyjechać-ale bez pośpiechu i bez torby. Bo pewnie nic się nie dzieje 😁 o zgrozo pomyślałąm sobie że mnie już tak boli że nie jestem w stanie jechać do szpitala i potem wracać do domu...
W razie W wzieliśmy wszystkie torby i pojechaliśmy była ok 23. Nim przyszła babka żeby mnie zbadać zrobiła się 24:00. Skurcze coraz mocniejsze, aż miałam ochotę jęczeć. Po badaniu okazało się, że mam tylko 1cm rozwarcia. Już zaczełam się bać, bo nie byłąm w stanie do domu wróćić 😞 położna została wezwana do innego porodu, co dało mi jakieś 2 godziny. W tym czasie skurcze były już regularne, co 3min trwające jakieś 40sek. Tak naprawdę już ich nie mierzyliśmy bo nie byliśmy w stanie. Przy każdym skurczu chciałam wymiotować z bólu. Około 2:00 położna wróćiła i stwierdziła że zaraz ktoś mnie zbada. I jeśli małe rozwarcie to wracam do domu... ja bym nawet do auta nie wsiadła wtedy. Badanie: rozwarcie 4cm! super! to jest moment któy nazywają established labour i oficjalnie można zostać w szpitalu. Od razu dostałam gas and air, i poprosiłam o mocniejsze znieczulenie. Nie sądziłąm że to taki ból, że nie dam rady na nogach stać jak przychodziły skurcze.
Każdy skurcz mój M masował mi plecy- sama już niewiem czy pomagało czy nie. Gas and Air- wysusza buzie tak że mówić się nie da (przydaje się woda w butelce z dziubkiem)- i czułam się po nim jak po alkoholu, nie jest to mój faworyt. Czekając na epidural, dostałam jakiś zastrzyk z petydyny. Jak się później okazało to totalna pomyłka. Działa jak narkotyk. Byłam tak naćpana, że mówiłam nie wiadomo o czym, a przed oczyma miałam jakieś nie realne sytuacje. Najgorsze, że jak przychodziły skurcze to wciąż czułam je tak samo! Dodatkowo zastrzyk sprawił że zasypiałam nawet na stojąco, mój M co chwile mnie rozbudzał. JA nie wiedziałam co się dzieje.
Epiduralu jeszcze mi nie dali, bo czekali na moje wyniki badań, a laboratorium w nocy jakoś słabo działa.
Dostałam kolejny zastrzyk z petydyny. Nie wiem czemu go wziełam, ale teraz żałuję. Nie dość że nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje, to ciągle zasypiałam a skurcze tak mocno bolały że nie da się opisać 😞 Godzina 9:00, ostatnio spałam 25h temu, badanie, mam 10 cm! wydaje mi się że szybko doszłam do tego etapu. Skakałam na piłce i ciągle byłam na nogach, wody odchodziły cały czas.
Zaczełam czuć że muszę przeć, super uczucie, bo organizm sam Ci mówi co masz robić i sam z Ciebie wypycha maluszka. Problem w tym, że położna kazała czekać, nie wiem nawet dlaczego, nie pamiętam. Ok10:00 skurcze parte się rozmyły... nic nie czułam, chodziłam po pokoju i nie wiedziałam co się dzieje. Położna czekała żeby stwierdzić co robić. Byłam zła, bo ból i zmęczenie czułam nieziemskie, a tu brak partych 😞 w końcu podali mi kroplówkę. Bóle wróciły, ale nie były to takie parte jakie wcześniej odczuwałam sama. Byłam nieziemsko zmęczona, nie mogłam się ruszyć, na tym etapie leżałam na łóżku. a każdy skurcz był koszmarem. Moje parcie okazało się strasznie słabe, raz parłam dobrze a raz źle. Mój M stał się expertem i od razu wołał jak źle parłam. Położna już wcześniej stiwerdziła że mały ułożył się back to back- czyli plecami do moich pleców- przez co może być trochę trudniej.
Mój M mówi że widać główkę, super myślę! włoski ciemne! jeszcze lepiej!! ale co z tego, że miałąm taka motywację, jak nie miałąm sił. Nic. brak jakichkolwiek sił. nie mogłam już w ogóle się ruszać... położna wezwała lekarza.
mówią że nie idzie mi bo dziecko źle się ustawiło. a ja czuję że to z braku sił.
Dostałam propozycję: idziemy do sali operacyjnej i wyciagamy dziecko kleszczami przy znieczuleniu. Ja nie miałam sił i nawet nie do końca wiedziałam co się dzieje,, z M chwilę pogadaliśmy że idziemy na salę. Już dłużej nie mogłam wytrzymać 30 godzin od ostatniego snu i 19h odkad czulam skurcze 😞.
Na sali darłam się przy skurczach jak oszalała. Aż mi wstyd teraz. Dostałam znieczulenie. Jaka ulga, nic nie czujesz, jest cudownie. Od razu mogłam wszystkich przeprosić za swoje zachowanie... (jak by to było najważniejsze wtedy). Lekarka obróciła małego w brzuchu i zaczeła go wyciągać kleszczami.... wtedy już nie bałam się tego... chciałam żeby to się skończyło... Rozcieła mnie, przy skurczach kazali mi przeć. lekarz z tyłu mnie wyginał żeby szybciej poszło. 3 skurcze i mały był już na zewnątrz. Położyli mi go na brzuszku i to było cudowne, krzyczący i taki bezbronny. Mój M przeciął pępowinę. Wiem ze był przerażony tym że idziemy na salę oper. ale wszystko tam potoczyło się tak szybko i nasze maleństwo było już na zewnątrz.
Mnie zostawili do zszywania, a mały pojechał z Tatą. Ubrali go, zwarzyli 3410gr. Godzina urodzenia 13:32. Mnie zawieźli na jakąś salę recovery... nie wiem po co-- leżałam tam 15 minut i przekryli mnie kocem. Za chwilę przewieźli mnie na poporodówkę, tam czekali już malutki Krzyś z Tatą. co za ulga.. co za ulga... wprawdzie wciąż nic nie czułam, ale mogłam siedzieć i przytulać małego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Przed wyjściem z domu ciężko się uśmiechać 😉

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/706/photo1uh.jpg/][IMG]http://img706.imageshack.us/img706/8100/photo1uh.th.jpg[/IMG][/URL]

Chwila po wyjściu z brzuszka:

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/267/imgp4179n.jpg/][IMG]http://img267.imageshack.us/img267/6140/imgp4179n.th.jpg[/IMG][/URL]

Mam 3 dni 😉

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/4/imag0431c.jpg/][IMG]http://img4.imageshack.us/img4/6638/imag0431c.th.jpg[/IMG][/URL]

Cyca też lubię:

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/821/imag0444nr.jpg/][IMG]http://img821.imageshack.us/img821/4729/imag0444nr.th.jpg[/IMG][/URL]

Z mamusią 😁



Aj musiałam się pochwalić moim bąbelkiem 😉 Jest kochany i śpi tylko jak mamy go na rączkach. Ma taką żółtawą skórkę od żółtaczki, mam nadzieję że szybko minie! Ah no i najważniejsze- wygląda jak swój Tatuś. Wierna kopia! 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...