Skocz do zawartości

PORÓD NATURALNY | Forum dla mam


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 131
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

Termin porodu miałam na 16 marca. 3go czułam się strasznie zaczęłam wieczorem wymiotować, wymiotowałam tak przez całą noc. Rano zadzwoniłam do poradni żeby mnie ktoś przyjął , bo mysłam że mam grypę żołądkowo-jelitową. Ginekolog mnie zbadał, powiedział że mam rozwarcie na 1 palec. Mówi do mnie : że mogę urodzić dziś, jutro a nawet za tydzień. Poszłam do domu, wymioty ustąpiły. Wieczorem zaczęło pobolewać mnie podbrzusze (jak na okres) myślałam ze to narmalne. O 23.00 bolało mnie coraz bardziej, skurcze miałam co 15,10 min. takie nieregularne. O 2 w nocy coraz to częstsze i mocniejsze w końcu zaczęły się co 3 min i pojechaliśmy do szpitala. Na izbie przyjeć byłam ok. 4.00 tam babka powiedziała mi że przede mną bardzo długa droga. Poszłam na porodówkę (byłam tam sama, zimno jak cholera, położna dopiero włączyła kaloryfer) Zrobiła mi tam lewatywę , poszlam pod prysznic (leciała zimna woda brrrrr) i poszłam na sale. Przygotowałam ubrańka i rożek dla maluszka. Nie mogłam uwierzyć że to już się dzieje, że zaraz będziemy razem!! Podłączyli mnie do KTG, podali kroplówkę. Skurczce miałam mocne jak cholera. Leże na tym łóżku, miałam takie bóle, czułam że on chce wyjść, że jest juz w kanale - więc wołam położna ZE JUZ RODZE - a ona mnie zbadała i powiedziała , że jeszcze nie. Przy którymś badaniu rozwacia odeszły mi wody (ok. 7/8.00) myślałam że umre z bóluu. Najgorsze było dla mnie to, że dałam położenj do ładowania mój tel bo się rozładował - dzwonił do mnie mąż , chciał powiedzieć że jest pod drzwiami porodówki. Nikt go nie wpuscił , bo bylo zamykane na kod. W koncu nie wszedł, po paru godzinach pojechał po prostu do pracy bo nie mógł wytrzymać ( z tego co wiem to w pracy nic nie zrobił tego dnia). Ja nawet nie wiem kiedy miałam skurcze parte, bo chciałam już żeby było po wszystkim więc parłam ile miałam siły !!!! Jakąś pielegniarke zapytałam czy mogę ją chwycić za rękę 😁 i tak urodził o 9.15 się mój piękny synuś. Dali mi go od razu na brzuszek, malutki trzymał mnie za mały palec, nie chciał mnie puścić. W końcu tak długo był na mnie że musili go dać do ogrzania do inkubatora. Lekarka powiedziała , że chcieła by żeby wszystkie tak rodziły jak ja! powiedziała że nie wiedziała że mi to tak szybko pójdzie. Lekarka dała mi znieczulenie , cała zdrętwaiłam i kręciło mi się cholernie w głowie. Zaczekała aż mi przeszło i zaczeła szyć. Tak mnie zszyła ,że źle mnie zszyła ! zrobiła mi kołtun, a potem z tego zrobił mi się krwiak i opuchlizna. Robiły mi okłady, ale ani siedziec, ani chodzić przez tyle tyg. to była mordęga ... ale się przeżyło 😜 byle że Bartuś cały i zdrowy ! 😉 mierzył 56 cm wazył 3100 kg. <3. moje seruszko 😉
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja opiszę swoje porody 🙂

Pierwszy był wręcz ekspresowy 😉 O 23 odeszły mi wody, przyjechała karetka zawiozła do szpitala. Rozwarcie już na 7cm. O 1.10 urodziłam córkę 🙂

Drugi poród ciut dłuższy 🙂 O 2w nocy dostałam skurczy, mąż zawiózł mnie do szpitala (mamy jakieś 50km) W szpitalu byliśmy koło 4. Tam papierki, wywiad, ktg, Rozwarcie na 4cm. Po 5 przebili mi pęcherz płodowy, przed6 położna mnie bada i mówi 10cm zaraz urodzisz.... 6.15 urodziłam Tosię 🙂

A teraz poczytam Wasze porody. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

patii0423 napisał(a):
daniela tylko pozazdrościć Ci takich szybkich porodów, szczególnie ten pierwszy! ;o)


Też sobie zazdroszczę tego pierwszego 😉 tym bardziej że skurczy nie czułam wcale..i odbyło się to tak szybko że nawet nie zdążyłam pomyśleć....
W drugim już nie było tak kolorowo bo parte bardzo mnie bolały. Ale czytając o innych porodach muszę powiedzieć że jestem szczęściarą 😉 😜 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

daniela napisał(a):
patii0423 napisał(a):
daniela tylko pozazdrościć Ci takich szybkich porodów, szczególnie ten pierwszy! ;o)


Też sobie zazdroszczę tego pierwszego 😉 tym bardziej że skurczy nie czułam wcale..i odbyło się to tak szybko że nawet nie zdążyłam pomyśleć....
W drugim już nie było tak kolorowo bo parte bardzo mnie bolały. Ale czytając o innych porodach muszę powiedzieć że jestem szczęściarą 😉 😜 😁

Jesteś szczęściarą , nie jedna chciałaby rodzić tak jak ty! 🙃 bezpoleśnie, szybko... poród marzenie 😜
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
No to czas na mnie. Minęły 3 miesiące i można spokojnie o tym pisac 🙂 Ale ja będę chyba jedną z tych osób, które mogą podtrzymywac na duchu ciężarne, gdyż same nie miały az tak ciężko.

Termin był na 26 czerwca. Byłam przekonana, ze urodze wcześniej- tak sobie ubzdurałam i koniec. Ale co ja mogłam? Mycie okien, sprzątanie, herbatka z liści malin- wszystko do dupy 😉 W końcu informacja od lekarza: w 5 dobie po terminie porodu mam się zgłosić do szpitala, w 7 jest robiony test oxy, jeśli nic nie wykaże powtórka w 9 dobie i wywoływanie porodu. Ok. W szpitalu stawiłam się w sobotę. Do poniedziałku miałam poleżeć, a we wspomniany dzień o 9 miałam mieć podaną oxy. 40minut z kroplówką, badanie lekarza i tekst "Tu jest tylko jeden centymetr rozwarcia,żadnych skurczy nie ma, wraca pani na patologię ciąży". Przyjęłam do wiadomości. Pomyślałam "no to Pawełku mamy jeszcze dwa dni w dwupaku". Czekałam na korytarzu na pielęgniarkę, która miała mnie odprowadzić do łóżka, gdy nagle usłyszałam jakąś lekarkę "Gdzie jest ta kobieta co przed chwilą miała oxy?". "Jestem" mówię. A ona mi na to, że mam się jeszcze raz położyć, bo jej coś nie pasuje w wynikach badań i pyta mnie czy czułam jakies rozpychanie. "Czułam". I wtedy wsadziła mi łapę do środka... Myślałam, że jej ręce połamię z bólu. Nie wiedziałam, co ona mi tam robi,ale aż mną targało. Wyciągnęła rękę, a ja zobaczyłam sporo krwi. Jej komentarz? "Już są 2 cm". Lekarz, którzy wcześniej mnie badał zaśmiał się, a ja tylko myślałam "co to znaczy? Co to znaczy?". Wtedy ta lekarka, której mimo bólu jestem wdzięczna bardzo za czujność, zapytała ot,tak po prostu "Chce pani dziś urodzić? Na patologii jest fajnie, ale na porodówce jeszcze lepiej" 🙂 Co mogłam odpowiedzieć? Chciałam mieć to maleństwo przy sobie. I powiem Wam, że w ogóle się nie bałam... jestem przykładem tego, że bólu w czasie porodu po prostu nie mozna sobie wyobrazić. Dostałam znowu kroplówkę i kazali mi chodzić. No to łaziłam ze słuchawkami w uszach myśląc, ze pewnie cała kroplówka zejdzie, a mnie nic nie będzie. Po godzinie zaczęły mnie boleć plecy. Zdecydowałam się usiąść i nagle...bum! Ból z kosmosu po prostu. Spojrzałam tylko na zegarek...dokładnie po 3 minutach znów ból.. Zawsze zastanawiałam się, czy rozpoznam skurcze.. Teraz wiem, że nie da się ich nie rozpoznać. Oj, nie da... Powiedziałam położnej, że chyba mi się zaczęły skurcze i są regularne co 3 minuty. Wezwano lekarza. Rozwarcie 2,5cm. Rodzimy dalej. Zadzwoniłam do męża, że się zaczęło, a on mi na to, ze je obiad 😁 Kompletnie nie rozumiał, co do niego mówię. Kiedy przyleciał na porodówkę bóle były takie, że słyszał mnie jak tylko winda się otworzyła. Pamiętam jego zatrwożoną minę jak wszedł do mojej sali. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić 🙂 Przyszła położna i kazala mi wejść pod prysznic. Pomagało. Ale po pół godziny przyszła ponownie powiedzieć, że zalałam dyżurkę lekarzy piętro niżej i niestety nie będę mogła więcej z niego korzystać. Myślałam, ze zwariuję, bo to było jedyne, co pomagało jako tako. Gdy przychodził skurcz wyklinalam na czym świat stoi. Położna mnie zbadała i powiedziała "4cm". Po pół godzinie wzięła mnie znów na łóżko i mój mąż mówi "na pewno już bedzie 5cm, a to już połowa za tobą!" Czekałam jak na zmiłowanie na to, co mi powie położna. I co usłyszałam? "7cm". Słyszałyście o kryzysie siódmego centymetra? Bo ja owszem.. I wiecie co? Dla mnie to była najlepsza informacja, jaką mogłam usłyszeć. Dotarło do mnie, że to już końcówka. I faktycznie poszło jak burza.. nagle bóle parte, odchodzi czop sluzowy, wody nie chcą pęknąć, a położna nie chce ich przebijać. Słyszę "Ania, na skurczu 3 parcia i dziecko jest z nami". Mój mąż krzyknął "Ania, widze główkę. Ma mnóstwo czarnych włosków!".Ale dla mnie te trzy parcia to było za dużo. Potrafiłam zrobić dwa, dziecko wychodziło i wtedy, kiedy powinien być trzeci, ja rezygnowałam i dziecko sie chowało. Usłyszałam, że w ten sposób moge je udusić. Taka informacja mi wystarczyła. Trzecie podejście i... na brzuchu położono mi mojego synka. Już było po wszystkim. Słyszałam jak kwili, głaskałam go po główce i płakałam. Od pierwszego skurczu do momentu porodu minęło 4,5h. Pierwszy w życiu poród. Radość niesamowita.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
to i ja opowiem o swoim 2 porodzie

16 wrzesnia nic nie zapowiadało że następnego dnia urodzę.
17.09 wstałam przed 9 i poczułam skurcz, potem coraz bardziej regularnie. Zjadłam śniadanie i pojechałam z M do szpitala. Tam mnie zbadano i przyjęto na porodówkę gdyż było 3,5 cm rozwarcia. Była godz.11. przeniosłam się do sali porodowej i było juz 4 cm rozwarcia. M pojechał do domu bo stwierdził że to jeszcze potrwa po zapisie ktg kazano mi chodzic po oddziale by rozruszać tam wszystko. O 12.45 przyszdł doktor, było juz 5 cm rozwarcia, przebito mi pęcherz - zaczeły się naprawde bolesne skurcze, o wiele silniejsze niż w 1 ciąży. Po chwili badają mnie a rozwarce jest już na 7 cm. Kazano zadzwonic po męża bo poród tuż tuż. Po ok 10 minutach rozwarcie było na 9 cm, męża brak. PO chwili wpada mąż, no i zrobiło się 10 cm i zaczęłam przeć. 2 okres porodu trwał 8 minut, parłam może z 4 razy. Niestety nacięto mnie ponieważ główka była za duża i nie chciała wyjść swobodnie. Przy wychodzeniu głowki zauwazono, że szyjka jest owinięta pępowiną, szybko musieli ją przecinać bo z każdym wyjściem zaciskała się o szyjkę Michałka . Wyjęto go po chwil, połozono mi go na brzuch jednak był dość siny i kwilił, nie ruszał się. PO jakims czasie załapal oddech. Dostał ostatecznie 9 pkt. PO zszyciu przyniosiono mi go, był jednak bardzo zmęczony i nie chciał ssać, ale po jakims czasie doszedł do siebie, zlapał piers i ciągnął ładnie po 2 godz przewieziono mnie na salę.
ogólnie poród wspominam gorzej niż ierwszy, ale nie było źle
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
Witam was dziewczyny,ja również napisze o swoim porodzie.

Teoretycznie termin porodu 17 września,do szpitala kazano mi sie położyć dwa dni po terminie więc w poniedziałek zgłosiłam sie juz na IP.
We wtorek pierwsza próba wywołania porodu za pomocą kroplówki,leżałam już wtedy na porodówce..próba mało skuteczna bo nic mnie po niej nie wzięło i jedynie leżałam bez celu do czwartku słysząc i widząc jak baby się drą i męczą,na mojej sali kładły sie dziewczyny,szły rodzić a ja leżałam dalej z wielkim jajem już na głowie widząc i słysząc to wszystko. W końcu przenieśli mnie z powrotem na ginekologie,w czwartek rano 29.09 po obchodzie wzieli mnie na zabiegowy aplikując żel (druga próba wywołania porodu),miałam tylko 1 cm rozwarcia. Tym razem próba skuteczna bo po 20 min zaczeły się pierwsze skurcze,były coraz silniejsze..wkońcu poszłam do położnych oznajmić że to już nie przelewki i że mnie coraz mocniej boli (bóle miałam z brzucha i z krzyża). Podłączyli mnie pod ktg,skurcze regularne,więc z powrotem na porodówke. Podano mi jeszcze zastrzyk na rozwieranie szyjki,wtedy odstępy między bólami stały sie dłuższe ale skurcze były silniejsze,pomagało mi leżenie na boku i przy każdym skurczu ściskałam kołdre,wmówiłam sobie że nie bede krzyczeć. Nie spojrzałam na godzine gdy już miałam 5 cm rozwarcia,wtedy poproszono mnie abym zadzwoniła juz po męża. Gdy po pół godzinie się zjawił ja już leżałam na samolocie z 10 cm rozwarciem,w ciągu kolejnych 10 min o 13:40 na świecie pojawiła się nasza córeczka Hania. W wodach była już smółka,mała od razu nie złapała powietrza,dali jej 8 pkt po 5 i 10 minutach juz 10.
Połozne i lekarze zapewniali że do wieczora ewentualnie dopiero w nocy urodze z racji tego że to moje pierwsze dziecko,mylili się..poród trwał 4,5h 🙂 Moge smiało stwierdzić że spisałam się na medal,jestem z siebie i męża dumna że mnie wspierał i był przy mnie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Będąc w ciąży czytałam porody innych z nich mi. dowiedziałam się o czopach itp. 😁
Więc i ja opiszę swój 🙂 😁

Planowana data porodu była na 22 sierpnia. 18 sierpnia poszłam do gina, okazało się że rozwarcie na 2 palce, szyjka miękka, więc spokojnie mogłam rodzić. No, ale oczywiście gdybym przez weekend nie urodziła to miałam skierowanie na 29 na wywołanie. Oczywiście byłam święcie przekonana, że na bank nie urodzę przez weekend 😁 No, ale okazało się inaczej. 😜 W sobotę (27 sierpnia), jakoś od rana pobolewał mnie brzuch, nie zwróciłam na to uwagi, bo miesiączki miałam boleśniejsze. Więc myślałam, że to nie to. Leżałam sobie na łóżku i z głupoty zaczęłam liczyć, co ile takowe bóle występują - okazało się, że co 5 min. Powiedziałam dla jaj mojemu, że chyba dziś rodzimy 😁 Oczywiście mnie wyśmiał 😁 😁 Jeszcze w ciąży czytałam, że sex jest najlepszy na wywołanie porodu 😁 Więc postanowiłam sprawdzić. 🤪 😁 😁 Po wszystkim okazało się, że zaczęłam troszkę krwawić (całe szczęście, bo tak to bym o porodzie nie pomyślała 😁 😁). Poszłam sobie do wanny, moje bóle brzucha były już porównywalne do tych miesiączkowych. Więc zadzwoniłam do teściowej która jest położna, jak usłyszała, że krwawię to stwierdziła, że już rodzę, więc powoli wybierałam się do szpitala 😁 😁

Była chyba 14, jak zjawiłam się na IP, oczywiście emocje mi puściły i się popłakałam 😁 😁 Wiadomo papierki itp. skurcze ustały 😁 😁 Po badaniu okazało się, że mam rozwarcie na 5 cm. A ja kompletnie nic nie czułam 🙂 Badanie KTG coś tam wyszło, ale to jeszcze nie to.
Wanna pół h, potem gaz rozweselający - bóle się nasilały, ale było spoko. Poszłam do WC za potrzebą, nagle chlust na ścianę - wody mi odeszły, patrzę i zauważyłam, że czopa też się pozbyłam 😁 😁 Poszłam, więc do położnej, powiedzieć o tych wodach. Zbadała mnie, okazało się że rozwarcie na 8 cm. Więc dano mi piłeczkę, bo położne stwierdziły, że na ich zmianie urodzę. Skakałam, wody się sączyły, taki ból jaki mi towarzyszył to nie ból. Stwierdziła, że pójdę sobie do wanny. Siedząc w niej skurcze zaczęły się nasilać, mój pojechał mi po banany 😁 😁, jak wrócił to zastał mnie w wannie skuloną, szukającą wygodnej pozycji 😁. Nie udało mi się, więc chciałam wyjść, poszłam po prysznic, bóle już były koszmarne. Nie miałam za co złapać, żeby ten ból wyładować. Łapałam się wszystkiego. Położne chciały mi pomóc, ale ja w cale nie słuchałam, oddychanie mi w ogóle nie pomagało za to darcie i mruczenie przynosiło niesamowitą ulgę. Kuba ciągle mi powtarzał oddychaj, oddychaj - doprowadzało mnie to do szału 😁 😁 Widząc mnie biegającą po sali przedporodowej szukającą sobie jakiejś pozycji, stwierdził że chyba nie da rady, skoro teraz się tak drę 😁 😁
Przyszła położna, rozwarcie na 9,5 palca, coś blokowało (mały szedł rączką przy barku), po chwili przyszła położna z nowej zmiany (o 19 się zmieniały), wzięła mnie na salę porodową, kazała stanąć przy łóżku 😁 Robić przysiady na płaskich stopach i przeć, żeby to zrobić musiałam się drzeć, wtedy dawałam radę i przynosiło mi to niezmierną ulgę. Po chwili usłyszałam, że widać już główkę. Jeszcze 2 parcia i na łóżko. Potem kolejne 3 i mały już był na świecie. 😁 😁 Ulga niezmierna, nacięcie czułam jakby mnie coś uszczypło 😁 Szycie odrobinkę bolało, ale wytrzymałam bo tylko 2 szwy. Mały cały, zdrowy. Lekarz mnie szył, Kubie kazano iść po rzeczy. Cała się trzęsłam. Przeniesiono mnie na łóżko i postawiono na godzinę na korytarzu. Kuba poszedł po małego, był taki malutki 😁 😁

Poród ogólnie wspominam super, bólu nie pamiętam w ogóle, emocje jakie temu towarzyszyły chciałabym przeżyć raz jeszcze. Zazdroszczę mojej koleżance będącej w ciąży, że ma to przed sobą, pomimo tego bólu.

Bóle porodowe poczułam od godziny 17.30, wcześniej mnie nie bolało, a o 19.20 Juliuszek był już z nami. 😁 😁 😁

Wszystkim mogę życzyć takiego porodu i powodzenia 😁 😁 😘
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
no to czas na mnie 😁

Termin wyznaczony był na 28 września..ale nic sie nie zapowiadało więc kazali położyć sie do szpitala 5 dni po terminie..5 października cała w nerwach stawiłam sie na IP,zrobili badania odprowadzili do sali i kazali czekać 😮 czekanie było najgorsze 🤢 następnego dnia zadecydowali,że założą mi balonik na rozwarcie..bolało jak cholera,a najgorsze było to że niewiedziałam czy coś to pomoże.7 października o 8 rano miałam stawić sie na blok porodowy 🙂 rano zrobili lewatywe i mnie zabrali..przy wyciąganiu balonika nic nie czułam myślałam,że nic nie zdziałał,ale położna oceniła że zrobił 4 cm rozwarcia 🙂 no ok a gdzie jeszcze do 10 cm 🤪 😁 😁 podłączyli mi kroplówke i kazali spacerowac..i tak spacerowałam spacerowałam spacerowałam i nic 😁 Mąż cały czas był przy mnie,Razem graliśmy w gry na komórce,rozwiązywaliśmy krzyżówki 😁 Ordynator sie śmiał,że ładnie mnie bierze 😁 po jakiejś godzince zaczęłam czuć dziwny ból pleców i brzucha..Ale położna stwierdziła,że dzisiaj nie urodze,bo nie wyglądam na rodzącą 🤪 😁 😁 później zaczęło sie rozkręcać..było 6..8 cm..kazali mi stanąć przodem to fotela i sie wypinać i kręcić biodrami..przy skurczach odrobine sie wydzierałam ☺️ ale Mąż mówi że nie było źle..o 12:10 stwierdzili pełne rozwarcie i dopiero zacczęła sie jazda 😁 ból czasami był taki silny,że musiałam sie Męża przytrzymywać,ale dawałam rade 🙂 i tak o 14:40 na świat przyszła moja Emilka 🙂Szybka akcja odwinięcia pępowiny ze szyjki(była okręcona 2 razy)i wtedy już nic sie nie liczyło..byłam tylko ja i Malutka..była taka bezbronna,płakała a gdy położyli Ją na moim brzuchu..uspokoiła sie..taka Kochana Kruszynka!!zabrali Ją na badania,a ja dostałam mega dużo energi i ciągle powtarzałam: moja mysza!!moja żabka!!a lekarz który mnie zszywał zaczął sie śmiać żebym sie zdecydowała!! hehe 🙂 Poród wspominam wspaniale i życze sobie takiego samego przy drugim Dzieciaczku za kilka lat 🙂 😎

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Mój poród odbył się w Norwegii 🙃 🤪:

Dnia 19.11.11r o godz. 3 rano obudziły mnie skurcze były co 7,5 min. i trwały od 30s do 45s. Zaczęłam się przygotowywać do szpitala i obudziłam męża... nie chciał mi uwierzyć że to już 😜 😜 hehe. Jak miałam skurcze co 3 min i trwały 1min i dłużej to wyruszyliśmy do szpitala. Jak dojechaliśmy była 8.00 i nie mogliśmy znaleźć porodówki ale szła pielęgniarka i nas zaprowadziła o dziwo bez grymasu na twarzy bo w Polsce to z łaską pomagają... jak dotarliśmy to położna przygotowała sale, łazienkę i mnie przygotowała do porodu sprawdziła rozwarcie było już ponad 7 cm. położna była zdziwiona że tak szybko idzie mi rozwarcie jak o 3 zaczęły mi się skurcze. Na sali porodowej uzupełniła dane, a męża wysłała po jakieś papiery bo się strasznie denerwował i dała mu zajęcie 🙃 🙃, usiadłam sobie na fotelu a położna podłączyła mnie pod KTG i liczyliśmy skurcze... gdy mąż po 40 min. przyszedł zaczęły się bóle parte przez godzinę były te bóle znośne, ale gdy już nie mogłam wytrzymać to położyłam się na łóżko i sprawdziły mi rozwarcie było 9 cm. jak dostałam kolejny skurcz to przebiła mi wody płodowe była godz.10.01 i skurcze się jeszcze bardziej nasiliły, czułam główkę w kanale rodnym i położne przybiegły i kazały przeć czułam okropny ból bo zaczęłam pękać za pierwszym podejściem nie wypchnęłam za bardzo bolało a dzieciątko chciało wyjść bo skurcze przychodziły jeden po drugim nie dała mi odpocząć dopiero za 5 skurczem udało mi się Lankę wypchnąć była godz. 10.26. Położna wyczyściła nosek i rozległ się głośny płacz położyła mi ją na brzuchu przykryła nas po 30 min. odcięła pępowinę bo mąż nie chciał za bardzo był przerażony ledwo trzymał się na nogach z wrażenia usiadł i zaczął zdjęcia córci robić po chwili przyszła położna z dwoma szampanami i flagą norweską oraz gratulacje złożyła , kila min. później przyszły inne położne z gratulacjami i przyniosły wagę, miarę... Lenka ważyła 3565g. mierzyła 50 cm obwód główki 36 cm... A mój mąż wymknął się do sklepu i po 30 min. przyszedł z prezencikiem jak położna zobaczyła że mam prezent od męża to stała koło mnie aż nie otwarłam, bo tak bardzo była ciekawa co kupił 🙂 dostałam piękny naszyjnik z serduszkiem z białego złota 😁 🤪. Po jakimś czasie zostałam przeniesiona do hotelu miałam cały pokój dla siebie i mogłam se odpocząć po porodzie akurat córcia spała najedzona. 🤪

Pozdrawiam wszystkie mamusie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
W zasadzie terminy porodu miałam trzy 🙂
16 lipca- który sobie w pewien sposób ubzdurałam 🙃
21 lipca- według miesiączki 🙂
26 lipca- ten wskazywał obraz USG...
Jednak natura kompletnie nieujarzmiona (próbowałam na wszelaki sposób ją przechytrzyć 😉) podyktowała własny termin- 30 lipca 2011 🙃

Na KTG pisały się bardzo regularne skurcze, które czułam, aczkolwiek były bezbolesne...
27 lipca stawiłam się w szpitalu, gdzie pewien lekarz po przebadaniu mnie stwierdził,że wyjdę stamtąd ,,z dzieckiem na rękach" 🙃 Dwa dni męczyły mnie skurcze przepowiadające, dając marny, bo tylko 3 cm wynik rozwarcia 🤨
30 lipca o godz. 10.oo zamocowano mi na szyjce cewnik (balonik z wodą), aby rozwarcie nieco szybciej postępowało.
Na marginesie tylko dodam,że zabieg trochę nieprzyjemny, gdyż ,,grzebią" głęboko... ☺️ ...baaardzo głębooooko ☺️ Aczkolwiek znośny 😉
Z takim oto cudakiem w kroku miałam śmigać do godz. 21.oo (metoda mało inwazyjna i rzadko skuteczna, jednak mnie o dziwo ruszyła! 😁 ), ale cewnik wysunął się już o godz.13.oo, poprzedzając ten fakt coraz silniejszymi skurczami 😮
No i się zaczęło 🙃
Porodówka-> przyspieszanie rozwarcia-> ból! Cholerny ból!
Przy porodzie akompaniowały mi przewspaniałe położne, lekarz i mąż (bez którego chyba bym sobie nie dała rady ☺️ )
Z racji, iż skurcze same się rozkręcały nie podłączano mi oksytocyny, więc mogłam swobodnie się poruszać, wyjątek wiadomo- KTG 🙂 Miałam do dyspozycji piłki, maty, materace i inne duperele, aczkolwiek dla mnie najbardziej trafnym rozwiązaniem okazała się gorąca kąpiel w ooogrooomnej wannie 🙂 Polecam na przyszłość 😜

Na początku znosiłam wszystko bardzo dzielnie, tym bardziej,że dostałam dwa zastrzyki delikatnie folgujące ból. Pomogły... Dziwnym sposobem, ale po ich dawce odpływałam między skurczami, a gdy nachodziły kolejne, miałam siłę nad nimi panować... Do czasu ☺️
Kiedy położna zbadała mnie po raz enty, zapytała o wagę dziecka. Tą z kolei szacowano na 3600- 3800g. Kobieta zrobiła jedynie duże oczyska i pokiwała na boczki łepetynką... Odebrałam ten gest jako iskierkę nadziei na cesarkę, no i chyba poddałam się... ☺️
Od tamtej chwili zwyczajnie przestałam panować nad emocjami, nawet nie starałam się prawidłowo oddychać, darłam japońca przy każdym kolejnym skurczu!
Mąż wyszedł, przyszła Mama. Nie powiedziała nic, przytuliła jedynie z całej siły do piersi... Ukoiła, zwyczajnym gestem dodała siły!!!

Bóle nabrały mocy, czułam,że rozpoczyna się trzecia faza porodu 😮 Powrócił mój Książę, przywarłam do niego niczym pijawka, nie miałam siły oddychać, ale z każdym parciem czułam ulgę. Więc parłam...
Oboje z mężem w kwestii porodu zieloni jak ogórki postawiliśmy na spontan ☺️ Nie uczestniczyliśmy wcześniej w zajęciach szkółek rodzenia, więc jak najdłużej chcieliśmy przeżywać tę chwilę sam na sam... takie nasze małe face to face 😉 W międzyczasie przyszła położna i zajrzała pod materiał,którym byłam przyodziana. Wzięła moją dłoń w swoje i dotknęła nią tam... Pytanie: ,,Czujesz?". Nie zdążyłam odpowiedzieć, naszedł skurcz, momentalnie do akcji wkroczyła ekipa Power Rengers w białych kitlach, mąż złapał w garście moją twarz, przyparłam dwa razy i poczułam niesamowitą ulgę!
30 lipca 2011 roku o godz. 20.55 narodziło się nasze 3550 g i 54 cm Szczęścia 🤪
Płacz i radość, ból i ulga, w tym tkwi cała tajemnica 🙃
Tatusiowi przypadł zaszczyt przecinania pępowinki, sprytnie i bez zbędnych ceregieli usamodzielnił Syncia, a Mamunia podarowała Energy drinka w postaci cycuszka, pierwszą miłość Olka, przy której zasypia i budzi każdego dnia... 🙂


Podsumowując...
Dla kobiet, które cud narodzin mają za sobą, mój poród nie jest wydarzeniem nadzwyczajnym...
Ot, 9 miesięcy oczekiwań, parę godzin bólu i radość z narodzin Bobaska.
Ale...
Życie podarowało mi przysłowiowego kopa..Doświadczyłam bólu psychofizycznego związanego z poronieniem 😞 Taka sytuacja zaszczepia w człowieku złość, poczucie żalu, beznadziejności, braku siły, strachu...
Jednak pomimo wielu przeciwności losu- nigdy nie wolno się poddawać! Wiara i cierpliwość są dobrymi sprzymierzeńcami! Nam się udało!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • Mamusie
Dnia 21 grudnia ok godziny 18 zaczęły się pierwsze skurcze. Nie były one silne, ale dość regularne. Jak to ja postanowiłam siedzieć cicho i nie panikować z zawczasu, żeby potem nie było, że przesadzam 🙂 i tak mijał czas do 23.... skórcze coraz bardziej bolesne i czasami nie do wytrzymania. Chociłam po domu jak za sraczką z kąta w kąt. Mój małżonek oczywiście to zauważył i stwierdził, że jedziemy do szpitala, ale ja stanowczo mówiłam NIE... ale jak to on wziął sprawę w swoje ręce. Zaczął zbierać wszystkie rzeczy i podał mi ubrania, w które mam się ubrać. Wiedziałam, że decyzja została już podjęta. Pojechaliśmy na IP i czekaliśmy aż zjawi się położna. Po niespełna kilku minutach przyszła i zapytała się w czym pomóc... no to ja jej "chyba zaczynam rodzić" no to zaprosiła mnie dośrodka i się pyta co ile skórcze, o przebieg ciąży itp... Mówi, że nie widać po mnie, żebym miała skurcze no to ja jej mówię "nie wiem może to jeszcze nie to nie rodziłam nigdy więc nie wiem dokładnie jakie to uczucie". Wezwała lekarza, który miał mnie zbadać i ocenić sytuację. Przyszedł jakiś młody lekarz, bardzo miły i przystojny 😁 Jak pisałam ostatnio byłam u lekarza 13 grudnia i nic się nie działo poza skróconą szyjką zero rozwarcia i zero skurczów na KTG. Lekarz przy po bardaniu rzekł : główka bardzo napiera i jest już 3cm rozwarcia podłączymy do KTG i przyjmujemy na oddział. Gdy podłączyli mnie do KTG szalało jak szalone dola kreska to co chwilę się podnosiła. Kazali mi się przebrać i zaaprosili na porodówkę. Na odchodne lekarz stwierdził , że do max 4 powinnam mieć już dzieciątko przy sobie. Z jedej striny radość, a z drugiej przerażenie.... Oczywiście poszłam z przyszłym tatusiem, który twardo mi towarzyszył w każdej minucie. Na porodówce położna od razu jak na mnie spojrzała to zrobiła taką zaniepokojoną minę i spytała ile ma dziecko według ostatniego usg. No to ja jej mówię 2830g... wzięła jakiś metalowy przyrząd i zaczęła mi mierzyć miednicę, po czym zawołała lekarza i poinformowała, że pacjentka ma zwężoną miednicę.. Na początku nie kumałam o co chodzi...:| Skórcze zaczęły się nasilać, ale rozwarcie nie postępowalo szybko, o godzinie ok 4 w nocy było dopiero 4cm... noc była ciężka, bo raz plecy, a raz brzuch bolały niemiłosiernie i tak męczyłam się do ok 6 nad ranem... podem skórcze zaczęły zanikać.... położna powiedziała, że to nie teraz, ale lada moment skurcze mogą powrócić oraz, że jeszcze mnie poobserwują i jak nic się nie zacznie przeniosą mnie na oddział patologi ciąży.... no to sobie myślę "świetnie". tatuś oczywiście cały czas przy mnie... masował mi pcecy, przytulał, bez niego to bym chyba w głowę dostała... Byłam już wykończona tym wszystkim, wszystko mnie bolało, chciało mi się spać... dostałam jakiś zastrzyk w tyłek, po którym zaznęłam... gdy się obudziłam mój małżonek śpi na podłodze... zrobiło mi się przykro gdy go tak widziałam... obudziłam go i powiedziałam, ze ma jechać do domu się wyspać, że jeśli coś będzie się działo to zaraz do niego zadzwonię. Obserwowano mnie tak do godziny 13 po czym przyszła położna z patologi i wzięła mnie na odzdział. Byłam zmęczona i spuchnięta jak nigdy w życiu... Gdy położyłam się do łóżka r=zaraz zasnęłam. Co jakiś czas przyszła połóżna a to z termometrem, a to z KTG... zawsze musiały mnie obudzić. nawet jak przyszzedł obchód wieczorny to spałam i lekarz musiał mnie obudzić... Był 22 grudnia czyli termin porodu... KTG wykazywało jakieś pojedyńcze skórcze, ale nic poważniejszego. Lekarz zabrał mnie do zabiegowego i zrobił ponowne USG po którym powiedział.."dziecko jest malutkie wg usg ma 2890g, ale niestety problemem jest zwężona miednica. Mniejmy nadzieję, ze dziecko się prześlizgnie, ale nie będę ukrywać, ze większość takich przypadków kończy się CC"... wyszłam z gabinetu niemal z płaczem... myślę sobie "to co chcą mnie męczyć niewiadomo ile godzin a potem i tak zrobić cesarkę....?! A co jak dziecko mi się zaklinuje..." miałam dosyć wszystkiego więc poszłam spać i tak obudziłam się 23 grudnia ok 8 nad ranem.... dzień leciał powoli... o 17 przyszedł odwiedzić mnie małżonek i przyniósł mi jedzonko^^ Nawet nie wiecie jak się ucieszylam kiedy zobaczyłam to jedzonko 😁 no bo szpitalne to takie cieniutkie, jakbym na jakiejś dietce była.... Poszliśmy pochodzić po szpitalu i tak czas nam leciał.... ok 19 znowu zaczęło mnie coś pobolewać, ale było to jeszcze dość delikatne... Mój ukochany musiał już jechać do domu więc się z nim pożegnałam, nie mówiąc mu nic o tym, że znowu mnie coś boli... Po co miałam mu mówić skoro znając życie i tak to ustąpi :/ skurcze zaczęły się nasilać, że czasami to wyginałam się na łóżku... nie byłam w stanie skoncentrować się i liczyć co ile one są.... Widząc mnie położna zapytała się czy coś się dzieje.... no to ja jej mówię "coś mnie tam boli ale to jeszcze nie to" Powiedziała, że jak skurcze się nasilą to mam jej powiedzieć... była godzina 20:30 i do pokoju wszedł wieczorny obchód... położna poinformowała lekarza, że mam czynność skurczową, na co ja mu mówię, ale nie jest to jeszcze to i pewnie i tak ustąpią za jakiś czas. Alee on powiedział, że zaprasza do zabiegowego i zobaczymy co tam się dzieje... No to poszłam podczas badania lekarz był cicho i pokazał tylko położnej otwartą dłoń i powiedział 5 cm i zapraszamy na salę porodówą.... ja z taką miną, że wiecie, bo byłam święcie przekonana, ze i tak wszystko ustąpi.... poszłam podłączyli mnie do KTG a tu skurcz za skurczem... i położna do mnie nie czuje pani, ze skurcze są co minutę? no to ja ehe coś tam czuję.... przed 22 było już rozwarcie 6 cm... i położna przyszła przebić mmi wody płodowe... próbowała kilka razy i się nie udało.... zawołała po drugą, żeby jej pomogła.... ale i tak było ciężko. Mówiły, "Boże jaki gruby ten pęcherz... a główka tak napiera" po bodajże 7 próbach wkońcu się udało i poczułam siepło między nogami.... wiedziałam, że teraz to napewno urodzę więc zadzwoniłam do męża.... skurcze były tak silne, że miałam wrażenie, że umieram.... darłam się do niego przez telefon, ze ma przyjechać, bo zararaz urodzę.... łzy same leciały mi po policzkach... połona widząc jak się męczę podała mi jakiś lek (taka aparaturka z wielką strzykawką, która dodowała mi powoli płyn dożylnie" odczułam wielką ulgę i zachciało mi się spać....... gdy przyjechał maż niemal już spałam oczy same mi się zamykały.... byłam jak pijana nawet zdarzało mi się majaczyć :P.... dziwne ale fajne uczucie... i faktycznie skurcze nie były tak mocno odczówalne. ok 23 przyszła położna i sprawdziła rozwarcie było 9,5cm. Powiedziała, ze musi już odłączyć cudowny lek i podłączyć oksytocynę no i, że zaczynamy rodzić.... po odłączeniu momentaknie zrobiło się 10cm... bolało cholernie... wiłam się z bólu, ryszałam.... gdy tylko wychodzili za parawan wołałam, żeby mnie nie zostawiali, prosiłam, żeby mi pomogli, bo zaraz umrę... gdyby nie to, że byłam podączona pod ktg i kroplówkę biegałabym po ścianach... mój małżonek cały czas mnie przytulał, całował, masował mi plecy, całe ciało.... był dla mnie ogromnym wsparciem! Cieszę się, że był przy mnie. Lekarz i położna pytali czy czuję parcie, ale nic zero.... i tak przed dłuższą chwilę po czym zaniepokojone buzie lekarzy i szept.... chyba nie da rady, duża główka dziecka wezwijcie anestozjologa... Widziałam w oczach lekarza zaniepokojenie, które próbował ukryć.... na sali zjawiło się szybko kilka osób 2 inne położne i 2 lekarzy.... No i tu suprise poczułam małego między nogami jakby miał mi przez tyłek wyskoczyć i wołam ich, że on mi zaraz przez tyłek wyskoczy.... zaczęły się skurcze parte... miałam przeć 3 razy na jednym skurczu.... parłam ok 12-15 razy. Słyszałam jak wołali... ma czarne włoski 😁 i pach udało się mały przyszedł na świat. Nie musiałam odczekać długo i zaraz usłyszałam najpiękniejszy głos na świecie "krzyk mojego maleństwa" to było cudowne uczucie wyłam ze szczęścia jak szalona. Tatuś oczywiście przecinał pępowinę 😁 a potem całował go po całym ciele, aż na buzi była cały umazany w mazi i krwi 🙂 Było ciężko, ale naprawdę się opłacało!! przez całą ciążę ciężko było mi wyobrazić sobie jak on będzie wyglądał itp... wszystko się zmieniło gdy zobaczyłam go na własne oczy 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
No to na mnie kolej z opisem 😉

Tak wiec, dnia 9 grudnia 2011 o 6 rano obudzil mnie lekki skurczyk, taki slabiutki jakby miesiaczkowy, wiec odwrocilam sie na drugi bok i spalam dalej, to trwalo moze do 8 tak co 15 minut i w pewnym momencie wydawalo mi sie, ze to mi sie snilo 🙂 Wstalam, a to nie mija, ale skurcze byly takie lekkie, ze sie tym nie przejmowalam i jak juz wam pisalam zastanawialam sie czy jechac do szpitala czy nie... Godzinki mijaly, zrobilam obiadek, zjedlismy razem z mezem i nadal takie lekkie skurcze. Wiec o ok 14 wzielam sobie prysznic, ogolilam sobie nogi i dopakowalam do torby co trzeba mi bylo jeszcze 🙂
Tak o 15 bole zaczely nabierac mocy i dodatkowo bolalo od krzyza strony. W tym momencie zdecydowalismy sie, ze pojedziemy do szpitala. Bole byly juz mocniejsze, ze musialam przy nich gleboko oddychac i trwaly tak co 7-10 minut...
Ubralismy sie i zawiezlismy jeszcze synka do babci, a skurcze juz co 5-7 minut.
Na IP bylismy o ok 16.15, tam wszystkie formalnosci, badanie (2,5 cm rozwarcia), lewatywka, USG. O 17.30 przeszlam z mezem na porodowke (oczywiscie porod rodzinny 🙂), polozna mialam super, zapytala mnie czy ma mi pomoc zebym szybciej urodzila, ja sie zgodzilam i zrobila mi masaz szyjki i tak momentalnie mialam 6 cm i skurcze jeszcze do zniesienia co 3 minuty. Nastepne badanie i masaz i juz 8 cm. W kazdej chwili moglam wziac sobie gaz na usmiezenie bolu, no i kolejny skurcz i juz konkretny, na to ja ze chce gaz, a ona mowi, ze ok, ale jeszcze mnie zbada, no i po badaniu mowi, ze juz jest 10 cm i rodzimy 😲 Zdziwilam sie, ze to tak szybko, bo moze minela pol godziny, a ja juz rodze... Nastepny skurcz, a ja mowie, ze musze do toalety, a ona do mnie, ze nie musze, bo to glwka juz wychodzi, no i skurcze parte trzy minuty, dwa parcia i maly juz na swiecie 🤪 🤪 🤪 To bylo o 18.05 😆
Wygladal uroczo i wydawal mi sie wielki (wazyl 3940g i mial 58 cm), strasznie krzyczal, no i pierwsza mysl, ze jest glosniejszy od starszego synka 😁 Nawet nie przestal plakac jak go potem badali, dopiero sie uspokajal przy mnie 🙂
Maz przecial pepowine, caly byl az w szoku i nie wiedzial czy ma ubierac jedna czy dwie rekawiczki 😁 Sprawnie poszlo i juz malenstwo wyladowalo mi na piersi 😁 Nie trwalo to za dlugo, bo wzieli go obok do badania i ubierania. Ale po chwili znowu byl na mnie i ciagnal cyca 🙂
Bylam mega szczesliwa, ze juz po wszystkim i maly jest caly 🙂
No ale nie obylo sie bez komplikacji, bo przy rodzeniu lozyska, zostalo mi kawalek w srodku no i musialam miec lyzeczkowanie, co nie bylo bolesne, ale nie przyjemne, nastepnie jakies krwawienie, niewiadomo skad, kroplowki i udalo sie powstrzymac 🙂
Po wszystkim przeniesiono nas na poporodowa i moglam sie odswiezyc pod prysznicem i tak ok 21 maz nas zostawil, bo musial jechac do drugiego synka, a my szczesliwi poszlismy spac 🙂 To na tyle 😆
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
to może ja opiszę 🙂

w piątek 16 grudnia byłam na wizycie u ginekologa wieczorem, miałam też robione ktg - skurcze były minimalne... no i na wizycie ustaliłam z panią doktor że następnego dnia rano (sobota 17 grudnia) pojawiam się w szpitalu.
noc z piątku na sobotę była mega stresująca bałam się i w ogóle. no w sobotę o 8 byliśmy z mężem na izbie przyjęć położnictwa, najpierw miałam serię pytań i w ogóle, potem lewatywa - jak dla mnie nie było źle a następnie wzięłam prysznic i już na porodówkę mąż przebrał się w ubranie, które dostał ze szpitala, wyglądał jak pan doktor w białych spodniach i w białej koszuli no bo poród planowaliśmy rodzinny ze wszystkim zeszło do ok 10. o 10 zostałam podłączona pod ktg i dostałam kroplówkę z oksytocyną i tak czas leciał sobie, co jakiś czas położna obejrzała mnie od dołu, ale rozwarcie cały czas było małe, na 1 palec... skurcze minimalne... nic mnie nie bolało i w ogóle... o 15 przyjechała moja pani doktor, bo ona w tym szpitalu pracuje na kontrakcie i jest tylko 4 dni w tygodniu, w soboty jej nie ma. przyjechała, zbadała mnie i powiedziała, żebym się niczym nie martwiła, że czasem zdarza się tak, że na poród się zbiera dopiero kilka godzin po podaniu oksytocyny. i że ona cały czas jest pod telefonem... przed 16 skończyła mi się kroplówka, odłączyli mnie i ledwo zdążyłam do łazienki, bo coś mi po nogach ciekło to ten sławny czop... no i zrobiło się rozwarcie na 2 palce... nadal nic nie bolało.
i już sobie poszłam z porodówki, dostałam łóżko na sali na położnictwie. wysłałam męża do sklepu, żeby mi kupił coś do jedzenia bo głodna byłam i żeby sobie też kupił, bo od rana tam ze mną siedział. koło 18 wrócił, zjadłam i nadal mi nic nie było. potem poszłam się umyć. a ok 19 dostałam skurczy, to były takie bóle z krzyża... najpierw były co 8 minut, potem co 5 minut... i bolały... bardzo bolały... ok 22 po kolejnym badaniu kiedy moje rozwarcie nadal się nie powiększało wysłałam męża do domu (do szpitala mieliśmy 40km). mnie cały czas bolało, raz mniej raz bardziej, ale te skurcze były regularne... znowu zostałam podłączona do ktg i tam nic nie było... moja pani doktor co trochę dzwoniła na porodówkę pytać się położnej co tam ze mną nie mogłam spać bo w czasie skurczów krzyż mnie tak strasznie bolał że masakra. koło 2 miałam następne ktg i badanie, i nadal nic nowego. w końcu położna postanowiła, że da mi zastrzyk na spanie, żebym chociaż trochę się zdrzemnęła. było to ok 3... może udało mi się pospać z 15 minut... i znowu chodziłam po sali, bo jak siedziałam - bolało, jak leżałam - bolało, jak chodziłam - też bolałam ale może troszeczkę mniej. o 6 zadzwoniłam z płaczem do męża żeby już do mnie przyjechał, bo ja już nie wytrzymam, że boli mnie strasznie i że na ktg żadnych skurczy nie ma i że rozwarcia nadal nie ma, bo jest tylko na 2 palce i że chcę cesarkę... ok 6.50 poszłam na badanie i co się okazało... że mam 9cm rozwarcia ja poszłam wziąć prysznic, położna szybko za telefon i dzwoni do mojej pani ginekolog a ona mówi, że może nie zdążyć, ale już się ubiera i wyjeżdża. a ja na porodówkę o 7.20 trafiłam. męża mojego jeszcze nie było. i dostałam kroplówkę znowu. i ok 7.35 dostałam takich strasznych skurczy i to już były te parte, kilka parć, których bólu w ogóle nie czułam i usłyszałam najpiękniejszy dźwięk na świecie... - krzyk Maciusia 7.50 położyli mi go na brzuchu i się popłakałam...
a mój mąż wpadł na położnictwo, przebrał się w to swoje wdzianko szpitalne i pod porodówkę. i wtedy usłyszał krzyk i już nie wchodził do środka, za to siostra wyniosła mu maluszka i sobie z nim siedział 🙃
potem mnie szyli, a ja się z nimi śmiałam a potem wszedł mąż z naszym synkiem miał łzy w oczach... cudowny widok... i zaraz przewieźli mnie na salę a mąż wrócił do domu...

poród wspominam bardzo bardzo miłoooo a tych bóli przed już prawie nie pamiętam... najbardziej mnie wkurzało w tych bólach to, że mnie bolało a nic się nie działo... bo gdyby się działo to niech boli 😎

tak mogłabym rodzić 😁

buziak dla wytrwałych, którzy do końca przeczytali 😘
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
No to zaczne od teggo ze mój drógi porod był całkiem inny jak pierwszy z czego jestem oczywiscie przeszczesliwa

Zaczeło sie w środe wieczorem 22 12 2011 przyjechałam z urodzin od chrzesniaka
oczywiscie połozylismy synka spac ( dodam ze mały z urodzin wrocił z temperatuyra co juz mnie zestresowało) i stwierdziłam ze ja tez juz ide spac bo jestem zmeczona poszłam do łazieki a tam jak na wkładce delikatnie rózowy upław tak delikatny był ten kolor ze sie zastanawiałam czo to poprostu papier toaletowy nie puscił farby bo akurat rózowy mamy no ale nic poszłam do pokoju troszke posiedziałam i znów do łazieki sprawdzic czy jest coś wiecej no i znów to samo no to hop na internet poczytałam i poinformowałam męza ze nie dostc ze synek sie rozchorował to chyba przyjdzie nam nad ranem na porodówke jechac on popatrzał zapytał co sie dzieje i stwierdził ze idzie spac znikł w laziece i wrocił w koszule szpitalna hehe dawno tak wczesnie nie szedł spac ja poszłam sie wykompac no i do łózka długo nie czekałam bo o 22 zaczeły sie skurcze pare co 10 minut póznej co 5 i powiem wam ze sie zastanawiałam czy to juz to pomimo tego ze juz raz rodziłam no bo skurcze nie były takie jak poprzednio były regularne tak prawie ale wydaje mi sie ze mniej bolesne niz ostatnio choc wtedy były bardzo nieregularne No i tak leazłam ze stoperem w rece i liczyłam i zastanawiałam sie jechac czy nie mąz obudził sie o 24 i pyta jak tam a ja mu ze no mam te skurcze ale nie wiem czy to nie fałszywy alarm po pół godziny stwierdziłam ze jednak pojedziemy do szpitala najwyzej nas odesla i juz tak wiec o godzinie 1 byłam na porodówce ( po drodze skurcze co 3 minuty) zbadali mnie 4 cm rozwarcia no to bez rewelacji bo mój gin juz i tak to podejrzewał ze tyla mam bo przeciez chodziłam juz z 3 cm no nic zanim wypełnilismy wszystkie formalnosci itp mineło 20 minut a podczas badania na izbie przyjec zapytałyy mi sie czy chce lewatywe ja ze tak wiez zaraz zrobiły no i poszłam na porodówke treafiłam na super miła połozna połozyli mnie na łózku i podłaczyła ktg zmierzyła mi brzuch obstawiła wage dziecka na 3560 no i lezałam dostałam jeszcze 4 czopki zeby szyjka sie rozwierala do konca choc juz było całkiem ładnie a i w trakcie badania połozna tak mnie wymeczyła ze rozwarcie było juz 7 cm lezałam lezałam skurcze były co 3 minuty chyba po godzinie pozwolili mi troszke pochodzic i pokrecic pupą przy drabince było ciut lepiejj ale skurcze pojawiały sie czasem jeden za drógim i juz miałam dośc oczywiscie o zneczuleniu nie ma mowy połozna stwierdziła ze ona sie staraa zeby mnie bolało a ja chce zeby nie bolało i tyle przyznam ze w miedzy czasie mimo lewatywy zrobiłam kupke strasznie mi głupio było no ale ona zapewniła ze nie ma sprawy to sie zdaza pózniej na łózko i kolejne badanie z masazem szyjki bo rozwarcie było na 9 co po masazu rozwarcie pełne i zaczeły sie bóle parte ale słabe nie mogłam w pierwszej chwili załapac ze tpo juz bo w tym momecie miałam kryzys hehe jeszcze sama mówilam do połoznej ze to kryzys nie 7 tylko 10 cm ona sie smiała no i jak juz naprawde dostałam porzadnych bóli partych w sumie jeden i jak zaczełam przec to poruszyła sie główka weszłła w kanał jak to poczułam to juz byl;am w domu kolejny ból główka w połowie urodzona i juz nie czekałam na kpolejny skurcz tylko parłam na maksa i poczułam jak główka wyszła no to ciach i reszta Kini była z nami połozna przeklneła a mała zaczeła płakac mąz sie wystraszył a ona zaczeła sie zmiac ze pomimo ze tyle wód odeszło w trakcie porodu to teraz jest cała mokra poprostu ja zalło a no i mała zaczeła płakac jeszcze zanim całkiem wyszła z brzucha wiec o to sie nie martwiłam Dostałam swoja kruszynke na brzuch na 10 minut w tym czasie urodziłam duze łozysko i połozna zaczeła mnie szyc Ale to trzymanie małej na brzuchu było cudowne jejku jeszcze czuje jaka była cieplutka i jaka fioletowa połozna mówiła rózowa po pierwszym porodzie było mi to zabrane nie dostałam małego wogóle teraz to była bajka po 10 minutach zabrali mała na wazenie 3360 mierzenie 55 główka 33 no i 10 pt za zdrówko po badaniu owinieta tylko w pieluszke franelowa mała trafiła do mnie i tak cieszyłyszmi sie sobo prawie 2 godziny oczywiscie było karmienie mała zaraz wiedziała do czego słuzy cyc póznej ubieranie i na sale no dodam ze jeszcze musiali mnie porzadnie wymyc bo strasznie ze straznie krwawiłam .Oczywiscie nie moglam zasnac tak ze do wieczora tylko małe dzemki robiłam póznej w nocy jak to zazwyczaj bywa mała chciała pic a ja mało mleka miała i tak walczyłysmy z laktacja mała zchudła duzo tak ze myslałam ze nas nie wypuszcza ze szpitala ale sie udała bo widziały ze nmleko zaczeło nachodzic dziewczyny jak bedziecie miec taka sytuacje ze bedzie mało mleka to naprawde przystawiajcie jak najczesciej malenstwo do piersi po 24 godzinach były rezultaty do tego stopnia ze jak wyszłam do domu to od 2 dni walcze z nawałem a mała miała jak wychodziłysmy ze szpitala 2980 kg
Mysle ze sie troszke rozpedzłam heheh i nie mna temat napisałam do konca ale pewnie i tak jeszcze zapomniałam o czesci
Dodam jeszcze ze miałam prawie idealny poród trwał 5i pół godziny i był całkowicie naturalny nawet bez oksytocyny no i jaka nagroda cudo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Witam mam za sobą już dwa porody naturalne pierwszy był w 2009 roku zaczeło sie z piątku na sobotę po terminie 4 dni zaczely sie bule co 10 min potem co 7 min co 5 min pojechałam do szpitala tam na izbe przyjec przyjeli mnie na odzial rozwarcie 2 cm bule coraz sliniejsze krzyżowe cały dzień mnie meczyły dopiero o 3 rano przyszła położna zabrała mnie na sale porodową zbadała zrypała mnie że sobie wymysliłam bóle spoko służba zdrowia bo na ktg nie wychodziły skurcze puzniej zbadała mnie rozwarcie na 7 cm bóle co 3 min , i tak sie ciągło do 7.30 usiadłam na łużko zaczeły sie bóle parte co najgorsze sie rozchodziły normalnie niemiałam siły rodzić byłam wymeczona bólami krzyżowymi nieżycze nikomu ich dziecko było w kanale i cofało się a oni stali i ani kropluwki ani nić dopiero puzniej przyszedł lekarz dali kropluwke na przyspieszenie i nacisnoł na brzuch i córa wyskoczyła potem mnie byle jak zeszył przez co niemogłam przez prawie rok siąśc na tyłek , to tyle tak w skrucie Drugi poród był 29.09.2011 roku miałam pród pośladkowy druga córka od 5 miesiąca obruciła sie dupcią w dół i niemiała zamiaru inaczej sie ułożyć w 37 tyg pojechałam do doktorki na kontrole rozwarcie było już na 4 cm i dzidzuś ciagle dupcią w dół wruciłam posżłam spac o 24 tej obudził mnie bół brzucha chwile sie zastanawiałam ale byłam pewna że sie zaczelo wsłąłam coś zjadłam umyłam sie jeszcze sie spakowałam do szpitala meza odbudziałam skurcze po 5 min i tak na spokojnie pojechałam coś po 3 rano godz tam mnie przyjeli zbadaali rozwarcie na 7 cm pytali sie o skierowanie na cesarke bo dziecko jest posladkowo ułożone lekarz niebadzo chciał zebym rodziła posladkowo bo to sa trudne porody i robią cc poszłąm na sale porodową siedziałam na piłce przyszła połozna muwi mi tak jak bedziesz czuła parcie na odbyt to już jest to jak coś nie tak bedzie to zaraz cie damy na cesarkę 6 rano zaczeły się te parcie na odbyt ledwo siadłam na łużo a dziecko już wychodziło w jednym parciu mi przebiły sie same wody w drugim zuzia już była na świecie urodziła sie o 6.50 godz 10 pt waga 2850 połozyli mi ją na brzuch niesamowite przezycie łezki same leciały i zaraz zabrali na badania mnie poszywali normalnie leżałam tam po 3 godzinach mi ja przyniesli i już zemną została to tak w skrucie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...