Skocz do zawartości

kasiuniaa1603_m

Mamusie
  • Liczba zawartości

    578
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez kasiuniaa1603_m

  1. Anika_77 napisał(a): oklasek poleciał w Twoją stronę 🙂
  2. aaagaaa napisał(a): mi też wyszedł jeden ponad tydzień po porodzie i łazienkę na dłuższe posiedzenie odwiedzam co 2-3 dni. i to dosyć bolesne jest 🤢 Mozesz sobie kupic masc Posterisan. Smarue sie nia dwa razy dziennie. Ja stosowalam jeszcze oklady z koru debu tez pomagalo 🙂 gdzies czytalam ze wazelina tez daje rade 🙂 zakupię, dziękuję za radę 🙂 😘 ja też zaraz wyślę M do apteki, bo już wyrobić nie mogę 😮
  3. coquelicot napisał(a): Kasia po porodzie mialam dwa male jak groch i ze tak powiem, same sie wchlonely 🙃 Ale chyba Nova walczyla z nimi wiec jak sie pojawi to moze Ci cos poradzi. novaM RATUJ!!!!!!!!!!!!!
  4. mały już w łóżeczku więc mam 2 godzinki dla siebie 😁 Trzeba zrobić się na bóstwo 🙃 🙃 🙃
  5. a tak już na koniec zapytam czym leczyć hemoroidy ?? nie uwierzycie, ale teraz ponad 2 tyg po porodzie dopiero wylazł mi jeden, a boli jak cholera.... 🤢
  6. no i mały zaczyna się budzić, więc uciekam 🙂 miłego dnia 😘 😘
  7. Basienka84 napisał(a): musisz miec RMUA + ZNCA normalnie bezsens jakiś.... 😠 Wlasnie dzwonilam do NFZ zeby sie dowiedziec o karte czipowa dla Florka i Pani mnie poinformowala ze do ukonczenia przez dziecko 6 miesiaca mozna bez problemu korzystac z lekarza bez zadnych dodatkowych dokumentow. Tak mowi ustawa. Pytanie na ile jest to respektowane 🙂 no to by było możliwe, bo mała mojej kumpeli ma 1,5 roku...
  8. ahhhh po co tyle formalności i komplikacji... 🤢 🤢
  9. wanilia napisał(a): musisz miec RMUA + ZNCA normalnie bezsens jakiś.... 😠
  10. wanilia napisał(a): No ja własnie wczoraj o tym pisałam jeszcze na brzuszku. Mam identyczna sytuację z zameldowaniem i musiałabym 350 km jechać po pesel więc zadzwoniłam do UM (ewidencja ludności) zapytac czy moga moi rodzice podejśc po ten pesel i czego bedą potrzebować żeby go odebrać a babka sę pyta o dane dziecka i mi ten pesel przez tel podała. więc spróbuj zadzwonić o no co Ty 🙂 🙂 a trzeba prędzej składać jakiś wniosek czy oni sami tym się zajmują?? a jak mniej więcej dlugo czeka się na ten pesel?? Nie trzeba skladac żadnego wniosku, przy zgłaszaniu dziecka w USC babka zapytala z kim mała będzie zameldowana i powiedziałam że ze mną więc przesłali dane do urzędu w moim miejścu zameldowania. Normalnie na pesel czeka się około tygodnia, przy takiej kombinacji z urzędami trochę dłużej, najlepiej zadzwonic zapytac czy już jest Aaaa o to już jasne zadzwonię jutro i się zapytam 🙂 Dziękuję 😘 😘
  11. ZCNA to jest potwierdzenie, że Twoje dziecko jest zgłoszone do ubezpieczenia. Można to wyciągnąć z pracy lub z ZUS'u.
  12. coquelicot napisał(a): Jak to nie ma czasu!!!! Ja pierdziele, kiedy ci ludzie oducza sie takich odzywek?! 😮 Jest w pracy i nie ma czasu? No chyba od tego tam jest, zeby wyjasniac ludziom co i jak! Kasia ze Ty jej tam nie machnelas... hehehe kochana!! 😁 myślisz, że ja cicho jak myszka siedziałam ohhh nie 😜 hehhe pojechałam na wyjściu na do widzenia, żeby zostawić taki mały ślad po sobie 😁 😁
  13. wanilia napisał(a): No ja własnie wczoraj o tym pisałam jeszcze na brzuszku. Mam identyczna sytuację z zameldowaniem i musiałabym 350 km jechać po pesel więc zadzwoniłam do UM (ewidencja ludności) zapytac czy moga moi rodzice podejśc po ten pesel i czego bedą potrzebować żeby go odebrać a babka sę pyta o dane dziecka i mi ten pesel przez tel podała. więc spróbuj zadzwonić o no co Ty 🙂 🙂 a trzeba prędzej składać jakiś wniosek czy oni sami tym się zajmują?? a jak mniej więcej dlugo czeka się na ten pesel??
  14. dziewczyny czy słyszałyście, ze od tego roku jeśli chce iść się do lekarza to oprócz książeczki ubezpieczeniowej trzeba mieć ze sobą druk ZCNA?? 🤢 moja koleżanka była wczoraj z córką u lekarza i tego nie miała, a lekarz wypisał jej 100% płatne leki....masakra 🤢 🤢
  15. Dziewczyny jak to wygląda z tym numerem PESEl...?? bo ja niestety muszę go wyrobić w miejscu, gdzie jestem zameldowana, a jak spytałam tu w urzędzie babę to mi nic nie powiedziała tylko "proszę pojechać w miejsce zameldowania i tam Pani wszystko powiedzą, ja nie mam teraz czasu" wredna małpa 😠 😠
  16. no właśnie novaM uciekaj z brzuszka i wskakuj już na mamusie 🙃 🙃 🙃
  17. hello mamusie:** u nas noc jak co noc tzn pobudka o 23 z przerwa do ok 1 potem spanie do 5 mleko +zmiana pampersa i to nawet podwójna, bo kupa za kupą i cyc i dalej spanie. COQ kobito Ty to masz anielską cierpliwość 😘 😘 no i super, że z M już wszystko wyjaśnione 🙂
  18. laski nabijajmy posty co będziemy mogły linki dodawać... a tak w ogóle ile musi być postów, żeby można było dodawać linki??
  19. coquelicot napisał(a): no mi też tu jakoś dziwnie i nie moge się przestawić z brzuszka na mamusie 😜 😜
  20. hehehe znając życie wszystkie przeniesiemy się tu jak usuną nas z brzuszka 😁
  21. czyli oficjalnie pozostajemy już na tej stronie tak?? 🙂
  22. no i ja też się melduję 🙂 Czekamy na resztę mamusiek 🙂
  23. Dnia 21 grudnia ok godziny 18 zaczęły się pierwsze skurcze. Nie były one silne, ale dość regularne. Jak to ja postanowiłam siedzieć cicho i nie panikować z zawczasu, żeby potem nie było, że przesadzam 🙂 i tak mijał czas do 23.... skórcze coraz bardziej bolesne i czasami nie do wytrzymania. Chociłam po domu jak za sraczką z kąta w kąt. Mój małżonek oczywiście to zauważył i stwierdził, że jedziemy do szpitala, ale ja stanowczo mówiłam NIE... ale jak to on wziął sprawę w swoje ręce. Zaczął zbierać wszystkie rzeczy i podał mi ubrania, w które mam się ubrać. Wiedziałam, że decyzja została już podjęta. Pojechaliśmy na IP i czekaliśmy aż zjawi się położna. Po niespełna kilku minutach przyszła i zapytała się w czym pomóc... no to ja jej "chyba zaczynam rodzić" no to zaprosiła mnie dośrodka i się pyta co ile skórcze, o przebieg ciąży itp... Mówi, że nie widać po mnie, żebym miała skurcze no to ja jej mówię "nie wiem może to jeszcze nie to nie rodziłam nigdy więc nie wiem dokładnie jakie to uczucie". Wezwała lekarza, który miał mnie zbadać i ocenić sytuację. Przyszedł jakiś młody lekarz, bardzo miły i przystojny 😁 Jak pisałam ostatnio byłam u lekarza 13 grudnia i nic się nie działo poza skróconą szyjką zero rozwarcia i zero skurczów na KTG. Lekarz przy po bardaniu rzekł : główka bardzo napiera i jest już 3cm rozwarcia podłączymy do KTG i przyjmujemy na oddział. Gdy podłączyli mnie do KTG szalało jak szalone dola kreska to co chwilę się podnosiła. Kazali mi się przebrać i zaaprosili na porodówkę. Na odchodne lekarz stwierdził , że do max 4 powinnam mieć już dzieciątko przy sobie. Z jedej striny radość, a z drugiej przerażenie.... Oczywiście poszłam z przyszłym tatusiem, który twardo mi towarzyszył w każdej minucie. Na porodówce położna od razu jak na mnie spojrzała to zrobiła taką zaniepokojoną minę i spytała ile ma dziecko według ostatniego usg. No to ja jej mówię 2830g... wzięła jakiś metalowy przyrząd i zaczęła mi mierzyć miednicę, po czym zawołała lekarza i poinformowała, że pacjentka ma zwężoną miednicę.. Na początku nie kumałam o co chodzi...:| Skórcze zaczęły się nasilać, ale rozwarcie nie postępowalo szybko, o godzinie ok 4 w nocy było dopiero 4cm... noc była ciężka, bo raz plecy, a raz brzuch bolały niemiłosiernie i tak męczyłam się do ok 6 nad ranem... podem skórcze zaczęły zanikać.... położna powiedziała, że to nie teraz, ale lada moment skurcze mogą powrócić oraz, że jeszcze mnie poobserwują i jak nic się nie zacznie przeniosą mnie na oddział patologi ciąży.... no to sobie myślę "świetnie". tatuś oczywiście cały czas przy mnie... masował mi pcecy, przytulał, bez niego to bym chyba w głowę dostała... Byłam już wykończona tym wszystkim, wszystko mnie bolało, chciało mi się spać... dostałam jakiś zastrzyk w tyłek, po którym zaznęłam... gdy się obudziłam mój małżonek śpi na podłodze... zrobiło mi się przykro gdy go tak widziałam... obudziłam go i powiedziałam, ze ma jechać do domu się wyspać, że jeśli coś będzie się działo to zaraz do niego zadzwonię. Obserwowano mnie tak do godziny 13 po czym przyszła położna z patologi i wzięła mnie na odzdział. Byłam zmęczona i spuchnięta jak nigdy w życiu... Gdy położyłam się do łóżka r=zaraz zasnęłam. Co jakiś czas przyszła połóżna a to z termometrem, a to z KTG... zawsze musiały mnie obudzić. nawet jak przyszzedł obchód wieczorny to spałam i lekarz musiał mnie obudzić... Był 22 grudnia czyli termin porodu... KTG wykazywało jakieś pojedyńcze skórcze, ale nic poważniejszego. Lekarz zabrał mnie do zabiegowego i zrobił ponowne USG po którym powiedział.."dziecko jest malutkie wg usg ma 2890g, ale niestety problemem jest zwężona miednica. Mniejmy nadzieję, ze dziecko się prześlizgnie, ale nie będę ukrywać, ze większość takich przypadków kończy się CC"... wyszłam z gabinetu niemal z płaczem... myślę sobie "to co chcą mnie męczyć niewiadomo ile godzin a potem i tak zrobić cesarkę....?! A co jak dziecko mi się zaklinuje..." miałam dosyć wszystkiego więc poszłam spać i tak obudziłam się 23 grudnia ok 8 nad ranem.... dzień leciał powoli... o 17 przyszedł odwiedzić mnie małżonek i przyniósł mi jedzonko^^ Nawet nie wiecie jak się ucieszylam kiedy zobaczyłam to jedzonko 😁 no bo szpitalne to takie cieniutkie, jakbym na jakiejś dietce była.... Poszliśmy pochodzić po szpitalu i tak czas nam leciał.... ok 19 znowu zaczęło mnie coś pobolewać, ale było to jeszcze dość delikatne... Mój ukochany musiał już jechać do domu więc się z nim pożegnałam, nie mówiąc mu nic o tym, że znowu mnie coś boli... Po co miałam mu mówić skoro znając życie i tak to ustąpi :/ skurcze zaczęły się nasilać, że czasami to wyginałam się na łóżku... nie byłam w stanie skoncentrować się i liczyć co ile one są.... Widząc mnie położna zapytała się czy coś się dzieje.... no to ja jej mówię "coś mnie tam boli ale to jeszcze nie to" Powiedziała, że jak skurcze się nasilą to mam jej powiedzieć... była godzina 20:30 i do pokoju wszedł wieczorny obchód... położna poinformowała lekarza, że mam czynność skurczową, na co ja mu mówię, ale nie jest to jeszcze to i pewnie i tak ustąpią za jakiś czas. Alee on powiedział, że zaprasza do zabiegowego i zobaczymy co tam się dzieje... No to poszłam podczas badania lekarz był cicho i pokazał tylko położnej otwartą dłoń i powiedział 5 cm i zapraszamy na salę porodówą.... ja z taką miną, że wiecie, bo byłam święcie przekonana, ze i tak wszystko ustąpi.... poszłam podłączyli mnie do KTG a tu skurcz za skurczem... i położna do mnie nie czuje pani, ze skurcze są co minutę? no to ja ehe coś tam czuję.... przed 22 było już rozwarcie 6 cm... i położna przyszła przebić mmi wody płodowe... próbowała kilka razy i się nie udało.... zawołała po drugą, żeby jej pomogła.... ale i tak było ciężko. Mówiły, "Boże jaki gruby ten pęcherz... a główka tak napiera" po bodajże 7 próbach wkońcu się udało i poczułam siepło między nogami.... wiedziałam, że teraz to napewno urodzę więc zadzwoniłam do męża.... skurcze były tak silne, że miałam wrażenie, że umieram.... darłam się do niego przez telefon, ze ma przyjechać, bo zararaz urodzę.... łzy same leciały mi po policzkach... połona widząc jak się męczę podała mi jakiś lek (taka aparaturka z wielką strzykawką, która dodowała mi powoli płyn dożylnie" odczułam wielką ulgę i zachciało mi się spać....... gdy przyjechał maż niemal już spałam oczy same mi się zamykały.... byłam jak pijana nawet zdarzało mi się majaczyć :P.... dziwne ale fajne uczucie... i faktycznie skurcze nie były tak mocno odczówalne. ok 23 przyszła położna i sprawdziła rozwarcie było 9,5cm. Powiedziała, ze musi już odłączyć cudowny lek i podłączyć oksytocynę no i, że zaczynamy rodzić.... po odłączeniu momentaknie zrobiło się 10cm... bolało cholernie... wiłam się z bólu, ryszałam.... gdy tylko wychodzili za parawan wołałam, żeby mnie nie zostawiali, prosiłam, żeby mi pomogli, bo zaraz umrę... gdyby nie to, że byłam podączona pod ktg i kroplówkę biegałabym po ścianach... mój małżonek cały czas mnie przytulał, całował, masował mi plecy, całe ciało.... był dla mnie ogromnym wsparciem! Cieszę się, że był przy mnie. Lekarz i położna pytali czy czuję parcie, ale nic zero.... i tak przed dłuższą chwilę po czym zaniepokojone buzie lekarzy i szept.... chyba nie da rady, duża główka dziecka wezwijcie anestozjologa... Widziałam w oczach lekarza zaniepokojenie, które próbował ukryć.... na sali zjawiło się szybko kilka osób 2 inne położne i 2 lekarzy.... No i tu suprise poczułam małego między nogami jakby miał mi przez tyłek wyskoczyć i wołam ich, że on mi zaraz przez tyłek wyskoczy.... zaczęły się skurcze parte... miałam przeć 3 razy na jednym skurczu.... parłam ok 12-15 razy. Słyszałam jak wołali... ma czarne włoski 😁 i pach udało się mały przyszedł na świat. Nie musiałam odczekać długo i zaraz usłyszałam najpiękniejszy głos na świecie "krzyk mojego maleństwa" to było cudowne uczucie wyłam ze szczęścia jak szalona. Tatuś oczywiście przecinał pępowinę 😁 a potem całował go po całym ciele, aż na buzi była cały umazany w mazi i krwi 🙂 Było ciężko, ale naprawdę się opłacało!! przez całą ciążę ciężko było mi wyobrazić sobie jak on będzie wyglądał itp... wszystko się zmieniło gdy zobaczyłam go na własne oczy 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...