Skocz do zawartości

ata38

Mamusia
  • Liczba zawartości

    6650
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ata38

  1. W nadchodzącym tygodniu powinnam mieć wyniki hp i wizytę na oddziale, na którym rodziłam i pewnie wtedy zdecyduje . Jak będzie wszystko w porządku, to będę się leczyć u mnie w Mielcu, ale jak coś będzie nie tak, to będę jeździć do Rzeszowa...
  2. Dzięki Małalena 🙂 ja też mam dylemat do kogo teraz chodzić. Moja ginka, mimo, że w poprzednich ciążach się sprawdziła, teraz powiedziała, że wszystko jest w porządku, a moja córka była martwa od 4 tygodni... położna na izbie przyjęć w szpitalu po dotknięciu mojego brzucha stwierdziła, że coś jest nie tak... a było to 3 dni po wizycie u lekarza... Na oddziele w szpitalu, też niby najlepsi lekarze są, a nikt po stwierdzeniu ciąży obumarłej nie umiał powiedzieć mi co mnie czeka i jak to będzie wszystko wyglądać, więc naprawdę sama nie wiem, co mam zrobić...
  3. Ale jak już Wam się uda zajść w ciąże, to przynajmniej będziesz spokojna, że nic jej nie grozi... a miesiąc to niewiele... wytrzymasz 🙂
  4. Nie chce siać paniki, ale radzę jak najszybciej udać się do lekarza. U mnie te problemy pojawiły się w 4 miesiącu, lekarz powiedział, że widocznie dziecko się tak ułożyło, a okazało się, że miałam pęknięty pęcherz płodowy i sączyły się wody. Działo się to w okolicach 14-16 tygodnia, a w 21 dowiedziałam się, że moje dziecko nie żyje i ciąża jest martwa właśnie od ok 16 tygodnia. Nie twierdze, że tak jest w Twoim przypadku, ale lepiej to sprawdzić. Może być tak, że masz pęcherz przeziębiony, ale ja jestem na tym punkcie przeczulona, przez moją małą tragedie... Trzymam kciuki, żeby było wszystko w porządku 🙂 Pozdrawiam
  5. Buziaczkaa nie zamartwiaj się, zrób najpierw badania, potem, jak trzeba będzie, to napewno są jakieś leki na te bakterie... Trzymam kciuki, będzie dobrze... 🙂 😉
  6. Zdaje sobie sprawę, że nie mnie pierwszą i ostatnią spotkała taka mała tragedia, do tej poru nawet sobie nie zdawałam sprawy, jak wiele kobiet cierpi z tego powodu... Mam powody do radości, mam dwójkę wspaniałych, zdrowych dzieci, dla których jestem gotowa zrobić wszystko. Teraz, po tym wszystkim jeszcze bardziej doceniam to szczęście, jakie mnie spotkało. Żyje dalej, śmieje się, staram się przyzwyczaić, do tego, co się stało. Marysi już nie pomogę i nie uszczęśliwię jej. Moge tylko żyć tak, żeby patrząc na mnie z góry, uśmiechała się do mnie i cieszyła się, że to właśnie ja jestem jej mamusią...
  7. Dziewczyny, dziękuje za wsparcie, wiem, że czas leczy rany, już jest lepiej, niż było tydzień temu... tylko chciałabym poznać przyczynę mojego poronienia, np jeśli za mało się oszczędzałam, albo Marysia, skoro była chora, albo za słaba, to co jej było... To mnie trapi, a wiem, że nie dowiem się tego... Powoli godzę się, z tym, co się stało, ale boje się, że w końcu o tym zapomnę...
  8. Ja mam żal do Boga... jeszcze nie rozmawiałam z nim o tym, nie pogodziłam się do końca... chyba jeszcze do tego nie dojrzałam...
  9. Ja miałam 3 maja... w 21 tygodniu...
  10. Dziś po raz pierwszy musiałam powiedzieć obcej osobie co się stało... Byłam na zakupach z koleżanką i spotkałam dziewczynę, z którą kiedyś pracowałam, pytała co będę mieć... ... powiedziałam, że miałam córkę...
  11. Dzięki Ci Buziaczkaa 🙂 Będę trzymać kciuki za wizytę i obyś się doczekała Maleństwa 😘 A ile od Twojego zabiegu minęło??
  12. Ja fizycznie czuje się dobrze, zaraz po zabiegu miałam straszne problemy z pokarmem, bo jak to zwykle po porodzie dostałam nawału, nie dało się go odciągać, ciężko było cokolwiek zrobić, ale po 3 dniach przeszło. Krwawiłam tylko w pierwszy dzień, potem tylko czasem jakiś skrzep się pojawiał, ale nieduży, więc chyba jest wszystko w porządku... Powoli maleją mi piersi, może wrócą do rozmiaru z przed ciąży, bo teraz ciężko mi dobrać biustonosz... Ciuchów też nie mam za dużo, mam jeszcze brzuszka trochę, ale to już taki flaczek miękki mi wisi, biodra dość szerokie, ale muszę chodzić w rozmiarze 42, więc za dużo ciuchów nie mam, pracuje nad schudnięciem, ale narazie tylko jedzenie mogę ograniczyć, żadnych wysiłków jeszcze przez jakiś miesiąc...
  13. Małalena, doskonale rozumiem Twoją chęć posiadania dzieci. Ja swoje mam, ale wiem doskonale jakie to uczucie przytulać je do siebie, usłyszeć słowa kocham Cię, mamo... Zawsze chciałam mieć dużo dzieci, sama mam czwórkę rodzeństwa i zawsze namawiałam męża na trójkę... Stało się, co się stało, trudno, trzeba iść dalej, nie ja pierwsza i nie ostatnia... Mój lekarz, który opiekował się mną w szpitalu, jak zapytałam go dlaczego tak się stało, powiedział, że na 100 kobiet, które dziś w nocy zaszły w ciąże, tylko 50 urodzi... Zapytałam dlaczego ja musiałam być w tej gorszej 50-tce...??? Powiedział, że powinnam się cieszyć, bo dwa razy byłam w tej lepszej...
  14. Marysia miała 16 tygodni jak zmarła a urodziłam ją w 21 tygodniu...
  15. olenka_wi napisał: Oleńka kochana, nie zamartwiaj się na zapas, jak jest dobrze i czujesz ruchy, to się nie zamartwiaj 🙂
  16. czytałam Wasze wcześniejsze posty. Podziwiam Was za odwagę, że staracie się o dziecko. Ja po tym wszystkim co przeszłam, chyba nigdy się nie zdecyduje... Teraz poród dla mnie to najgorsze, co może być...
  17. wydawało mi się, że się z tym wszystkim pogodziłam, ale dopiero po porodzie dotarło do mnie co się stało... Dziś już prawie nie płacze, nawet dzieci zauważyły, że mama jest weselsza, tylko czasem jeszcze wspominają, że szkoda, że mia mamy dzidziusia...
  18. Najgorsze było czekanie na poród. Musiałam czekać, aż urodzę naturalnie. Od dnia, w którym usłyszałam wiadomość, że moja Marysia nie żyje do porodu minęło 8 dni, musiałam leżeć w szpitalu i czekać...
  19. Gosia82 dzięki za ciepłe słowa... najgorsze są pytania znajomych, sąsiadów... nie bardzo mam ochotę o tym wszystkim jeszcze opowiadać, bo nie wiem co powiedzieć. Lekarze nie są narazie w stanie powiedzieć co się stało, prawdopodobnie naturalna selekcja,ale czy napewno... Czekam na wynik z hp, może coś wyjaśni... To była moja trzecia ciąża mam dwójkę dzieci i obie ciąże przebiegały bez większych problemów. Cały czas czułam się dobrze, nic mnie nie bolało. Nie wiem co jest nie tak ze mną...
  20. Ważne moje kochane, żebyście tyły, a nie chudły. Ja schudłam 3 kilo w ciągu miesiąca, myślałam, że to dzięki spacerom, a tu okazało się, że moja córeczka zmarła... Pilnujcie tego A zbędne kilogramy też szybko zrzucicie po porodzie.
  21. Mam do Was jeszcze jedno pytanie: jak było u was po zabiegu? Jak długo krwawiłyście? Jak się czułyście? Nie znam nikogo, kto był w takiej sytuacji jak my i nie wiem z kim mam rozmawiać. Lekarza jeszcze nie znalazłam nowego, moją ginke sobie odpowiednio pożyczę, ale najpierw wyniki z hp za jakiś tydzień i wizyta u lekarza w Rzeszowie.
  22. Cześć dziewczyny 🙂 Czy znajdzie się u Was miejsce dla nowej forumowiczki?? Jestem 10 dni po porodzie ciąży martwej... 23 kwietnia byłam na ostatniej wizycie u mojej ginki. Pamiętam, że to był czwartek, piękna, słoneczna pogoda... Odwiedzałam ją regularnie, chodziłam do lekarki co 3 tygodnie, tak na wszelki wypadek.Usłyszałam, po badaniu ginekologicznym, że wszystko jest w porządku, na poniedziałek 27 byłyśmy umówione na usg, myślałam, że poznam płeć dziecka... W sobotę, koło południa zauważyłam lekkie plamienie, od razu pojechaliśmy do szpitala. Położna na izbie przyjęć próbowała podłączyć mi ktg ( byłam w połowie 21 tc) Jak podniosłam koszulkę do góry, dotknęła mojego brzucha i powiedziała, że bardzo mała jest ta ciążą jak na skończone 20 tygodni... nic nie było słychać na ktg... położna uspokoiła mnie, że może dziecko jest za małe i dlatego nic nie słychać... Potem badanie usg, już na oddziele... lekarz nie wiedział jak mi to powiedzieć, zapytał kiedy byłam ostatnio u lekarza i co mi powiedział... szok... Stwierdził, że moje dziecko nie żyje od 7 tygodni, badając wielkość dziecka, nie miałam już wód płodowych... nie wierzyłam, bo jeszcze rano czułam ruchy... powiedział mi, że to widocznie moja psychika tak działała... Zostałam na oddziale patologii ciąży, ale na sali byłam sama... lekarze powiedzieli, że muszę czekać do naturalnego porodu, bo to jest najbezpieczniejsze dla mnie, że dziecku nie pomogą, ale mi mogą... Na 4 dzień podjęto decyzje, że wyślą mnie do Rzeszowa, do szpitala wojewódzkiego, tam mi pomogą... Faktycznie... dostałam w czwartek oksycotynę, pojawiły się lekkie bóle brzucha i skurcze, ale trwało to do niedzieli 3 maja Marysia urodziła się o 23:10, nie widziałam jej... to było najgorsze przeżycie w moim życiu... Poród do najłatwiejszych nie należał, miałam wspaniałą opiekę lekarską i cudowne położne... Dziś mija 10 dni od tego wszystkiego... fizycznie czuje się dobrze, psychicznie dochodzę powoli do siebie, już nie płaczę na reklamach... Boje się... niewiem co dalej... jak mam żyć...
  23. ata38

    **wrzesień 2009 :-)**

    Dobra Bąbelki 🙂 Narazie idę budzić dzieci, dziś musimy wyjść wcześniej , bo bułki musimy kupić. Zaglądnę jak wrócę z przedszkola 🙂
  24. ata38

    **wrzesień 2009 :-)**

    Dalej mnie boli z lewej strony brzucha, tak kuje... ale nogi i plecy już przestały, więc mamy sukces 🙂 Wezmę może później sobie no spe, zobaczę...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...