wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam
na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!
przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂
A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się ratowaniem laktacji.
mam to samo zdanie ....nic na siłe ....bo to męka dla matki i dziecka ...tyle ile miała tyle dałam dla Julci
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam
na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!
przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂
A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się ratowaniem laktacji.
ja tez
okazalo sie ze szczesliwa mama = szczesliwe dziecko
Hej dziewczyny! 😊
Trafiłam na ten wątek, bo też mam łożysko na tylnej ścianie i zastanawiałam się, jak to wpływa na ciążę i poród. Widzę, że wiele z Was miało podobne doświadczenia i uspokoiło mnie to, co pisałyście! 💕
@Bagira, super, że u Ciebie wszystko przebiegło bez problemów! @angela faktycznie - b.dobry tekst,ale czytałam go już wcześniej, bo zaglądam czasem na abcmamy
czy jest bez recepty? Bo jak na receptę to nie ma szans abym się wybrała do lekarza Raczej by mi nie wypissal. On również nie pójdzie ( nawet nie wiesz jaką mielismy kłótnie ostatnio jak mu wspomniałam aby sie wybrał).
Od jakiegoś czasu staramy się intensywnie o dziecko... Zauważyłam też, że mój facet miewa problemy z osiągnięciem pełnej erekcji. Zastanawiam się z czego to może wynikać. Oboje jesteśmy w wieku 34 lat.
Rekomendowane odpowiedzi
czarna79_m
mam to samo zdanie ....nic na siłe ....bo to męka dla matki i dziecka ...tyle ile miała tyle dałam dla Julci
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Louisedg_m
ja tez
okazalo sie ze szczesliwa mama = szczesliwe dziecko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
czarna79_m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach