Skocz do zawartości

MAMA LISTOPADOWA MAGDALENAOS URODZIŁA SYNKA :))))) | Forum o ciąży


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusia
Mój poród czyli 2 tygodnie w szpitalu, złamana kość i 4 kilo szczęścia.
KOCHANI w szpitalu spędziłam około dwóch tygodni,ponieważ mały dostawał antybiotyk,ale po kolei. Przyjechałam do szpitala 10-go,6 dni po terminie,odrazu przebrałam się w koszulkę i poszłam na porodówkę,na próbę OCT,czyli wydajności łożyska.Próba wypadłą dobrze wiec wysłali mnie na patologie,miałam czekać do 13-go na następną próbę OCT,wywoływać nie chcieli...
Dwunastego pod wieczór zauważyłąm troszeczke krwi na bieliźnie,z czasem coraz więcej az pojawiły sie lekkie skurcze.Zbadał mnie ordynator kazal sie spakować,zadzwonic po narzeczonego i zjechac na porodówkę.Akurat tego wieczoru porodówka była puściuteńka a my byliśmy w sali rodzinnej.Na początku było nieźle M. masował mi plecy,polewał gorącą wodą pod prysznicem,rozmawialiśmy oglądaliśmy sale,prawie tańczyliśmy by rozruszać moje biodra. Z czasem bóle krzyżowe promieniujące do miednicy stawały się nieznośne,dostałam czopek i zastrzyk na przyśpieszenie a następnie położna przebiła mi wody.Okazało sie że są zielone wiec porod w wodzie odpada. Kolejne godziny były koszmarem,skurcze miałam krótkie ale bardzo bolesne,rozwarcie postępowało ale na piątym centymtrze nastąpił godzinny kryzys. Krzyczałam w niebogłosy przy każdym skurczu,powstrzymywałam się od płaczu,nie mogłam siadać,nie chciałam kucać,nie mogłam skupić się na oddychaniu.Pot lał się ze mnie a nogi trzesły się ze zmeczenia i bólu. Miałąm podłączoną kroplówkę i w pewnym momencie chcialam poprostu ją wyrwać.Badania podczas skurczy byly okropne,M mial lzy w oczach widzialam ze cierpi patrząć na mnie. Mówiąc szczerze gdyby nie moj narzeczony i cudowna położna Pani Wioletka chyba niedałabym rady. Zaczęłam kucać i przeć a nie było jeszcze pełnego rozwarcia,męczyłam się wiec polozna z innymi pielegniarkami i lekarzem zaczeli wszystko przygotowywać.Po chwili juz parłam,M mowi ze około 20-25 min bo ja juz nie pamiętam. Na początku miałam siły do parcia jak cholera nawet połozne byly pod wrazeniem i lekarz Pan Bartek, "Dziewczyno ile ty masz siły" uslyszalam,ale nie na dlugo,pod koniec bylo ciezko,M przyciskal mi glowe do piersi,lekarz i polozna uciskali brzuch inna trzymala nogi a Pani Wioletka odbierała porod, poczulam jak mnie nacięla,krzyknełam ale gdy uslyszalam "Jeszcze troche za chwile będziesz miała dziecko na brzuchu,widac juz pol główki" dostałam chyba jakiegos powera i pojawił się ON. Byl siny,nie plakał,lekarz z polozna szybko sie nim zajeli a ja powatarzalam jak mantre "czemu on nie placze",lozysko urodzilam w 5 minut, polozna mnie szyla i uspokajała az w koncu zaplakał,dostałam go na sekundke. Nie wierzyłam że to koniec i początek,ze zdołałam to zrobic, że mi się udało. Aleksander ur. 13.11.2010 4 kg i 59 cm. Szesciogodzinny poród, nie popekałam nie mialam krwotoku wszyscy byli pod wrazeniem a ja przezylam najwiekszy bol mojego zycia,ból,szok i szczęście. Okazało sie ze maly złamał mi kosć ogonową i niestey nie karmie piersia tylko przyjmuje srodki przeciwbolowe,ma sie ponoc sama zrosnąć a jak nie to za miesiac operacja.No coz,cos za cos.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...