Skocz do zawartości

Wrześnióweczki 2011 | Forum dla mam


Leginsik_m

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusie
czarna79 napisał(a):
Aniu widze ze PAWEŁEK skonczył 3 m-c wczoraj .....jak nie chcesz nie pisz o tym , ale tak nagle z Twoja mamą cos sie stało ....ciagle pytałam o Ciebie i Pawełka na forum .....bo długo sie nie odzywaliscie 🙂 🙂


dziękuje ze sie o mnie martwilyscie! 😘

zaczelo sie od tego ze trafila dokladnie 21 sierpnia do szpitala bo miala duze problemy z oddychaniem. Lekarze mowili ze to jakas tam choroba nikotynowa, ze da sie wyleczyc, ale to trwa, ja wyladowalam w szpitalu dzien pozniej. Zostala przebadana od A do Z i okazalo sie ze musi miec sciagane wode z okolic serca, potwornie bolesny zabieg, trudno mi w tej chwili opisac wszystko co sie dzialo bo nie pamietam, ale lezala ponad miesiac w szpitalu w Gdansku i ciagle cos tam jej robili. Cierpiala bardzo, ale nie az tak jak to jest w ostatnim stadium raka. Potem wykryto guza na nerce, ale lekarze mowili ze nie ma co sie martwic bo nie ma przerzutow i moze nawet da sie to wyleczyc farmakologicznie. Po tym wszystkim co jej tam robili stan sie poprawil i prawie calkowicie wrocila do formy. Zostala wypisana do domu ale miala ta nerke zalatwic. Umowila sie do onkologai czekala na wizyte. Jak to w Polsce. Potem miala robione biopsje nerki, strasznie plakala, tak jak bolalo, okazalo sie ze wynik jest nieczytelny. Robili drugi raz. Drugi raz horror! Wyszla do domu dzien przed Pawelka chrztem. Wtedy robilismy ostatnie zdjecia z mama. Po 3 tyg trafila z wynikiem do onkologa a ta skierowala ja do szpitala bo stwierdzila ze ta choroba nikotynowa nie jest do konca wyleczona. Lezala w Akademii w Gdansku na oddziale Kardiologii. Objawy z dnia na dzien wracaly z wieksza sily, ale jeszcze chodzila, rozmawiala itd. Jak u niej bylam po raz ostatni powiedziala mi ze lekarze nie wieedza co jej jest i chca ja otworzyc i ewentualnie zrobic co trzeba. Balam sie bardzo. Ona nie mogla doczekac sie operacji, bo tak juz mocno nie mogla oddychac, ze szok. Zrobili operacje nastepnego dnia, wyslalam jej zdjecie Pawelka bo jeszcze mi pisala ze za nim teskni, niestety juz go nie odebrala..... po opreracji zadzwonili i powiedzieli ze czegos takiego jeszcze nie wiedzieli. Przerzuty byly wszedzie, pluca obie nerki, cale serce, macica, jajniki, po prostu wszedzie. Najgorsze bylo to ze to bylo na sercu, wycieli co sie dalo tylko po to zeby mogla oddychac, o chemii nawet mowy nie bylo. Kazali przygotowac sie na najgorsze. To byl ten dzien kiedy Ania wrzucila link o poronieniach, ja ryczalam z dwoch powodow. Nawet wam o tym pisalalm ale wszystko sie skasowalo i stwierdzilam ze tak mialo byc. Mama sie przebuddzila po operacji jeszcze powiedziala ze lekarze jej mowili ze operacja sie udala. Przed polnoca zmarala. Pociesza mnie to ze po prostu zasnela. Nic nie bolalo bo narkoza jeszcze dzialala, spala po niej i we snie serdudzko przestalo bic. Lekarze mowii ze chyba wymodlilismy jej taka smierc, bo jesli by przezyla to zylaby max 3 m -ce i to by byl prawdziwy koszmar! jeden wielki bol na ktory nawet morfina nie pomaga. Pozniej czytalam ze rak serca wystepuje bardzo rzadko i pacjent nie przezywa nawet roku. Ona badala sie, bo jej mama tez mlodo umarla na raka. Nie ma na to mocnych. Nikt nic nie mogl zrobic bo on rozwiajl sie w oczach i nie dawal objawow. A byl wyjatkowo zlosliwy. Wiem ze tak jest dla niej lepiej tylko nie rozumiem dlaczego musiala tak zachorowac. Dobrze ze zdazyla zobaczyc Pawelka. Dziewczyny nie wiem jak mam ukoic bol!!! zaraz by przyszla do mnie na kawe!!!!!zal serce sciska. Na pogrzebie bylo wiecej ludzi niz kiedykolwiek widzialam w naszym kosciele. Wszyscy ja kochali. Ona tak bardzo chciala zyc, ciagle mowila ze ma dla kogo zyc, bala sie co to bedzie a ja jej mowilam ze nie ma sie martwic bo jest coraz lepiej. Ja naprawde tak myslalam. TAta mowil ze nie raz po nocach plakala , bo ja bolalo albo mocno sie bala. Serce mi sie kraje!!!!!!!!!!!!!1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,3 tys.
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • AsiulkaZG83_m

    2069

  • Louisedg_m

    1828

  • czarna79_m

    1239

  • asia19874_m

    1365

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
Witam.
Nie było mnie troszkę, bo przeżywam dramat. Moja mamusia umarła!!!! We wtorek był pogrzeb, a dziś po raz pierwszy wszyscy wrócili do pracy i do szkoły. Zostałam sama z Pawełkiem.Nie chciałam nic pisać, bo już nie mam siły o tym myśleć, ale patrze na jej zdjęcie i nie wiem co ze sobą zrobić. Zawsze o 11 rano przychodziła do mnie na kawę!!!nie umiem znaleźć sobie miejsca wiedząc, że dziś nie przyjdzie.... musiałam do was wejść, muszę jakoś zabić myśli.

o rety Ania wyrazy trzymaj sie Kochana 😘 😘 😘 😘
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aniulka25 napisał(a):
czarna79 napisał(a):
Aniu widze ze PAWEŁEK skonczył 3 m-c wczoraj .....jak nie chcesz nie pisz o tym , ale tak nagle z Twoja mamą cos sie stało ....ciagle pytałam o Ciebie i Pawełka na forum .....bo długo sie nie odzywaliscie 🙂 🙂


dziękuje ze sie o mnie martwilyscie! 😘

zaczelo sie od tego ze trafila dokladnie 21 sierpnia do szpitala bo miala duze problemy z oddychaniem. Lekarze mowili ze to jakas tam choroba nikotynowa, ze da sie wyleczyc, ale to trwa, ja wyladowalam w szpitalu dzien pozniej. Zostala przebadana od A do Z i okazalo sie ze musi miec sciagane wode z okolic serca, potwornie bolesny zabieg, trudno mi w tej chwili opisac wszystko co sie dzialo bo nie pamietam, ale lezala ponad miesiac w szpitalu w Gdansku i ciagle cos tam jej robili. Cierpiala bardzo, ale nie az tak jak to jest w ostatnim stadium raka. Potem wykryto guza na nerce, ale lekarze mowili ze nie ma co sie martwic bo nie ma przerzutow i moze nawet da sie to wyleczyc farmakologicznie. Po tym wszystkim co jej tam robili stan sie poprawil i prawie calkowicie wrocila do formy. Zostala wypisana do domu ale miala ta nerke zalatwic. Umowila sie do onkologai czekala na wizyte. Jak to w Polsce. Potem miala robione biopsje nerki, strasznie plakala, tak jak bolalo, okazalo sie ze wynik jest nieczytelny. Robili drugi raz. Drugi raz horror! Wyszla do domu dzien przed Pawelka chrztem. Wtedy robilismy ostatnie zdjecia z mama. Po 3 tyg trafila z wynikiem do onkologa a ta skierowala ja do szpitala bo stwierdzila ze ta choroba nikotynowa nie jest do konca wyleczona. Lezala w Akademii w Gdansku na oddziale Kardiologii. Objawy z dnia na dzien wracaly z wieksza sily, ale jeszcze chodzila, rozmawiala itd. Jak u niej bylam po raz ostatni powiedziala mi ze lekarze nie wieedza co jej jest i chca ja otworzyc i ewentualnie zrobic co trzeba. Balam sie bardzo. Ona nie mogla doczekac sie operacji, bo tak juz mocno nie mogla oddychac, ze szok. Zrobili operacje nastepnego dnia, wyslalam jej zdjecie Pawelka bo jeszcze mi pisala ze za nim teskni, niestety juz go nie odebrala..... po opreracji zadzwonili i powiedzieli ze czegos takiego jeszcze nie wiedzieli. Przerzuty byly wszedzie, pluca obie nerki, cale serce, macica, jajniki, po prostu wszedzie. Najgorsze bylo to ze to bylo na sercu, wycieli co sie dalo tylko po to zeby mogla oddychac, o chemii nawet mowy nie bylo. Kazali przygotowac sie na najgorsze. To byl ten dzien kiedy Ania wrzucila link o poronieniach, ja ryczalam z dwoch powodow. Nawet wam o tym pisalalm ale wszystko sie skasowalo i stwierdzilam ze tak mialo byc. Mama sie przebuddzila po operacji jeszcze powiedziala ze lekarze jej mowili ze operacja sie udala. Przed polnoca zmarala. Pociesza mnie to ze po prostu zasnela. Nic nie bolalo bo narkoza jeszcze dzialala, spala po niej i we snie serdudzko przestalo bic. Lekarze mowii ze chyba wymodlilismy jej taka smierc, bo jesli by przezyla to zylaby max 3 m -ce i to by byl prawdziwy koszmar! jeden wielki bol na ktory nawet morfina nie pomaga. Pozniej czytalam ze rak serca wystepuje bardzo rzadko i pacjent nie przezywa nawet roku. Ona badala sie, bo jej mama tez mlodo umarla na raka. Nie ma na to mocnych. Nikt nic nie mogl zrobic bo on rozwiajl sie w oczach i nie dawal objawow. A byl wyjatkowo zlosliwy. Wiem ze tak jest dla niej lepiej tylko nie rozumiem dlaczego musiala tak zachorowac. Dobrze ze zdazyla zobaczyc Pawelka. Dziewczyny nie wiem jak mam ukoic bol!!! zaraz by przyszla do mnie na kawe!!!!!zal serce sciska. Na pogrzebie bylo wiecej ludzi niz kiedykolwiek widzialam w naszym kosciele. Wszyscy ja kochali. Ona tak bardzo chciala zyc, ciagle mowila ze ma dla kogo zyc, bala sie co to bedzie a ja jej mowilam ze nie ma sie martwic bo jest coraz lepiej. Ja naprawde tak myslalam. TAta mowil ze nie raz po nocach plakala , bo ja bolalo albo mocno sie bala. Serce mi sie kraje!!!!!!!!!!!!!1


😞
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Maga napisał(a):
aniulka25 napisał(a):
dziekuje za slowa otuchy. Wiecie co jest najgorsze? Ze byla tak mloda!!! miala dopiero 45 lat. Moj najmlodszy brat ma 11 lat i juz jest sierota!mogla jeszcze tyle zyc!!! nie warto badac sie na raka, ona sie badala, chorowala na jakas inna odmiane, ktorej nie znali i nie mogli wykryc. Dzien przed jej smiercia dowiedzielismy sie jak jest tragicznie....
przeprawszam, ze smece, bo wy tu o weselszych sprawach - o szczepieniach, ale musialam sie wygadac, bo wszystko inne dla mnie przestalo miec znaczenie....a ida te straszne swieta!


straszna choroba.. bliskiej mi osobie sie udalo wygrac z nia.. a Tqoja mama taka mloda.. bardzo mi przykro..
a kto zaopiekuje sie bratem kochana..?


jest jeszcze siosta 15 lat i brat 19. Tata sie nimi zjamie, ja mieszkam zaraz obok nich. Bede robic obiady pomagac sprzatac, prac. Dzis musze przebrac mamy ubrania. BArdzo sie boje! chociaz najgorasza byla siatka ze szpitala, tam bylo wszystko czego ostatnio uzywala. Nawet krzyzowki niedokonczone, ktore jej kupilam.........

jeszcze raz dziekuje za wsparcie w tych potwornych chwilach!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
czarna79 napisał(a):
Aniu widze ze PAWEŁEK skonczył 3 m-c wczoraj .....jak nie chcesz nie pisz o tym , ale tak nagle z Twoja mamą cos sie stało ....ciagle pytałam o Ciebie i Pawełka na forum .....bo długo sie nie odzywaliscie 🙂 🙂


dziękuje ze sie o mnie martwilyscie! 😘

zaczelo sie od tego ze trafila dokladnie 21 sierpnia do szpitala bo miala duze problemy z oddychaniem. Lekarze mowili ze to jakas tam choroba nikotynowa, ze da sie wyleczyc, ale to trwa, ja wyladowalam w szpitalu dzien pozniej. Zostala przebadana od A do Z i okazalo sie ze musi miec sciagane wode z okolic serca, potwornie bolesny zabieg, trudno mi w tej chwili opisac wszystko co sie dzialo bo nie pamietam, ale lezala ponad miesiac w szpitalu w Gdansku i ciagle cos tam jej robili. Cierpiala bardzo, ale nie az tak jak to jest w ostatnim stadium raka. Potem wykryto guza na nerce, ale lekarze mowili ze nie ma co sie martwic bo nie ma przerzutow i moze nawet da sie to wyleczyc farmakologicznie. Po tym wszystkim co jej tam robili stan sie poprawil i prawie calkowicie wrocila do formy. Zostala wypisana do domu ale miala ta nerke zalatwic. Umowila sie do onkologai czekala na wizyte. Jak to w Polsce. Potem miala robione biopsje nerki, strasznie plakala, tak jak bolalo, okazalo sie ze wynik jest nieczytelny. Robili drugi raz. Drugi raz horror! Wyszla do domu dzien przed Pawelka chrztem. Wtedy robilismy ostatnie zdjecia z mama. Po 3 tyg trafila z wynikiem do onkologa a ta skierowala ja do szpitala bo stwierdzila ze ta choroba nikotynowa nie jest do konca wyleczona. Lezala w Akademii w Gdansku na oddziale Kardiologii. Objawy z dnia na dzien wracaly z wieksza sily, ale jeszcze chodzila, rozmawiala itd. Jak u niej bylam po raz ostatni powiedziala mi ze lekarze nie wieedza co jej jest i chca ja otworzyc i ewentualnie zrobic co trzeba. Balam sie bardzo. Ona nie mogla doczekac sie operacji, bo tak juz mocno nie mogla oddychac, ze szok. Zrobili operacje nastepnego dnia, wyslalam jej zdjecie Pawelka bo jeszcze mi pisala ze za nim teskni, niestety juz go nie odebrala..... po opreracji zadzwonili i powiedzieli ze czegos takiego jeszcze nie wiedzieli. Przerzuty byly wszedzie, pluca obie nerki, cale serce, macica, jajniki, po prostu wszedzie. Najgorsze bylo to ze to bylo na sercu, wycieli co sie dalo tylko po to zeby mogla oddychac, o chemii nawet mowy nie bylo. Kazali przygotowac sie na najgorsze. To byl ten dzien kiedy Ania wrzucila link o poronieniach, ja ryczalam z dwoch powodow. Nawet wam o tym pisalalm ale wszystko sie skasowalo i stwierdzilam ze tak mialo byc. Mama sie przebuddzila po operacji jeszcze powiedziala ze lekarze jej mowili ze operacja sie udala. Przed polnoca zmarala. Pociesza mnie to ze po prostu zasnela. Nic nie bolalo bo narkoza jeszcze dzialala, spala po niej i we snie serdudzko przestalo bic. Lekarze mowii ze chyba wymodlilismy jej taka smierc, bo jesli by przezyla to zylaby max 3 m -ce i to by byl prawdziwy koszmar! jeden wielki bol na ktory nawet morfina nie pomaga. Pozniej czytalam ze rak serca wystepuje bardzo rzadko i pacjent nie przezywa nawet roku. Ona badala sie, bo jej mama tez mlodo umarla na raka. Nie ma na to mocnych. Nikt nic nie mogl zrobic bo on rozwiajl sie w oczach i nie dawal objawow. A byl wyjatkowo zlosliwy. Wiem ze tak jest dla niej lepiej tylko nie rozumiem dlaczego musiala tak zachorowac. Dobrze ze zdazyla zobaczyc Pawelka. Dziewczyny nie wiem jak mam ukoic bol!!! zaraz by przyszla do mnie na kawe!!!!!zal serce sciska. Na pogrzebie bylo wiecej ludzi niz kiedykolwiek widzialam w naszym kosciele. Wszyscy ja kochali. Ona tak bardzo chciala zyc, ciagle mowila ze ma dla kogo zyc, bala sie co to bedzie a ja jej mowilam ze nie ma sie martwic bo jest coraz lepiej. Ja naprawde tak myslalam. TAta mowil ze nie raz po nocach plakala , bo ja bolalo albo mocno sie bala. Serce mi sie kraje!!!!!!!!!!!!!1


Boże popłakałam się...Aniu trymajcie się dzielnie...nic nie jestem więcej w stanie napisać........
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
dziekuje za slowa otuchy. Wiecie co jest najgorsze? Ze byla tak mloda!!! miala dopiero 45 lat. Moj najmlodszy brat ma 11 lat i juz jest sierota!mogla jeszcze tyle zyc!!! nie warto badac sie na raka, ona sie badala, chorowala na jakas inna odmiane, ktorej nie znali i nie mogli wykryc. Dzien przed jej smiercia dowiedzielismy sie jak jest tragicznie....
przeprawszam, ze smece, bo wy tu o weselszych sprawach - o szczepieniach, ale musialam sie wygadac, bo wszystko inne dla mnie przestalo miec znaczenie....a ida te straszne swieta!

Aniu wiem co cujesz moj tata zmarł jak miałam 14lat 😞
wiecie co tragedia jak ten rak niszczy ludzi ja mialam kolezanke kiedys rowiesniczke dwa lata chorowala zmarła w wieku 11lat 😞 a teraz z mojej rodzinnej miejscowosci tez sasiasdka ma 38lat troje dzieci 17lat,10 i 7 dramat 😞
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
agata82 napisał(a):
nigdy nie wiadomo co bedzie nastepnego dnia, za tydzień, za miesiac... takie rzeczy uswiadamiaja, ze trzeba sie cieszyc bliskimi, zyciem bo nigdy nie wiadmo ile mamy czasu 😞

dokladnie ja teraz to mamie krzycze zeby chodziła do lekarza pilnowala bo ma wiecznie problem z sercem na a zycie zyciem nigdy nie wiadomo co nasz spotka mój mąż jezdzi tymi tirami wiecznie dygam sie o niego jak musi druga dobe jechac bez snu a zreszta on moze jechac dobrze a ktos....tak zginął rok temu jego kolega rok czy dwa starszy dziecko dwuletnie zona w ciazy a jemu koles wjechal znalezli go przewieszonego przez szybe spalił sie 😮
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
czarna79 napisał(a):
Aniu widze ze PAWEŁEK skonczył 3 m-c wczoraj .....jak nie chcesz nie pisz o tym , ale tak nagle z Twoja mamą cos sie stało ....ciagle pytałam o Ciebie i Pawełka na forum .....bo długo sie nie odzywaliscie 🙂 🙂


dziękuje ze sie o mnie martwilyscie! 😘

zaczelo sie od tego ze trafila dokladnie 21 sierpnia do szpitala bo miala duze problemy z oddychaniem. Lekarze mowili ze to jakas tam choroba nikotynowa, ze da sie wyleczyc, ale to trwa, ja wyladowalam w szpitalu dzien pozniej. Zostala przebadana od A do Z i okazalo sie ze musi miec sciagane wode z okolic serca, potwornie bolesny zabieg, trudno mi w tej chwili opisac wszystko co sie dzialo bo nie pamietam, ale lezala ponad miesiac w szpitalu w Gdansku i ciagle cos tam jej robili. Cierpiala bardzo, ale nie az tak jak to jest w ostatnim stadium raka. Potem wykryto guza na nerce, ale lekarze mowili ze nie ma co sie martwic bo nie ma przerzutow i moze nawet da sie to wyleczyc farmakologicznie. Po tym wszystkim co jej tam robili stan sie poprawil i prawie calkowicie wrocila do formy. Zostala wypisana do domu ale miala ta nerke zalatwic. Umowila sie do onkologai czekala na wizyte. Jak to w Polsce. Potem miala robione biopsje nerki, strasznie plakala, tak jak bolalo, okazalo sie ze wynik jest nieczytelny. Robili drugi raz. Drugi raz horror! Wyszla do domu dzien przed Pawelka chrztem. Wtedy robilismy ostatnie zdjecia z mama. Po 3 tyg trafila z wynikiem do onkologa a ta skierowala ja do szpitala bo stwierdzila ze ta choroba nikotynowa nie jest do konca wyleczona. Lezala w Akademii w Gdansku na oddziale Kardiologii. Objawy z dnia na dzien wracaly z wieksza sily, ale jeszcze chodzila, rozmawiala itd. Jak u niej bylam po raz ostatni powiedziala mi ze lekarze nie wieedza co jej jest i chca ja otworzyc i ewentualnie zrobic co trzeba. Balam sie bardzo. Ona nie mogla doczekac sie operacji, bo tak juz mocno nie mogla oddychac, ze szok. Zrobili operacje nastepnego dnia, wyslalam jej zdjecie Pawelka bo jeszcze mi pisala ze za nim teskni, niestety juz go nie odebrala..... po opreracji zadzwonili i powiedzieli ze czegos takiego jeszcze nie wiedzieli. Przerzuty byly wszedzie, pluca obie nerki, cale serce, macica, jajniki, po prostu wszedzie. Najgorsze bylo to ze to bylo na sercu, wycieli co sie dalo tylko po to zeby mogla oddychac, o chemii nawet mowy nie bylo. Kazali przygotowac sie na najgorsze. To byl ten dzien kiedy Ania wrzucila link o poronieniach, ja ryczalam z dwoch powodow. Nawet wam o tym pisalalm ale wszystko sie skasowalo i stwierdzilam ze tak mialo byc. Mama sie przebuddzila po operacji jeszcze powiedziala ze lekarze jej mowili ze operacja sie udala. Przed polnoca zmarala. Pociesza mnie to ze po prostu zasnela. Nic nie bolalo bo narkoza jeszcze dzialala, spala po niej i we snie serdudzko przestalo bic. Lekarze mowii ze chyba wymodlilismy jej taka smierc, bo jesli by przezyla to zylaby max 3 m -ce i to by byl prawdziwy koszmar! jeden wielki bol na ktory nawet morfina nie pomaga. Pozniej czytalam ze rak serca wystepuje bardzo rzadko i pacjent nie przezywa nawet roku. Ona badala sie, bo jej mama tez mlodo umarla na raka. Nie ma na to mocnych. Nikt nic nie mogl zrobic bo on rozwiajl sie w oczach i nie dawal objawow. A byl wyjatkowo zlosliwy. Wiem ze tak jest dla niej lepiej tylko nie rozumiem dlaczego musiala tak zachorowac. Dobrze ze zdazyla zobaczyc Pawelka. Dziewczyny nie wiem jak mam ukoic bol!!! zaraz by przyszla do mnie na kawe!!!!!zal serce sciska. Na pogrzebie bylo wiecej ludzi niz kiedykolwiek widzialam w naszym kosciele. Wszyscy ja kochali. Ona tak bardzo chciala zyc, ciagle mowila ze ma dla kogo zyc, bala sie co to bedzie a ja jej mowilam ze nie ma sie martwic bo jest coraz lepiej. Ja naprawde tak myslalam. TAta mowil ze nie raz po nocach plakala , bo ja bolalo albo mocno sie bala. Serce mi sie kraje!!!!!!!!!!!!!1

brak słow ....popłakałam się....Boze dlaczego???????
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
karolajna1988 napisał(a):
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam


na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Dziewczyny wierzycie w to ze ona dalej zyje?Dalam jej do trumny moj ukochany rozaniec, ktory zawsze mi pomagal, zeby teraz jej pomagal. W dzien operacji tez go sciskalam ale juz nie pomogl, wiec nie wiem w co mam wierzyc... ksiadz mowil ze mamy sie do niej zwracac ona nam zawsze pomoze jako nasza mama, ale w tych chwilach to marne pocieszenie....chcialabym zeby przyszla i mi powiedziala ze jest jej dobrze. Wtedy bym pogodzila sie z losem....Ona ciagle na mnie patrzy ze zdjecia! tak ladnie na nim wyglada, tak ona, mam wrazenie ze zaraz przyjdzie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
Dziewczyny wierzycie w to ze ona dalej zyje?Dalam jej do trumny moj ukochany rozaniec, ktory zawsze mi pomagal, zeby teraz jej pomagal. W dzien operacji tez go sciskalam ale juz nie pomogl, wiec nie wiem w co mam wierzyc... ksiadz mowil ze mamy sie do niej zwracac ona nam zawsze pomoze jako nasza mama, ale w tych chwilach to marne pocieszenie....chcialabym zeby przyszla i mi powiedziala ze jest jej dobrze. Wtedy bym pogodzila sie z losem....Ona ciagle na mnie patrzy ze zdjecia! tak ladnie na nim wyglada, tak ona, mam wrazenie ze zaraz przyjdzie.

ANia kochana.. ja nie potrafie odpowiedziec....
brak mi słów
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
achm napisał(a):
karolajna1988 napisał(a):
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam


na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!


przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
aniulka25 napisał(a):
Dziewczyny wierzycie w to ze ona dalej zyje?Dalam jej do trumny moj ukochany rozaniec, ktory zawsze mi pomagal, zeby teraz jej pomagal. W dzien operacji tez go sciskalam ale juz nie pomogl, wiec nie wiem w co mam wierzyc... ksiadz mowil ze mamy sie do niej zwracac ona nam zawsze pomoze jako nasza mama, ale w tych chwilach to marne pocieszenie....chcialabym zeby przyszla i mi powiedziala ze jest jej dobrze. Wtedy bym pogodzila sie z losem....Ona ciagle na mnie patrzy ze zdjecia! tak ladnie na nim wyglada, tak ona, mam wrazenie ze zaraz przyjdzie.


Aniu to marne pocieszenie ale mama zawsze będzie przy Tobie i będzie sie Wami opiekować 🙂 ja wierzę, że moi zmarli bliscy strzegą mnie...powinna być z Wami ale teraz przynajmniej nie cierpi..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
agata82 napisał(a):
achm napisał(a):
karolajna1988 napisał(a):
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam


na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!


przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂

A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się ratowaniem laktacji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się wywoływaniem laktacji.


wiadomo,że to nie koniec świata i,że mm to nie tragedia; jednak mleko matki jest lepsze dla dziecka i sądzę,że jak można to warto je podawać; no ale oczywiście nic na siłe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
agamu napisał(a):
agata82 napisał(a):
achm napisał(a):
karolajna1988 napisał(a):
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam


na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!


przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂

A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się ratowaniem laktacji.

mam to samo zdanie ....nic na siłe ....bo to męka dla matki i dziecka ...tyle ile miała tyle dałam dla Julci
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
agamu napisał(a):
agata82 napisał(a):
achm napisał(a):
karolajna1988 napisał(a):
wiecie co stwierdzam ze nie ratuje już laktacji... nie mam siły to co podje z cycka to podje a reszte dokarmie fakt szkoda bo fajnie jest tak blisko być z dzieckiem .. ale ja naprawde sily juz nie mam


na pewno jest to ciężkie ale jak jest co ratować to ratuj! ja od samego początku nie miałam wystarczającej ilości pokarmu; dziecko nie przybierało prawidłowo na wadze; przez 2 tygodnie karmiłam piersią, dokarmiałam mm i po każdym karmieniu walczyłam z laktatorem; nie przyniosło to efektu-obwiniam stres, do tej pory nie mogę się wyluzować; karmię cały czas mieszanie czyli coś tam je z piersi i resztę butelką; mimo ,iż walczą z latatorem nie mogę pobudzić laktacji i jakoś mi z tym źle; jednak dziecię me jak już mu nic nie leci to nie chce być przy piersi tylko płacze; jest to po pierwsze przykre a po drugie to karmienie mieszane jest b.męczące i dłuzej trwa niż każde z osobna; musisz mieć albo przygotowaną mieszankę albo po nakarmieniu piersią przygotowywać co wiążę się często(w moim przypadku) z płaczem dziecka;piszę to tylko dlatego abyś się jeszcze zastanowiła; jak jest co ratować to ratuj ; ja straszenie żałuję że nie mogę pobudzić laktacji; będę 3mać kciuki!!


przyłączam się 🙂 jak jest co ratować to warto 🙂może to chwilowy kryzys? a wiadomo, że takich nie brakuje. Ja od początku ściągam i podaję w butelce(Mała nie chciała ssać w ogóle piersi), wymaga to niezłej gimnastyki ale jakoś się udaje, nie raz jestem sfrustrowana i załamana brakiem czasu, kombinowaniem, zeby wszystko było regularnie, przerwy nie za długie itd. ale wtedy sobie powtarzam, że jeszcze trochę, miesiąc, dwa a później będzie już lepiej jak wprowadzę inne rzeczy. To jest tylko kilka miesięcy a zaprocentuje Ali na lata. Dzięki Bogu pokarm mam, choć stale o niego walczę. Gdybym go nie miała to pewnie przeszła bym na mm ale zaparłam się i pociągnę to ile się da 🙂

A ja uważam, ża bez sensu jest na siłę utrymywanie laktacji... przecież to nie koniec świata,a męczenie i siebie i dziecka, które jest głodne a tam nic nie leci nie ma sensu moim zdaniem...no chyba, że komuś sprawia mega przyjemnosć karmienie piersia. Fakt faktem jest ta wieź , ale ja nie uważam, żeby między mną a Gabrysią była jakaś mniejsza przez to, że jest na mm...i ja się cieszę żę przeszłam na mm, a nie męczyłam się ratowaniem laktacji.

ja tez
okazalo sie ze szczesliwa mama = szczesliwe dziecko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...