Skocz do zawartości

Poród ze ZZO | Forum dla mam


Sathi_m

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusie
Z możliwości skorzystania ze znieczulenia byłam zadowolona - zwłaszcza, że tam gdzie rodziłam nie dawali tak ot. Trzeba było mieć załatwioną szkołę rodzenia (odpowiednią ilość godzin w ich szkole; aby dobrze współgrać później z personelem) oraz rozmowę z anestezjolog (czy się kwalifikuje - bo nie każdy może je mieć).

Na poród oczekiwałam od tygodnia już w szpitalu, na oddziale patologii ciąży. Nie działo się nic złego, po prostu trafiały tam również kobiety po terminie – czyli takie jak ja. 😎
Będąc tam dostawałam oczywiście kroplówkę z okscytocyną na wywoływanie skurczów. Przed porodem dostałam ją dwa razy – raz właśnie w dniu porodu (no niedokładnie może dniu, bo urodziłam nocy, a to już był następny dzień 😉).

Skurcze czułam cały dzień, ale te mocniejsze zaczęły się wieczorem. Tak silne, że jak już od nich przyklękłam to nie mogłam się podnieść. Musiałam poprosić inne pacjentki z pokoju aby wezwały pielęgniarki. Te zbadały sytuację, przygotowały mnie do porodu, etc. W międzyczasie dałam znać komórką mojemu M by przyjeżdżał – ledwo dojechał do domu po wizycie u mnie a już musiał wracać.

Mój misiek jak wpadł na oddział to pierwsze co zaczął ustawiać pielęgniarki co mają robić… 😁 He, He, z paniki trochę mu się role pomyliły, ale panie z uśmiechem go uspokoiły, wyjaśniły, że wszystko porządku, itd. 😆 Ja się akurat prysznicowałam. Trochę długo, bo zaniepokojeni wszyscy zaczęli zaglądać do mnie czy wszystko okej. A ja się z bólu guzdrałam. 🤢

Trafiłam na oddział. Nie mogłam sobie poradzić z bólu. Krzyczałam, coś bredziłam… Dopóki położna nie przyszła i przypomniała mi wszystkiego jak to miało być z oddychaniem i tym wszystkim. Ale jej byłam za to wdzięczna! 😆 I szkoła rodzenia też nie poszła na marne. Umyśliłam sobie wtedy, że kiedy idzie skurcz muszę z całej siły rozprostować parce u rąk – i nie wolno mi ich zaciskać! W ten sposób skupiałam się na rękach, oddechu (mój facet mi pomagał w tym, liczył, itd.), a nie na bólu.

Niestety – mimo bólów skurcze były za słabe. Nie porodowe.

Podano mi oksytocynę. Musiałam cały czas leżeć, bo byłam cały czas podpięta pod ktg.

W końcu przyszła pora znieczulenia. Na ten czas mój M musiał wyjść. Wbijali mi się w plecy dwa razy („panie doktorze, ale to nie tu, to tu niżej” – słowa pielęgniarki po pierwszym wkłuciu… 🥴 ). Do tego musiałam siedzieć w bardzo dziwnej i niewygodnej pozycji. Jak się okazało za mocno znieczulili...

Mój M wrócił na salę. Komórka anestozjologa zaczęła dzwonić jakąś trąbkową melodyjkę, heh. 😉 A ja pamiętam, że sam lekarz zaczął śpiewać "A wszystko to, bo ciebie kocham!"... Nagle nie wiedziałam czy płakać, czy się śmiać, takie to było zabawnie adekwatne. 😁 😉 Akcja porodowa miała dalej iść. Bóle mijały...ale łącznie ze skurczami. Przestałam mieć skurcze.

Nagle ktg oszalało. Maszyna zaczęła dudnić, wyć i cała się trząść. Zbiegł się chyba cały oddział. Kilka pielęgniarek, lekarzy. Nikt mi nic nie powiedział co się wtedy działo, ale ja dziś wiem: ustały skurcze, akcja porodowa, a tętno dziecka waliło. W oczach wszystkich niepewność. Wyprosili mojego M. Nikt nie miał czasu z nim porozmawiać. Biedny chodził po korytarzu i się modlił. Zawołali kolejnego lekarza, który przyjechał właśnie, albo z tym całym próżno ciągiem, vakum, czy kleszczami… Nie wiem. Wiem tylko, że jak o zobaczyłam to się przeraziłam, bo nie chciałam tak małego urodzić!

Cały zespół lekarski zebrał się wokół mnie i czekał bym im dała znać kiedy poczuję skurcz... a ja nic... Musiałam się opanować. Zamknęłam oczy i starałam się wczuć w siebie, czy na pewno nic nie czuję?... 🥴 Nie, może jednak coś? Coś ledwo czułam (do dziś nie jestem tego pewna, czy jednak sobie nie wyobraziłam), no ale zaczęłam dawać im wtedy znać, właśnie przy tych niby skurczach. Więc oni wtedy wymusili mi parcie – jeden lekarz naciskał na brzuch łokciem. Wiem, że nie powinno się tak robić, niby czytałam… Ale wtedy czułam, ze tak trzeba! Musiałam wtedy wstrzymać oddech, najpierw nie mogłam, puszczałam, ale potem lekarz powiedział, że muszę! …

… I po trzech razach mały wyszedł! Położna szybko przecięła pępowinę, a w międzyczas któryś z lekarzy poszedł do mojego M i pozwolił mu już wejść. Już z korytarza słyszał płacz małego. Dostał go na ręce, później ja na brzuch.

Po chwili położna zabrała malutkiego do badań („opalał się pod lampą” – jak wspomina mój M 😉). Zachwycała się nim, bo urodził się naprawdę śliczny, bez śladu tego co właśnie przebył. Dostał pełną punktację, nic mu nie było. 🙂

Mnie natomiast zszywano – pół godziny. Cieszyłam się, że pozwoliłam na nacięcie, bo i bez tego popękałam na całego – łącznie z szyjką macicy. Oczywiście zszywania też nie czułam – znieczulenie trzymało. Kiedy mnie szyto zastanawiałam się co z małym – nie słyszałam go w ogóle, nie płakał! A on tam grzecznie się rozglądał… Heh. 😉 Wrócił do mnie i pojechaliśmy na oddział poporodowy.

Jednak to nie był koniec kłopotów ze znieczuleniem. W dniu, w którym opuszczałam szpital wyszły powikłania - ból głowy, jakiego w całym swym życiu nie doświadczyłam. Nie mogłam opiekować się dzieckiem... gorzej - nie mogłam podnieść się z łóżka, dojście do toalety to był wyczyn. Nie mogłam poruszać głową, szyjką, karkiem, chciało mi się wymiotować, śliniłam się. Mój facet pojechał do szpitala szukać pomocy, a jedyne co się dowiedzieliśmy to, że mam pić kawę, brać tabletki przeciwbólowe - i przeczekać...

Po porodzie takie bóle łapały mnie często, co chwila. Nie ułatwiało to opieki na dzieckiem, jak się można domyślić. Z czasem stały się rzadsze… Jednak do dziś nawracają – i wiem, że jedyne co mogę to tylko przeczekać, bo nic z leków nie pomaga. 😞
Tak było u mnie. Choć wierzę, że takie przypadki powikłań z ZZO to nie reguła.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
O jej, no niezła historia, jak z jakiegoś filmu...
Ja też miałam poród z zzo... Ale żadnej szkoły rodzenia nie miałam ani rozmowy z anestezjologiem... Jak zajechałam na porodówkę to położna spytała od razu czy chcę zzo... Pobrali mi krew i za godzinę były wyniki, więc przyszedł anestezjolog. Mój Artur był ciągle ze mną... Ja usiadłam na brzegu łóżka, położna z przodu mnie trzymała... po prostu mnie przytuliła, żebym się nie ruszyła... a anestezjolog robił swoje... Mówił mi po kolei co robi.. Najpierw odkaził plecy, coś przykleił. Znieczulił miejsce wkłucia cienką igłą... a później wbił się grubą do kręgosłupa... przeprowadził tą sondę po całych plecach, tak że przez ramie miałam tą linkę i aplikowałam sobie dawkę znieczulenia taką pompką... Zrobił to profesjonalnie... ale może dlatego, że zoo w Belgii to standard, jest darmowe i nie trzeba mieć żadnej szkoły... no śmiechu warte jak dla mnie... każdej kobiecie się ono należy, aby ulżyć w cierpieniu... Ja powikłań nie miałam, tylko kilka dni po porodzie miałam takie krostki swędzące wokół wkłucia, ale ponoć to normalne.. po ok 7 dniach zeszło...
I mi nie znieczuliło dobrze lewej strony pleców, troszkę bolało, ale znośnie... Ale ponoć to tez jest normalne, że niektórym kobietom jedną stronę bardziej znieczula niż drugą...
Podsumowując... gdyby nie zzo to chyba bym umarła na porodówce 🙂 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Przed porodem myślałam o tym, żeby rodzić bez znieczulenia, ale na porodówce, gdy zapytano mnie czy chcę, od razu odpowiedziałam, że tak 😁 Szkoda tylko, że w szpitalu, gdzie rodziłam po zzo nie można już chodzić, żeby sobie pomóc. Przez tą godzinę, gdy znieczulenie działało miałam okazję trochę odpocząć i SMSy popisać 😜 Musiałam tylko ręką kontrolować kiedy skurcz idzie, żeby dotleniać Córcię (na KTG też to było widać, ale było z tyłu więc zamiast zaglądać to wolałam rękę na brzuchu po prostu trzymać). Szybko przestało działać, a drugiej dawki nie zdążyłam dostać, bo przyszły skurcze parte i urodziłam Ulę 😁 Dlatego zastanawiam się czy ta godzina ulgi warta była tyle zachodu 😜 Żadnych skutków ubocznych po znieczuleniu nie miałam, ale i tak myślę, żeby drugi poród na żywca przeżyć, może tym razem dam radę i nie wymięknę 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące później...
tez mialam zzo i zaluje, bo mala mogla byc ze mna w ciagu kilku godzin a tak akcja porodowa ustala i zakoczylo sie cesarka... nastepne dziecko chce rodzic naturalnie i mam nadzieje, ze nie wymiekne 😜
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
  • Mamusie
Jej Dziewczyny ja mialam mega pecha, jak przy 6 cm rozwarcia (to chyba fatycznie najgorsza kulminacja bolu sie zaczyna)dostalam ZZO to malo nie podskoczylam ze szczescia ale niestety zadzialalo TYLKO z prawej strony i wyszlo tak ze z lewej strony czulam wszystkie te cholerne bole, na dodatek krzyzowe, do tego bylam oczywiscie unieruchomiona, i suma sumarum skonczylo sie cesarka po niemal calym dniu rodzenia 😠 na szczescie powiklan po tym brak ! mysle ze gdybym nie dostala tego znieczulenia to lepiej bym znosila skurcze, bo moglabym przy nich ustawiac sie tak zeby je troszke lzej odczuwac a tak to wyszlo ze musialam caly czas plackiem lezec. Mi kompletnie nie pomoglo, bo czulam wszystko.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Ja też robiłam Córkę na zzo 🙂 Jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję coś takiego przyjąć. U mnie znieczulenie było podawane jak kroplówka żyłką do pleców a więc działało cały czas tak samo i nie czułam bólu i nie musiałam nic sobie sama pompować 🙂 Minusów jak dla mnie nie ma żadnych ponieważ Córkę rodziłam 110 godzin i 12 minut ( prawie 5 dni ) a więc ostatnie 20 godzin spędziłam na ZZO i dziękuję Bogu za nie 🙂 ZZO podali mi przy 6 cm rozwarcia a może 7cm nie pamiętam dokładnie 🙂 Poza tym przyjęłam morfinę dwa razy i gaz ( rodziłam w UK ) i też polecam z mężem mamy ubaw do tej pory co robiłam jak byłam na tzw. haju hahaha 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
monisiaj22 napisał(a):
o rany 5 dni porod?!?!?! masakra. Dlaczego tak dlugo czekali? Po cesarce mialam jeszcze chyhba dobe epidural podlaczony z mozliwoscia dozowania jakby bol sie zwiekszal, fajna sprawa, szkkoda ze podczas porodu sie nie udalo.


Rodziłam Małą w UK a tutaj mówią, że poród ma się odbyć jak najbardziej naturalnie ponieważ to dziecko i ciało kobiety wie co i jak w swoim czasie 🤨 Z Alą było wszystko było dobrze ale źle leżała dlatego poród trwał tak długo ponieważ źle się pchała i nie robiła rozwarcia. Położne twierdziły, że nie dadzą oxy bo to nienaturalne i ból gorsze 🤨 W trakcie okazało się, że mam zakażenie wód płodowych to zamiast zrobić cc albo przyspieszyć dali mi antybiotyk na to zakażenie - a więc w między czasie takiej męczarni musiałam jeszcze pamiętać o braniu leku..... Byłam w szpitalu 5 razy za szóstym mnie zostawili i wtedy dostałam zzo i urodziłam 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 miesiące później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...