Skocz do zawartości

Mamusie z Krakowa i okloic!! | Forum o ciąży


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 11,1 tys.
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • asiula83

    1894

Karina wstydź się głodzić Paulinkę, masakra hihihi.

Daga nie wyślemy prezentu paczką tylko normalnie bezczelnie wryjemy się na urodziny, no może nie w dzień kiedy będzie rodzina ale w tygodniu, i już 🙂
Ja sobie nie wyobrażam aby zięciowi jedynemu wysyłać paczki hihihi.
Tak ze ciociu Elu szykuj się bo my tam wpadamy 🙂

Oczywiście Karina czy Daga mam auto to luzik 🙂
Ania weźmie Krysie i Asie 😁
Ale super się wryłyśmy, uwielbiam to hihihihi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to dobrze ze masz Auto bo ja nie mam ani tego ani prawa jazdy 😁 Ja bym chetnie sie Wami spotkala 🙂 moze jakos tydzien przed urodzinami Bartusia albo tydzien po??
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A chętnie zapraszamy 🙂
Tylko moze gdzieś w kwietniu 🙂 bo teraz urodzinki a w miedzy czasie mąż bedzie malował ale jak skonczy to oczekuje was 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie co z Asia??

Ja bede napewno tym razem 🙂 W kwietniu fajnie, bedzie cieplej i dzieciaki podrosna 🙂 Tylko W kwietniu Ania moze nie dojechac jak Szymon zechce sie pojawic w tym czasie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asia nie rob nam wiecej tego bo sie martwimy!!

Ja juz w domku 🙂 Zapisal mi krążki dopochwowe. Mowi ze tak samo skuteczne jak tabletki i plastry 🙂 takze dziewczyny od pierwszego dnia misiaczki lecimy z antykoncepcja 🙂 🙂
Tak poza tym to macica wrocila do normy i wszystko gra. Musze tylko isc pod koniec kwietnia na cytologie 🙂 A szkrab mojej sistry wazy juz 1300 gram 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Pojechałam do szpitala nieco za szybko. Położyli mnie na
przedporodową, ale nic się nie działo, więc gin wysłała mnie na oddział patologii ciąży, żebym wrzasków nie słuchała i się za mocno nie spłoszyła. No, potem ja za to spłoszyłam wszystkie laski z sali, jak mi się skurcze zaczęły a nikt nie wierzył. Jakoś tak mi się ciągle chciało czekolady, ale takiej do picia i tak sobie myslałam, że muszę mieć dużo siły, no to wpadłam na genialny pomysł: zejdę na
dół, bo nic się za bardzo jeszcze nie dzieje i sobie kupię
zautomatu. No to wzięłam kasę i poszłam. Trochę musiałam przystawać na pięterkach ale zlazłam z drugiego jako tako i myk pod automat. A tam mi kasy zabrakło. Musiałam iść spowrotem na górę, ale nie odpuściłam i zeszłam jeszcze raz. Kupiłam tą czekoladę, wejść już
było jakby ciężej, ale nie zwracałam na to specjalnej uwagi tylko trenowałam oddechy. Czekoladę wypiłam i wzięli mnie na ktg. Na ktg kazali leżeć, a leżeć już nie mogłam. Położna do mnie: jak skurcze?
Ja: no strasznie mocne. Ona,że żadne straszne, bo nic na aparacie nie widać. I poszła. Jak wróciła, to już siedziałam i zapowiedziałam, że leżeć nie będę, bo nie mogę. Akurat skurcz przyszedł. Wtedy ona wielkie oczy zrobiła i wysłała mnie pod prysznic, a sama poleciała po ginę. Jak wyszła spod prysznica to mnie pytają, co ile skurcze. A ja na to że nie wiem co ile, niech się odczepią, bo cały czas są i tyle. Jak mnie zabrali na badanie, to się okazało, że poród w toku i gina nie zdążyła fartucha założyć hehe. A miała białą spódnicę i potem łaziła między położnymi, bo od kogoś ciuchy musiała pożyczyć na powrót do domu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam takie opowiesci to jestem az w szoku ze niektore maja taki porod na wesolo 🙂

Paulinka od wczoraj ślini sie jak szalona a jak dorwala mojego palca to myslalam ze go zezre 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Asiula a może przenosisz ze dwa tygodnie,a ja urodze troszke wcześniej, to tak razem.... :P

Całą sobote czytałam wasze opowieści i kwiczałam ze śmiechu. Tak mi
się brzuch cząsł, że wywołałam samoistne skurcze i w nocy to już tak bardzo do śmiechu mi nie było. Oczywiście przełaziłam prawie caluteńką nocke, bo jak nie lekkie skurcze, to siusiu i wyłażenie czopa w ilościach dosyć dużych. O 7 rano zadzwoniłam do szpitala i mówię, że wyłazi ze mnie czop do połowy podbarwiony krwią - jechać, czy się wstrzymać? Pielęgniarka na to, że radziłaby jechać, ale w ramach pewności powinnam jeszcze do swojego lekarza zadzwonić. Ja jej na to, że Boże broń, bo ja się go boję przy porodzie (lekarz mój ma opinię troglodyty, ale jest nie bez powodu nazywany "Mistrzem" w światku ginekologicznym, bo cuda potrafi zrobić z przypadkami dla innych - beznadziejmymi). Torba spakowana od miesiąca w aucie czeka, więc zabrałam się za budzenie męża. A ten zielony ze strachu, zwija się w embriona i mówi, że to na pewno jeszcze nie i że mi się na pewno wydaje (dodam, ze to nasze DRUGIE dziecko miało się narodzić, więc jako takie doświadczenie w porodach już mamy). No to takiej agresji przez niego dostałam, że powiedziałam, że w takim razie niech się pocałuje w cztery litery, że się obrażam i go nie biorę ze sobą w ogóle. Bo on jako chłop nie będzie decydował, czy mam rodzić już, czy za chwilę. Wziełam ze sobą na wszeklki wypadek mamę, wpakowałam się sama do samochodu i sama się zawiozłam do szpitala oddalonego od mojego domu o jakieś 30 km. Na izbie przyjęć dostałam kolejnego napadu agresji, bo lekarz mnie badający oświadczył (o godzinie 11:30), że on tutaj szybkiegio porodu nie widzi mimo rozwarcia na 4 cm. Następny, wszystkowiedzący mężczyzna - pomyślałam. I tak się w sobie spięłam, że o 12:45 napisałam mężowi smsa, że luz i rozwarcie jest na 6 cm. Leżąc na łózku podpięta do oksytocyny i pisząc tego smsa poczułam nagle, że natychmiast muszę siusiu. I mówię to położnej, żeby mnie odłączyła, bo się zaraz normalnie zleje. A ona kuknęła między nogi, zbadała mnie szybciutko i oświadczyła, że sikać to ja już nie będę, tylko rodzić, bo główkę widzi. I szybko przetransportowałam się to salki porodowej znajdującej się obok przedporodowej. Wskoczyłam prędko na fotel. I po 5 parciach wydałam na świat moje 3700g cudo. O 13 dziecię było na świecie. Oczywiście nie obyło się bez skojarzeń typu: cholera, chyba jestem w rzeźni, jak zobaczyłam lekarza ubierającego taki wielki plastikowy fartuch i siadającego okrakiem na małym krzesełku między moimi nogami. Nie wiem dlaczego, ale od razu przyszło mi do głowy, że może to weterynarz, a nie położnik. Po wszystkim dostałam takiej gadany, że mi się buzia nie zamykała. Jeszcze z krzesła porodowego wysłałam chyba z 30 smsów do znajomych i rodziny obwieszczających narodziny synka, ale o mężu dziwnym trafem zapomniałam i gdyby nie moja trzeźwo myśląca mama, dowiedziałby się ostatni o narodzinach drugiego synka.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...