Skocz do zawartości

PORÓD NATURALNY | Forum dla mam


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mamusie
To mój drugi poród naturalny. Pierwszy był ciezszy od drugiego wiec opiszę ten drugi 🙂


Mój poród był wręcz idealny. Podejrzewam ze zrobili wszystko zebym urodziła tego dnia którego przyszłam do szpitala z plamieniem, z rozwarciem na 3cm i nieregularnymi skurczami. Trafiłam na lekarza niezbyt przyjaznego, który stwierdził oschłym głosem: " nie obiecuję Pani ze urodzi Pani za 3 godziny" Lol urzekł mnie tym stwierdzeniem, cieszyłam się ze w ogóle urodze tego dnia.
I tak było. chodzenie po korytarzu, ktg, kroplówka, ciagłe badanie i nagle okazało się ze rozwarcie na 10cm. Rodze!!!!!!!!!!!!!!! Szcześliwa na maxa!!! Nagle chwila podłamanie mały okręcony pępowinką, jednak położna szybko odwineła i kamień z serca spadł kiedy usłyszelismy płacz dziecka. Położyli mi maluszka na piersiach i byłam przeszcześliwa! Na dodatek czułam się jak nowonarodzona: poród naturalny, bez nacięcia, łozysko urodziłam sama.
No ale musiały pojawić się komplikacje. Okazało się ze Błażejek ma wrodzone zapalenie płuc i pojdzie do inkubatora Kilka dni byłam bez niego, jednak szybko zawołano mnie do karmienia. Następnie pojawiła sie żółtaczka. Po 4 dobach dostałam maluszka do pokoju. Dostaliśmy izolatkę. Cały czas nagrzewałam go lampami i karmiłam kiedy chciałam, a raczej kiedy on chciał.
Jak byliśmy w tej izolatce to już byłam szczęśliwa ze to juz krok do wyjścia do domu, do rodziny, i tak też było. W poniedziałek w 6 dobie wróciliśmy szczesliwi do domku.

Wszystkim zyczę łatwych porodów jak mój!!!
Życze równiez zdrówka dla każdego maluszka, wiem jak to jest jak już drugie dziecko jest zabierane do inkubatora. Widocznie coś jest we mnie ze tak się dzieje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 131
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Mamusie
Mój poród zaczął się rano o 7:30 w Nowy Rok, jak wstałam poczułam wilgoć i poszłam do wc. Zmieniłam wkładkę i czekałam czy znowu się mokra zrobi. I za jakiś czas się zrobiła, więc wiedziałam że wody mi się sączą, bo już tak miałam przy poprzednim porodzie. Podeszłam do tego spokojnie, bo skurcze miałam mało co. Jak mąż wstał zjedliśmy śniadanie, zrobiłam też dla syna. Zadzwoniłam do siostry czy mi się synem zajmie, dopakowałam torbę. Poszłam się jeszcze wykąpać, poleżałam sobie w wannie. Umyłam i wysuszyłam włosy i stwierdziłam, że jedziemy do szpitala. Byliśmy tam ok południa, najpierw papiery, podłączyli mnie pod KTG i położna stwierdziła, że skurcze są byle jakie, zbadała i rozwarcie było na 0,5 palca, dziecko bardzo wysoko jeszcze a szyjka nie gotowa do porodu. Zmierzyła mi miednicę i stwierdziła, że jak dziecko miało tydzień temu 3100g to na styk powinno wyjść. Zaproponowała, że zrobi mi lewatywę, bo to też pobudza czynności skurczowe a potem dostanę oksytocynę. Najpierw lewatywa i bieganie do wc, potem kroplówka i chodziliśmy z mężem po korytarzy, bo bardzo nie chciałam leżeć. Skurcze wskoczyły od razu co 3 min (śmiałam się, że od patrzenia na tą kroplówkę). Potem skurcze były co 2 min a rozwarcie na 2 palce. Podłamałam się, bo bardzo powoli to szło. Dostałam piłkę i miałam na niej skakać, na początku jeszcze jakoś szło, ale potem byłam już zmęczona, skurcze coraz częściej, pomiędzy opierałam się głową o oparcie łóżka. Już byłam zmęczona, nie miałam siły, chciałam żeby mnie zbadania i powiedziała, że rozwarcie jest na więcej. Bóle już były dość intensywne i jak w końcu mnie zbadała to się okazało, że rozwarcie na ponad 3-niecałe 4cm. Za chwilę to już tam myślałam, że łóżko pogryzę, bo leżałam (nie miałam już siły na piłkę). Zaczęłam ją prosić o znieczulenie, ale powiedziała, że można dać jak będzie na 6cm. Potem to ja tylko ten ból pamiętam i że skręcałam się na łóżko, już mnie nie badała i myślałam, że to się nigdy nie skończy. Znowu ją błagałam o znieczulenie ale po jakimś czasie sama mi przyniosła, tylko że one nie pomagało. Miałam ten podtlenek azoty, powiedziała, że to będzie jak po szampanie a na mnie nie działało. Miałam co jakiś czas wdychać, ale ja za każdym skurczem. Mąż potem mówił, że on myśli, że źle je wdycha lam, ale nie wiem. I potem czuję, że mam parte skurcze to jej wrzeszczę, że już się parte zaczynają. Ona mnie zbadała to rozwarcie na 8cm, dzwoniła po lekarkę i inne do pomocy. Rozmasowała mi szyjkę, ale to wszystko tak bolało, że już mi było wszystko jedno.. Potem parłam, nie wiem ile razy, w końcu lekarka powiedziała, że teraz już wyjdzie główka. Nacięły mnie, ale głowa Emilki utknęła(tzn głowa wyszła a ramiona nie umiały). Zaczęły na mnie krzyczeć, że mam ciągle przeć. Lekarka mi na brzuch skoczyła, położna ciągnęła małą za głowę. I w końcu się udało. Ona była przyduszona i sina, nie oddychała. Lekarka krzyczała, żeby zadzwoniły po anestezjologa, a sama miała jakiś płyn i nacierała i masowała Emilkę. I Emilka zaczęła krzyczeć. Okazało się, że wszystko ok i w 1 minucie Emilka dostała już 10punktów. Córcia ważyła 3800g i miała 55cm. Mnie poza cięciem rozerwało jeszcze w kierunku odbytu. Potem jeszcze łożysko nie chciało się odkleić. lekarka stwierdziła, że może mam pełny pęcherz. Cewnikowały mnie, ale łożysko dalej nie odeszło. Lekarka mi wbiła pięść w brzuch i łożysko wyskoczyło. Z tym, że nie całe. Musiałam być czyszczona, potem szyta. Dostałam znieczulenie, miało tylko jeden feler bo przy odbycie nie działało, nawet jak mi dała drugą dawkę. Poród był koszmarny, kategorycznie nie chcę już więcej dzieci. Za to jak teraz patrzę na Emilkę to się cieszę, że nie wiedziałam co mnie czeka.

a i urodziłam o 18.20

rozpisałam się...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
A mój poród był taki:
Dostałam skierowanie do szpitala na 19 stycznia z powodu: hipotrofii płodu, małowodzia oraz starzejącego się łożyska. Z samego rana zgłosiłam się do szpitala i na oddziale patologii ciąży zostałam wezwana do pokoju zabiegowego no i zaczęło się.... Pamiętam, że bardzo bolało mnie to badanie... Sprawdzali rozwarcie i inne ciekawe dla nich rzeczy. I co? I nico 🙂 bo ani rozwarcia, ani skurczy, szyjka nie skrócona itd... Najpierw pani zabiegowa wcisnęła mi do brzucha jakiś płyn i myślałam, że mi brzuch rozsadzi ale to nie koniec bo mi jeszcze założono cewnik i poinformowano, że rano idę na porodówkę... Cały dzień i noc chodziłam z tym czymś między nogami. Co jakiś czas miałam sprawdzane rozwarcie przez moją położną, która okazała się wręcz aniołem i wiele jej zawdzięczam... ale już piszę co działo się dalej... Tego dnia sukcesem stały się ledwo odczuwalne skurcze, moje bardzo złe samopoczucie i rozwarcie aż na 3 centrymetry, czyli jakby wcale! Nocka minęła męcząco bo i się stresowałam i nasłuchiwałam co tam też ciekawego się dzieje z moim organizmem. Rano zatem byłam średnio przytomna ale podekscytowana...
Rano o 6:30 poszłam na cudowną lewatywę 🙂 o 7:00 przyszła po mnie położna, a o 7:30 byłam już na porodówce z podpiętą kroplówką oksytocyny i mężem przy boku. Zaczęło się... Czekamyyy i czekamyyy... skurcze? Coś tam się pojawiło, ale niezbyt... Położna co jakiś czas podkręcała kroplóweczkę i czekamyyy... Skurcze coraz mocniejsze ale do przeżycia. Leżenie mi nie służyło, więc razem z mężem przemierzaliśmy korytarze porodówki. Nie mogłam znieść odgłosów zza ściany bo tam męczyła się jakaś młoda dziewczyna ajjjj jak ona wyła, płakała i wydawała przedziwne dźwięki 😞 Tak mi jej szkoda było 😞 aaale wracam do tego co się ze mną działo... Nic specjalnego... w między czasie miałam badanie postępów poprzez KTG i sprawdzanie rozwarcia, które najpierw było bez zmian... i położna specjalnie zrobiła tak, by odeszły mi wody... (Żeby mnie nikt nie cofnął spowrotem na patologię ciąży a za 2 dni znów powtórka... chciała mi tego zaoszczędzić) Późniejsze badanie wykazało ledwo 4 centymetry czyli znów nic ciekawego... Położna poprosiła lekarkę dyżurną (tak się złożyło, że była to lekarka, która prowadziła moją ciążę) aby ok 13:00 razem z nią sprawdziła moje postępy, by coś zadecydowała. W między czasie zaczęto szykować leki, kroplówki, nie wiem co tam było i zaczęły się przygotowania do cesarki... Ja byłam przerażona!!! o 12:30 moja cudowna lekarka stwierdziła, że dziś musi się TO zakończyć ale ona idzie do domu... zabrała torebkę i poszła sobie!!! Moja położna była wściekła!!! Rozwarcie nie postępowało, skurcze bez zmian (bolały bardzo ale nie wnosiły niczego do akcji porodowej) a kroplówka się skończyła...
ok 14:00 położna kazała mi iść pod prysznic... się zrelaksować... i powiedziała, że bierzemy się ostro do roboty. Nie chciałam wyjść spod tego prysznica, tak mi tam dobrze było a poza tym przeczuwałam, że najgorsze z najgorszych przede mną. No ale musiałam w końcu wyleźć spod prysznica i położyć się na cudnym łóżku porodowym... Podłączono mi drugą kroplówkę, podkręcając ją dość mocno bo skurcze były bardzo intensywne, dość bolesne i co chwilę. Dostałam do wypróbowania gaz rozweselający ale szczerze powiedziawszy guzik mi pomógł, lepszy byłby gdzieś na imprezie hehehe. No i nadeszło najgorsze... Położna zabrała się za moje rozwarcie!!!! Myślałam, że umrę!!! Nigdy takiego bólu nie czułam... po pierwszym skurczu z dumą mówi "już rozwarcie na 6"..... kolejne skurcze "mamy na 8"... kolejne "dobra... rodzimy..." ufffff byłam przeszczęśliwa, że to już koniec tej nierównej walki o pełne rozwarcie. Skurcze, które bolały, były do wytrzymania, były niczym w porównaniu z tym cholernym rozwarciem!!!
Po 15:00 poczułam w końcu ucisk na dół... zaczyna się aaaa 🙂 Bóle parte nie powinny się nazywać bólami, dla mnie to była ulga i odskocznia od robienia rozwarcia – nie umiem tego opisać! Pręęęęęę... i pręęęę... i położna kazała mi na kolejnych skurczach odpoczywać... a ja pręęęęęęę bo mi się spieszyło już, taka byłam wykończona... i tak sobie pręęę i pręęę i położna w końcu do mnie "Dobra Kaśka, ostatnia szansa, ostatni skurcz... jak nie wyjdzie Natalka to nacinamy..." oooooo co to to niiiiieeee!!!! Więc prrrrrrręęęęęęęę iiiiiiiii udało się 🙂 🙂 🙂 🙂 po 35 minutach Natalka była już po tej stronie brzuszka 🙂 Takie to małe, pomarszczone i śmieszne 🙂 Płakała, ale gdy położyli mi ją na piersi to się uspokoiła, cudowne uczucie. Po chwili zabrali ją do badania, mąż poszedł nadzorować 🙂 łożysko jakby samo sobie wyszło, ja już nie słuchałam co dookoła mnie mówiono. Wiem, że przyszedł ordynator sprawdzić, czy sobie coś przyszyć może ale był niezadowolony, że tym razem nie 🙂
Na koniec chciałabym dodać, że przeklnęłam tylko 3 razy (raz kur... dwa razy fuck hehe). Mąż liczył 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące później...
  • Mamusie
Witam to i ja opiszę swój poród:
Termin miałam wyznaczony na 8 marca 2012r. Niestety dni mijały nie ubłagalnie a mimo to się nic nie działo 11 marca miałam wizytę u lekarza Pani doktor powiedziała że mam skruconą szyjkę i rozwarcie na 2 palce 🤪
Powiedziała też,że jej zdaniem powinnam urodzić w tym samym tygodniu ale na wszelki wypadek dostałam skierowanie do szpitala i nakaz,że jeśli do piątku nie urodzę to mam się stawić do szpitala.
Po tej wizycie atmosfera w domu była już całkiem nerwowa,chodziłam jak na szpilkach,ciągle dopakowywałam coś do szpitalnej torby i za każdym razem gdy miałam skurcz myślałam,że to już.Niestety...
W piątek 16 marca 2012r o godzinie 8 rano stawiłam się na IP,tam oczywiście badanie,ważenie,mierzenie i stos dokumentów do podpisania. gdy już wszystko było załatwione położna zaprowadziła mnie na salę na szczęście leżałam na niej z żoną kolegi 🙂
Leżałam tak i leżałam myślałam,że oszaleję w końcu zabrano mnie na KTG skurcze minimalne,zrobiono mi USG okazało się że sonczą mi się wody płodowe 😲 potem znowu na salę i tak czekałąm do wieczora ponieważ miałam mieć zakładany balonik niestety trwał poród i musiałam tak czekać do 23 myślałam,że zwieję z tego szpitala gdy słyszałam jak ta dziewczyna krzyczała jeszcze jak na złość ta dziewczyna co ze mną leżała dostała skurczy 😠
O 23 zabrano mnie na badanie Pani doktor stwierdziła,że mam 1,5 palca rozwacia i nie będę miała balonika i znowu KTG oczywiście obok mnie na łóżku leżałą ta dziewczyna wyła z bólu i krzyczała jak opetana. Ja już nerwy na maxa.
O godzinie 3 nad ranem pozwolono mi pójść na salę się przespać a o 6 już musiałam wstać 😞
Byłam ledwie żywa!! Zadzwoniłam po narzeczonego żeby już przyszedł i poszłąm na porodówkę,tam podłączono mi KTG brak skurczy..
Przyszłą położna założyła mi weflon i dawaj oksytocynę między czasie przyszedł Adam.
I tak siedzieliśmy do 13 a skurczów dalej brak,kroplówka się skończyła i nic. Więc postanowiono zrobić przerwę,znowu zrobiono mi lewatywę i Usg na którym wyszło,że mały waży 3800kg i że akurat powinnam urodzić chociaż lekarz i tak trochę w to wątpił bo jestem bardzo szczupła.
O 15 zapytano mnie czy próbujemy jeszcze raz zgodziłam się i podłączono mi kojejna kroplówkę i zwiększono dawkę.
O 17 przyszła położna na badanie bardzo bolesne badanie i powiedziała że rwarcie na 2,5 palca.
A o 18 się aczeło pojawiły się pierwsze skurcze regularnie co 10 minut skurcze nie były nawet takie bolesne za to bóle krzyżowe nie do wytrzymania a jak na złość oni nie dają znieczulenia.
Leżałam.siedziałam nie wiedziałam co ze sobą zrobić tak bardzo bolał mnie kręgosłup.
O 19 przyszła położna i oznajmiła mi że kończy zmianę,przedstawiła mi nową położna,która była jeszcze fajniejasza 🙂 Na pożegnanie postanowiła mnie przebadać,podczas badania odeszły mi wody płodowe razem z czopem i od razu rozwarcie na 3 palce. Ból nie samowity dano mi piłkę żebym mogła poskakać skakałam tak do ok. 20 i kazano mi się położyć a tu szok nie mogę wstać Adam i położna mnie podnieśli a ja w panikę że mały zaraz mi wyleci od razu na łóżko położna bada i w krzyk że już mam pełne rozwarcie i że już rodzę,biegiem po lekarza,pediatrę,salowa szykowała wszystko co potrzebne a ja widząc te wszystkie narzędzia myślałam,że padnę za zawał serca.
No i się zaczeły skurcze parte,parłam kilka razy a główka nie mogła wyjść na kolejnym parciu położna zrobiła cięcie i główka wyszła mineła chwilka i mały był już na świecie lekarz od razu stwierdził,że to napewno nie jest 3800 g ulga nie samowita Adam przecioł pępowinę i jako pierwszy wzioł małego na ręce i poszli warzyć się i mierzyć. Ja w tym czasie urodziłam łożysko które nie chciało wyjść wię dobroduszna położna nacisneła mi na brzuch i wtedy pierwszy raz od trwania całego porodu krzyknełam z bólu,lekarz mnie pozszywał założył mi 8 szwów ja między czasie zwymiotowałam,ale to podobno normalne i przynieśli mi małego radość nie samowita od razu Adam zrobił nam zdjęcia 🙂 I tak oto pojawił się nasz synek Ksawery 58 cm i 4480 g 🙂 Dodam,że leżałam tak z małym dwie godziny na porodówce potem zabrano go do mycia itd. i zapytano mnie czy mają mnie zawieść na saleę ja stwierdziłam że nie że dojdę wszystkie położne dziwiły się że po urodzeniu tak dużego dziecka mam siłe iść na salę sama i jeszcze z nimi żartować 🙂 Na wizytach terz zawsze byo zdziwienie że urodziłam go sn i powiedziano,że gdyby od razu wiedzieli ile Ksawery waży to miała bym cc.Ale wszystko się udało i na trzeciej dobie wruciliśmy do domu.
Po trzech godzinach porodu(od pierwszych skurczy) i 15 minutach parcia 17 marca 2012r o godzinie 20.15 urodził Się Ksawery 4480 g i 58 cm.
Kocham go nad życie 🙂 Tak wyglądał 15 minut po urodzeniu:
http://i49.tinypic.com/14ujrt1.jpg
A tak wygląda teraz:
http://i46.tinypic.com/212xt89.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące później...
  • Mamusie
Tak sobie pomyślałam, że warto zapisać wspomnienia związanie z porodem 🙂 Bo warto, mimo bólu, łez, nerwów…. Na pamiątkę 🙂. Czytając Wasze wspomnienia, wzruszyłam się, uśmiechałam nie raz i dlatego postanowiłam napisać jak to było u nas, może dlatego, że Mikołaj wczoraj postawił swoje pierwsze, samodzielne kroki? Termin miałam wyznaczony na 19 września. Ciąża lekka nie była, głównie przeleżana w domu, czasem w szpitalu, bardzo chciałam już urodzić, męczyłam się na „ostatnich nogach”…. Nic nie zapowiadało porodu, żadnych skurczy nie miałam, kilka dni przed porodem na wizycie lekarz ocenił, że na dole jestem zamknięta na 4 spusty 🙂 16 września poczułam się źle, jakby na chorobę, pobolewała mnie głowa, byłam słaba, drapało w gardle…myślałam: świetnie, jeszcze mi na końcu choróbska brakuje. W wyznaczonym przez lekarza dniu porodu obudziłam się o 5 rano z uczuciem niepokoju, po 5 min usłyszałam stłumiony dźwięk otwieranej butelki szampana i……. odeszły mi wody 🥴 Poszłam do toalety, na szczęście były czyste i uspokoiłam się nieco. Zrobiłam sobie herbatę, obudziłam męża, zjadłam lekkie kanapki, wykapałam się, ułożyłam włosy i pojechaliśmy. O 6 rano padał deszcz i było dość chłodno, ja w sandałkach, bo moje spuchnięte stopy już w nic innego się nie mieściły ☺️ Na Izbie w szpitalu spokój i cisza, za ladą zaspana pielęgniarka, badał mnie zaspany lekarz, zachlapałam cały gabinet ☺️ trudno, zdarza się…. Poprosiłam tylko, żeby przekazał mojemu lekarzowi, że jestem i przyszłam rodzić…bo okazało się, że ma dyżur. Lekarz się śmiał, bo cały czas byłam radosna, szczebiotałam jak najęta. Męża ubrali w szpitalny przyodziewek i pojechaliśmy na porodówkę. Trafiła mi się fajna położna, drobna młoda kobietka z jajem, energiczna, a jednocześnie pełna spokoju 🙂 Powiedziała, że jak już wody odeszły, to muszę urodzić 🙂 Kazała chodzić bocianim krokiem, żeby wywołać skurcze. Chodziliśmy tak z mężem, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Odwiedził nas mój lekarz (wiedziałam, że nie będzie przy porodzie, bo to zajęty człowiek, jest ordynatorem trzech oddziałów, przyjmuje w dwóch przychodniach, wykłada na uczelni) musiałabym mieć niebywałe szczęście i trafić na jego nocny dyżur, no ale wszystkie wiemy, że najważniejsze to dobra położna 🙂 Od około 9.00 zaczęły się delikatne bóle, zostałam zbadana i okazało się, że zaczyna postępować rozwarcie. Było to przed wyborami, więc jeszcze odwiedzili na przedstawiciele PO, pewien znany Poznaniak, nazwisko pominiemy 😉 Nadal z mężem bawiliśmy się przednio śpiewając, tańcząc, turlając piłkę. Myślałam, ze to pikuś takie bóle, do zniesienia, gorzej być nie może….Jakże ja się myliłam…. O 10.30 siedziałam na piłce i ból stawał się nie do zniesienia, co chwilę biegałam do ubikacji, mąż zawołał położną – 6 cm rozwarcia, a przy tym Mały szedł bokiem…. Położne układały mnie na boki, kazały chodzić, kucać, kręcić biodrami, co jakiś czas podłączały do ktg, co jakiś czas przychodził lekarz badać mnie i rozwarcie. Szło błyskawicznie, przestałam liczyć czas, bo przy każdym skurczu darłam się w niebogłosy, błagałam, żeby ,mi go wyciągnęli, nie sądziłam, że tak może boleć, błagałam o znieczulenie, zupełnie nie radziłam sobie z bólem. Dostałam coś przeciwbólowego, przez 10 min skurcze były do zniesienia na tyle, że nie musiałam krzyczeć, ale potem potworny ból wrócił, znów darłam się na całą porodówkę, pamiętam tylko jak przekładały mnie na bok, że wstawałam, żeby Mały szybciej zszedł, pamiętam tylko lekarza i informacje, 6cm, 7cm, 8cm, 9cm, pełne rozwarcie, proszę nie przeć, wstrzymać się, bo dziecko idzie źle, próby lekkiego odwracania dziecka przez położne, oczywiście od dołu. Mąż cały czas był przy mnie, trzymał mnie za rękę, obcierał pot, wspierał, próbował ulżyć. Byłam oszalała z bólu, bez niego to oszalałbym tam do reszty. Wreszcie usłyszałam upragnione 10 cm, jeszcze trochę grzebali i pozwalali przeć…. Kilka partych, które dawały niesamowitą ulgę, lekarz znieczulił mnie na dole, naciął, nadusił na brzuch i pach…. Godzina 14.50 usłyszałam najcudowniejszy płacz na świecie. Mąż się popłakał, przeciął pępowinę (chociaż mówił, że tego nie zrobi) i już nasza kruszynka leżała na moich piersiach. Jeden party i pozbyłam się łożyska. Potem szyli mnie, a Mikołaja badali, ważyli, mierzyli: zdrowy bobas, trochę sinawy, ale dostał 10 punktów, 55cm, 3280 wagi. Już mnie nie bolało, byłam przeszczęśliwa trzymając ukochane ciałko w ramionach. Mimo trudnego porodu miałam wspaniałą opiekę, cudownych ludzi, którzy się mną zajęli w zwykłym, państwowym szpitalu, bez dodatkowych opłat. Najgorzej tylko wspominam trudny do zniesienia, potworny ból, gdzie przekleństwa mieszały się z modlitwą do wszystkich znanych mi świętych…. A po porodzie przez dwa dni ledwo łapałam oddech od krzyku na porodówce…. Ech tam, warto było 🤪
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
To ja wam opiszę swój, mimo że rodziłam 9 miesięcy temu.

Zostałam skierowana do szpitala 14 marca. (miałam termin na 9 marca). Mama i Mateusz mój odwiedzali mnie w między czasie.

Byłam całkowicie sama w sali, chciałam z kimś chociaż pogadać. Płakałam:/
Poszłam na badanie , ginekolog (dowcipniś) stwierdził ,że tu się nie zapowiada,że 18 marca wywołamy poród żelem albo kroplówką. Spytał się, czy napisałam list do syna i podanie o poród.
Ja mu na to,że to nie jest dla mnie wesoła sytuacja a on se żartuje.
W między czasie KTG-NIC I ZERO.

Dnia 16 marca 🤪 wstałam sobie, . W między czasie okazało się, że moja dobra kumpela która miała termin na koniec marca też tu jest i będzie ze mną w pokoju+jeszcze jedna zajebista laska też po terminie. Uradowana w ch*j że mam towarzystwo, zaprosiłam koleżanki na rundkę po szpitalu i po schodach. Po południu to samo, bieg po schodach by coś poszło.

Potem do nich przyszli mężowie a ja sama. Z nudów poszłam do bufetu i kupiłam zeszyt i długopis. Wcale w to nie wierzyłam, ale napisałam to podanie o poród pół żartem pół serio i list do synka, by w końcu wylazł!:P List zakończyłam tekstem ''Filipku to do zobaczenia jutro rano, czyli 17 marca 2012r''

Akcja:
16:50 -Odłożyłam zeszyt gdy nagle przyszła położna ' Pani Agato, zapraszamy na KTG.'
POszłam,wcale już nie chciałam tak szybko urodzić bo miałam fajowe koleżanki w pokoju i fajna atmosfera:P

Nagle zabolały mnie plecy, aż się złapałam, potem spiął się brzuch- aaa to pewnie te fałszywe skurcze myślę se. Potem zaś, a potem nagle jakby Filip mnie tak z całej siły kopnął,że aż zabolało a do tego usłyszałam takie jakby 'pyk' w momencie kopnięcia. Potem zadrapało mnie w gardle, więc se kaszlnęłam ..i nagle czuję że leci mi coś ciepłego. Więc se kaszlnęłam jeszcze raz, i zaś. W sumie nawet nie myślałam ,że to wody, że skurcze to już te porodowe.
Przyszła położna( nie zapomnę jej do dziś- Chuda, stara dość, blondyna krótko obcięta, czarne odrosty, czarne brwi i...czarny wąs wraz z bródką )
Mówi,że na wydruku widać skurcze, pyta się czy mnie boli. Ja na to,że trochę tak i mówię jej że coś mi leci. Zajrzała, a tu wody. Ja zaś w płacz,krzyczę że nie chcę rodzić, że już teleexpress leci,potem klan,że koleżanki w pokoju zajebiste.

Na Porodówce:

17:30 gdzieś, toczę się jak kulka, bez majtek, między nogami ta iglina czy niglina czy jak to to się zwie. Zaprowadzono mnie, pokazano piłki, opowiedziano co gdzie.
W tedy jeszcze lajtowo się czułam, zadzwoniłam podjarana do mamy że wody poszły sobie, że mam małe skurcze, to samo napisałam mateuszowi.
Ale zbadano mnie i stwierdzono,że zero rozwarcia. Że rodzę już ale dziś ani w nocy na 100 % nie urodzę. Przygnębiona wracam do pokoju przedporodowego i zaczynam się bać.

20:30, o Panie już zaczyna robić się akcja. Przychodzą inne kobiety ( ja przyszłam pierwsza a urodziłam ostatnia a w między czasie 4 rodziły a ja słuchałam darcia)
Drą się, łażą, srają grają a mnie też boli.
Ja miałam nakaz leżenia przez to,że od kilku dni nie spałam.
Badanie - wredna położna stwierdza, że mini rozwarcie na pół centymetra jest. I że to co teraz czuję to lekkie pobolewanie podbrzusza.
Nigdy nie byłam tak zrezygnowana i wystraszona, bo dość mocno bolało więc jeśli to lekkie pobolewanie to co dalej?

22:00 ooo zaczyna się jęczenie, uuu, ooo eee, achhh . Wzdycham, jęczę. Przychodzi położna i mówi że mogę na 30 min iść pod prysznic , tam se usiąść i polewać się ciepłą wodą dla ulgi. Oo trochę sobie ulżyłam.

( w między czasie badanie rozwarcia, bardzo bolesne 😞 darłam się i inne babki też się darły podczas tego badania)

00:00, o ku*wa, już klnę po cichu, wymiotuję, czuję że siły odeszły, leżę w ciemnościach i wykręca mną na wszystkie strony a między skurczami, niby śpię coś mi się śni, nie wiem jakby odlatywałam.
Przychodzi położna z gazem rozweselającym- daje mi go, tłumaczy,że wdychać jak skurcz będzie. - Ok ok pani pielęgniarko, tak tak. Wdychałam co każdy oddech 😎 Odlot na maxxa, czułam się jak po maryśce, jak po dobrym joincie, miałam na wszystko wyje*ane, czułam lekkie bóle, ale ulga jak nie wiem.

1:00 kazali mi oddać gaz. JEB- rzeczywistość. Boli jak cholera, zaś prysznic.
Dalej jęczę, modlę się, obiecuję, że nigdy więcej.

2:00- ' zapraszamy na lewatywę, proszę wziąć ręcznik, żel pod prysznic bo potem się pani wykąpie' ide z gołą dupą, bo wszystkie tak tam łaziły bez wstydu, zresztą miałam to gdzieś, nic innego sie nie liczyło, byleby urodzić już.
Potem prysznic. ło matko już nawet to mi nie dawało ulgi.

3:00- leżę sobie ładnie, skurcze nasilają się ale są rzadziej. Tamte babki już rodzą i urodziły, jedna się drze na fotelu jak już rodzi, bo położna ją zostawiła chyba samą:

-Panii, pani doktor!
- nie jestem doktorem, jestem położną. Tak słucham?
-bo mi..bobek wyleciał. Chyba.
- to nic to jest wpisane w poród, zaraz tam zobaczę.

No to ja se myślę, żebym ja się nie zesrała.

4:00 - czuję potrzebę parcia. Położne zajęte tamtymi, każą mi sie na czworaka wypinać i przeć jak czuję skurcz. Zsikałam się.

5:00 nie daję rady, ch*j mnie trafia.

5:30 -II- -II- -II-.

6:00- każą mi się spakować, posprzątać ( 😲 😲:ohmy 🙂 i naszykować ciuszki, idziemy rodzić. Ja taka szczęśliwa, podjarana idę z myślą, że 30-40 min i będzie Filip wśród nas.

7:00- nic ciekawego się nie dzieję. Przychodzi nowa położna, mówi,że za oknem piękny dzień. Świeci słońce, że dziś ubrała sobie tylko sweter i nażutkę idąc do pracy. Ja już pozbawiona wszystkich uczuć myślę se: co mnie to kurwa obchodzi cipo zasrana? i jeszcze mnie tu boli i padam na ryj a ta mi ,że ładna pogoda 🤢
8:00 - podwają mi oxy by wyrównać skurcze. Jestem zmęczona jak nigdy, zła tak mocno,że jakbym mogła to bym zabiła każdego.

Po 8, przychodzi ordynator, ginekolog pan DZIURKOWSKI. Nie no nazwisko wprost pasujące do branży 😜
Zaczyna działać, opieprza położne że są niezdecydowane a tu trzeba działać.
Ja dalej pozbawiona życia i emocji.Prę i prę.

8:15- naciskają na brzuch z całej siły, ja krzyczę, że nie chcę. Prę i prę i prę i dupa blada, nic.
8:25- ostatnie parcie, przecięcie - wyskakuje Filippo. A ja z tekstem ' oo kurwa ale zajebiście teraz się czuję' - zapomniałam się, że to szpital a nie bar:P


8:30- ważą- 3800, mierzą- 58 cm, badają- 10 pkt.

Ten poród to był pikuś, ja ucieszyłam się, że po wszystkim a czekało mnie gorsze piekło...

Próbowałam urodzić łożysko. Położne naciskały z całych sił na brzuch a ja myślałam,że ten fotel to moja mogiła. Myślałam że umieram, autentycznie:/
Potem ten ordynator naciskał- wiadomo facet silny darłam się jak nigdy, nawet nie wiedziałam że tak umiem, nie płakałam, darłam się, nie miałam łez, w gębie susza, wszędzie susza.. Wystraszona, błagam żeby przestali.
Położne krzyczą na mnie, że się drę, a ordynator mnie pociesza że jak chc ę to mogę krzyczeć ile chcę bo na pewno to bardzo boli.

Postanowili,że mnie uśpią, wyciągną łożysko i zaszyją. Bałam się, bo nawet dobrze nie widziałam Filipa, bałam się że się nie obudzę.

Po 9, koło 10 rano słyszę ' Agata, obudź się' więc otwieram oczy, nad oczami widzę dłonie ordynatora.
Wszystko dobrze się skończyło, zaraz po wybudzeniu popłakałam się ze szczęścia, przeniesiono mnie na łóżko, dano Filipa, oboje płakaliśmy. Byłam tak szczęśliwa i spadł mi z serca wielki głaz. W życiu nie czułam takiej ulgi i szczęścia, nie umiałam napatrzeć się na synka 🙂
Potem przyjechała moja mama, siostra i Mateusz , wystraszeni bo miałam dzwonić po Mateusza by był przy porodzie ale zrezygnowałam,nie chciałam żeby miał koszmary nocne, po drugie nie byłam na to gotowa.
Zresztą ani mamie ani jemu nie dawałam znaku życia od 1 w nocy i się bali.

A potem... sielanka 😁
Poród jak poród, bolało jak ch*j, to łożysko zasrane, myślałam że to moja apokalipsa na fotelu, ale udowodniłam sobie że wszystko zniosę .Mimo wszystko ja chcę kolejne!! 🤪 🤪 🤪
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
krzyczę że nie chcę rodzić, że już teleexpress leci,potem klan,że koleżanki w pokoju zajebiste.

🙃
Prę i prę i prę i dupa blada, nic.
8:25- ostatnie parcie, przecięcie - wyskakuje Filippo. A ja z tekstem ' oo kurwa ale zajebiście teraz się czuję' - zapomniałam się, że to szpital a nie bar:P

Z Ciebie to jak zwykle można boki pozrywać 😁

A ja dzien po terminie pojechałam do szpitala, bo mnie mrowiło w brzuchu i łaskotało co 4 minuty, chciałam sprawdzić co się dzieje, zajechałam więc z mężem, usiadłam na fotel, a pani do mnie,żeby nie schodzić i się nie napinać, bo ona już widzi włosy 😁 ja w śmiech,że chyba moje, niedogolone 😁 a ona blada. kazały mi zejść na łóżko, zawieźli mnie na nim na salę porodową, na fotel i od razu: "jak będzie skurcz, to proszę przeć". A ja sobie myślę - jaki skurcz, przecież nic nie czuję. Więc parłam, kiedy ktg zapisywało skurcz. Ale nie szło, jedyne co mi wyszło, to milion piegów i plam na buzi i dekolcie - i oczy na wierzch z wysiłku.
Więc kazały mi zejść i rodzić w kucki 🙂 po 15 minutach Wiki była z nami 🙂 finał z nacięciem, łyżeczkowanie, bo też nie mogłam urodzic łozyska (dla mnie bezbolesne, choć długo to trwało), poszyli mnie i mąż przyszedł do mnie niedługo potem z małą. Był przy porodzie i się śmiał z położnymi i ze mną cały czas, najlepsze było to jego "pośpiesz się",a ja myślałam,ze ze śmiechu zdechnę haha
Wiki była owinięta 2 razy pępowiną, dlatego się cofała. Podobno gdyby zdążyły zrobić mi usg i porządnie zbadać, miałabym cesarkę, na szczęście obyło się bez. Był to ekspresowy i bezbolesny poród, Wiki ważyla 3850 i mierzyła 56cm.
Jestem pewna,że to nagroda za mój poród numer 1, który rozpoczął się półtora miesiąca przed czasem, trwał...licząc od odpływu wód 3 TYGODNIE, jakie spędziłam na patologii ciąży z rurkami wszędzie i skończył się 5-godzinną krwawą masakrą, która zaczęła się kolejnymi dawkami oxytocyny, masażem szyjki, nieudolnym zresztą, bo w pełni skurczu, a skończył moim omdleniem, gdy w czasie nacięcia wykonywanego mi przez początkującą położną w asyście studentek pękłam - miałam 12 szwów aż po udo. Dzidziuś 2450 i 50cm, więc maleństwo, wcześniak zresztą 🙂 teraz chłop jak dąb, ale tego bólu, co użyłam rodząc go, nikomu nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi. Bogu dziękuję,że trauma minęła i zdecydowałam się na drugie dziecko, bo naprawdę tak rodzić, jak Wiktośkę, to mogę co miesiąc zamiast cioty 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MonisiaD napisał(a):
Obdazona dawno mnie tak nic nie rozbawilo 😁 😁


Monia tu sie nie ma z czego smiaciac:P jak czytam co lekarze wyprawiaja w pl podczas porodu to przeraz mnie jeszcze bardziej niz porod w uk 😁 i polozna z owlosieniem na twarzy - to akurat buahahahhahaah 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
nusia27 napisał(a):
MonisiaD napisał(a):
Obdazona dawno mnie tak nic nie rozbawilo 😁 😁


Monia tu sie nie ma z czego smiaciac:P jak czytam co lekarze wyprawiaja w pl podczas porodu to przeraz mnie jeszcze bardziej niz porod w uk 😁 i polozna z owlosieniem na twarzy - to akurat buahahahhahaah 😁

Mnie tez 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 4 tygodnie później...
  • 1 miesiąc później...
  • Mamusie
Witam drogie mamy 🙂 Jestem położną na ostatnim roku magisterki 🙂 Mam dla was krótką anonimową aniektę której wyniki posłużą mi do napisania pracy. Bardzo proszę o jej wypełnienie. 😘
[** spam **]

po "http" jest spacja bo nie mogłam zamieścić linku proszę skasować 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 miesiące później...
Witam 🙂

Jestem Mamą 9 miesięcznego Kubusia 🙂 .
Poród trwał około 25 godzin ..!!
18.września 2012 urodziłam Kubusia ważył 3,610 i miał 57 cm długości .
Z tego co pamiętam bo tego oj dość długo nie zapomnę .


Więc piszę jak się tylko da .
w niedzielę pojechałam na umówiona wizytę w szpitalu .. Lekarz Mnie zbadał powiedział że zrobi badanie KTG i wtedy zadecyduje co zrobimy czy zostanę na oddziale czy też nie . Jak zrobili mi KTG wyszło mi że mam skurcze .. i znów do lekarza na konsultacje i podjął decyzje że zostaje w szpitalu da mi receptę mąż ma mi wykupić plastry na rozszerzenie się macicy i mam leżeć na oddziale i zobaczymy jak w poniedziałek czy zacznie coś się dziać . Co 2 godziny na słuchanie tętna dzidziusia aż do 24:00 . w nocy nic się nie działo lekkie skurcze takie jak wam pisałam . w poniedziałek na obchodzie powiedziały że jak bd miejsce na oddziale porodowym to idę na kroplówkę .. i poszłam kazali wziasc coś do picia i jeden podkład i podpaski poporodowe . Zabrałam i poszłam tam dostałam kroplówkę i tak sobie leciała ta kroplówka i pod sam koniec położna mówi że mnie zbada zbadała i powiedziała że bez zmian rozwarcie na 1,5 cm .. wiec kapa tyle czasu a nadal nic .. o 15:40 ! odeszły mi wody płodowe i od tego momentu się zaczęło . Skurcze zaczęły się regularne co 15 minut potem co 10 minut . i tak bez przerwy do godziny 23:30 Mąż był cały czas przy Mnie przyszła położna powiedziała że Mnie zbada i powiedziała ze nic nadal się nie powiększyło .. nadal 1,5 cm rozwarcia .Powiedziałam mężowi żeby pojechał do domu odpocząć a jak bd się coś działo to zadzwonię no i poszedł resztę nocy bóle się nasilały .. z każdą godziną. O godzinie 6:00 zadzwoniłam do Męża żeby przyjechał bo się coś ruszyło położna zbadala i powiedziala że szyjka się juz ładnie skurczył i rozwarcie jest na 3 cm po całej nieprzespanej nocy dopiero 3 cm załamałam się ale zawsze lepsze to niż nic nim mąż przyjechał podłączyli Mnie pod 2 kroplówkę na przyspieniesze rozwarcia i tak do godziny 11:30 miałam skurcze co 5 minut które trwały po 1,5 minuty nawet 2 .. ból niesamowity .
Skakałam na piłce korzystałam z wanny Mąż masował oddychał ze Mną ale nic nie dawało bóle się nasilały ..
o godzinie 15:00 zaczęły się bóle co minute z taka siłą że nie wiedziałam jak się nazywam o 15:40 położna zbadała powiedziała ze rozwarcie na 9 cm i mam się odwrócić na lewy bok i zacząć sobie powoli przeć ale nie za mocno bo jeszcze trochę muszę poczekać . Jak ja nawet już nie mogłam tego opanować .. Maskara po prostu . Jak sobie tak leżałam na boku z 15 minut .. wtedy popatrzałam na zegarek była 16:00 i wtedy położna powiedziała do Mnie że widać włoski i ze mam się obrócić na plecy i wezwała lekarzy i wtedy mogłam przeć nadcięli Mnie nieziemski ból .. i po chyba godzinie parcia o godzinie 17:08 urodził sie Mój Synuś . Wtedy już Mnie nic nie obchodziło ledwo na oczy widziałam po 25 godzin męczarni ujrzałam i objęłam Swojego Synka coś pięknego . Warto było tyle cierpieć A Mąż sprawdził się w 100% był przy Mnie od samego początku do samego końca ! bez niego nie dałabym Sobie rady !!

I tak to wyglądało na tamtą chwilę 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • Mamusie
witajcie 🙂
powiem wam dziewczyny że ja swój poród wspominam bardzo dobrze, nie mówię tu o bólu 😜 chodzi mi bardziej o opiekę medyczną, miałam nie przyjemne przejścia z lekarzami aż trafiłam na bardzo dobrego ginekologa [** spam **] pan doktor prowadził mnie przez całą ciążę z czego jestem bardzo zadowolona, oczywiście był przy mnie również przy rozwiązaniu, to było przeżycie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Witam.
Moje dziecko jest alergikiem. bedzie miec testy, umówiłam nas do alergologa przez to forum [** spam **] bo jest o wiele szybciej takze poki co jeszcze nie wiem na co jest uczulony.
Wszystko zaczelo sie gdy mial 4 m. Lekka wysypka, biegunka itp. Dostawal mleko bebilon pepti, potem 2. Teraz alergolog stwierdzila ze konczymy z mlekiem raz na zawsze. Mimo ze od kilku miesiecy dziecko mialo wprowadzane serki, jogurty, maslanki, jajka, itp. I NIC nie wychodzilo na ciele. Wprowadzilam kakao i dziecko jest obsypane 'ala kaszka'. Takze wg mnie jest jasne ze jest uczulone na kakao.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
iza_joa napisał(a):
witajcie 🙂
powiem wam dziewczyny że ja swój poród wspominam bardzo dobrze, nie mówię tu o bólu 😜 chodzi mi bardziej o opiekę medyczną, miałam nie przyjemne przejścia z lekarzami aż trafiłam na bardzo dobrego ginekologa [** spam **] pan doktor prowadził mnie przez całą ciążę z czego jestem bardzo zadowolona, oczywiście był przy mnie również przy rozwiązaniu, to było przeżycie 🙂

Adminie czyzby spam?Na inym watku pani dla odmiany okuliste chwali z powyzszej strony i to sa jej jedyne 2 posty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...