Skocz do zawartości

Nasze rozpakowane mamusie, ich opowiesci i fotki maluszków:) | Forum o ciąży


ewci@

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 212
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Mamusia
ewci@ napisał(a):
hej, nie uniosłam sie, zartuje 🙂 tak sie z wami przekomarzam. ale troche mi przykro ze wasze sie licza a moj nie 😞 na pocieszenie powiem wam ze dzis mnie strasznie boli w prawym boku, tuz pod zebrami, wiec byc moze moje miejsce po woreczku usunietym. martwie sie czy aby sie nie nabawiłam kamieni np w przewodzie żołciowym ktory mi został i tak mnie kluje ze sie tym schizuje teraz 😞 a jeszcze sei zaczełam nakrecac tymi skąpymi odchodami porodowymi. nie czuje za bardzo tego obkurczania podczas karmienia i nic nie leci 😞 buuuu


no dobrze coś cię boli 😜 prawidłowo
nie no zartuje
ale ja tez się boje bo przeciez teraz jem same dietetyki a mnie też jakby woreczek pobolewał.
a co do odchodów, moze przy drugiej ciazy jest mniej tak sobie mysle, bo przy majce to długo krwawiłam a tu już prawie nic, no ale moze że mi to łozysko wyjmowali to też jakos wyczyścili wiecej, nie wiem sama

ale marze już o kapieli 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Sztunia napisał(a):
izunia brzmi dobrze, ale zapewne stres był 🙂
najwazniejsze że juz jesteście w domku i Alaniatko ma się dobrze 🙂

Weronisia urocza i jaka zakamuflowana 🙂


Mój mały chudzielec szybko się wychładza dlatego trzeba ją szczelnie zawijać 🙂

obdarzona Filipek przepiękny chłopak.

Porody poczytam jak tylko się ogarnę 😉
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Sztunia napisał(a):
ewci@ napisał(a):
hej, nie uniosłam sie, zartuje 🙂 tak sie z wami przekomarzam. ale troche mi przykro ze wasze sie licza a moj nie 😞 na pocieszenie powiem wam ze dzis mnie strasznie boli w prawym boku, tuz pod zebrami, wiec byc moze moje miejsce po woreczku usunietym. martwie sie czy aby sie nie nabawiłam kamieni np w przewodzie żołciowym ktory mi został i tak mnie kluje ze sie tym schizuje teraz 😞 a jeszcze sei zaczełam nakrecac tymi skąpymi odchodami porodowymi. nie czuje za bardzo tego obkurczania podczas karmienia i nic nie leci 😞 buuuu




no dobrze coś cię boli 😜 prawidłowo
nie no zartuje
ale ja tez się boje bo przeciez teraz jem same dietetyki a mnie też jakby woreczek pobolewał.
a co do odchodów, moze przy drugiej ciazy jest mniej tak sobie mysle, bo przy majce to długo krwawiłam a tu już prawie nic, no ale moze że mi to łozysko wyjmowali to też jakos wyczyścili wiecej, nie wiem sama

ale marze już o kapieli 🙂



Sztunia, mnie juz jakby te miejsce po woreczku pzrestało, ale dalej mnie do kibla gania.
a mówisz ze ciebie jakby boli, a nie miałas dolegliwosci po ciazy z Maja?? bo ja sie kamieni po Zuzi nabawiłam, zaraz jak miała 3 miesiace miałam okropny atak w nocy,a teraz sie sram czy w pzrewodzie żołciowym nic nie uhodowałam.
wiesz co, gadałam z połozna o tych odchodach dzien pzred tym jak mi sie zaczeło to mówiła ze z dzien czy dwa poczekac i jak nie odblokuje to trzeba do lekarza ginekologa szybko bo tzreba dac antybiotyk na obkurczanie macicy, nie moze sie tak szybko hamowac. czy po takim czy po takim porodzie ze 3-4 tygodnie powinno byc, nawet po naturalnym dłuzej. ja tez miałam wyczyszczone niby wszytsko, a teraz jak sie zaczeło lac to prawie jak po samym porodzie leci tylko czerwona krew, bez sluzu tego. nio i mówiła ze do gina i na usg zeby zobaczyc co z ta macica jest. takze nie wiem, jak to jest, ze u Ciebie tez teraz cisza juz.
a jak reszta mam??
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Dodaję normalna fotkę Werki, bo ta co wysłałam do Kasi była zrobiona tuż po porodzie po ciemku i mało co widać 🙂
Pierwsze chwile w szpitalu:

Nareszcie w domu:


Nasze Słońce zostało nazwane oddziałową Calineczką 🙂 Ur. 19.03.2012 o 2:47 siłami natury, 2750 gram, 51 cm wzrostu 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Ok, czas na moją opowieść.
Rano w niedzielę wymalowałam się i zakręciłam włosy, bo wybieraliśmy się do rodziców na obiad. Byłam nieprzytomna. Poprzedniej nocy prawie wcale nie spałam. Było mi jakoś niedobrze i dziwnie przez całą noc. Powiedziałam, więc Łukaszowi: \"lepiej żebym dziś nie rodziła\".
Do rodziców jechaliśmy bardzo wcześnie, bo na 10 Łukasz miał zajęcia na kursie na kategorię C, więc zostawił mnie u rodziców i pojechał.
Ja posiedziałam chwilę, pogadałam z mamą. Postanowiłam rozłożyć się na kanapie i w momencie gdy się kładłam poczułam, że coś mi ciecze, a wcale mi się siku nie chciało. Więc w te pędy do łazienki. Zdejmuję majtki, a tu chlust prosto do toalety. Krzyczę do rodziców, że mi wody odeszły. Mama wpada, a ja w panikę, że nie jestem na to gotowa. Ale się uspokoiłam. Dzwonię do Doroty - mojej położnej. Mówi, że jest w Medeorze i żebym spokojnie, bez nerwów się zebrała i przyjechała. Ja nie miałam nawet torby przy sobie. Tata poleciał po samochód do garażu, ja się umyłam. Wody dalej się sączyły różowawe.
Uznaliśmy, że jedziemy do szpitala, a potem tata lub Łukasz przywiozą torbę. Ponieważ Łukasz nie odebrał napisałam mu smsa \"wody mi odeszły\" 🙃
Dojechałam do szpitala i się okazało, że winda nieczynna i musiałam wchodzić po schodach na 3 piętro. Nie było to nic strasznego, bo w ogóle nie miałam skurczów. Tylko te wody.
Ulokowali mnie na sali przedporodowej. Łukasz dojechał, torba dojechała, a u mnie nic. KTG też skurczów nie pokazywało. Tak spędziłam cała niedzielę na tej sali, a to skacząc na piłce, a to łażąc, a to śmiejąc się z Łukaszem i żartując, bo nic nie bolało. Zjadłam obiad, bo Dorota mi na to pozwoliła, bo mówi, że na razie nic się nie dzieje (rozwarcie na jeden palec, szyjka skrócona). Potem nie było nam zbyt miło, bo słyszeliśmy krzyki innej kobity i trwało to strasznie długo aż dali jej znieczulenie.
Ponieważ u mnie nic się nie działo postanowili mnie przeprowadzić na 1 piętro na oddział ginekologiczny bym w spokoju pospała, a nie słuchała krzyki z porodów. Oddelegowałam Łukasza by się przespał, mama posiedziała ze mną prawie do 22. Dorota pojechała do domu, bo skończyła zmianę i mieli do niej dzwonić jak się u mnie zacznie. Plan był taki, że jak do rana się nie rozkręci to dostanę kroplówkę z oksytocyną. Postanowiłam posłuchać innych i się przespać, więc mamie powiedziałam by pojechała do domu, a ja będę dzwonić gdy coś się zacznie dziać. Gdy mama się ubierała zaczęły mi się dość mocne nieprzyjemne skurcze, ale uznałam, że to jeszcze pikuś. Mama poszła, ja się kładę. Chcę zasnąć i nie mogę przez te skurcze. Wcześniej robili mi milion razy KTG i nie wykazywało skurczy. W pewnym momencie zaczęłam się zwijać na łóżku. Przez większość czasu mnie bolało, a tylko chwile trwały bez bólu. Pielęgniarka pod której opieką zostawiła mnie Dorota to zobaczyła, podłączyła pod KTG i kurna to urządzenie ledwo jakieś skurcze pokazywało. Ja się zwijam, a ta patrzy na mnie jak na debila i pyta z niedowierzaniem: teraz ma Pani skurcz????? Ta sytuacja mnie sparaliżowała. Pomyślałam sobie kurwa jak to tak boli, a to kurewstwo pokazuje, że to żadne skurcze to ja sobie nie wyobrażam co będzie później. Uznałam, że jednak jestem nieodporna na ból najwidoczniej.
Ja się zwijam i pytam czy mogę dzwonić po męża. Pielęgniarka mówi, że najpierw zawoła lekarza by mnie zbadał. Przyszedł lekarz, bada i wyszło, że szyjka jest już spłaszczona, a rozwarcie na połtora palca! Ja sobie myślę: ja pierdolę, nic się nie dzieje, a ja zaraz umrę.
Ponieważ zwijałam się coraz bardziej postanowili przejść ze mną na porodówkę i pozwolili mi zadzwonić po Łukasza. Przechodziłam na nogach i gdy w windzie złapał mnie skurcz zaczęłam zjeżdżać po ścianie do podłogi. Pielęgniarka ciągnęła mnie za ręce bym nie kucała. Doszłam do sali porodowej. Wybrałam krzesło, bo bóle miałam krzyżowe i nie wyrobiłabym na łóżku. Połączają KTG. I zgadnijcie co? Wykazuje jakieś drobne skurcze. Mimo to zadzwonili po Dorotę. Było jakoś po północy. Najpierw dotarł Łukasz, potem ona. Łukasz z przerażeniem patrzył jak się zwijam, a mi było ciężko mówić, bo jakiś szczękościsk mnie łapał. Dorota wchodzi, a ja od razu: \"ja chcę znieczulenie zewnątrzoponowe\". Uznałam, że skoro to co mi się dzieje to jest nic jeszcze według KTG to nie będę się szczypać. Dorota na to, że najpierw mnie zbada.
Zbadała i mówi: kochana jest rozwarcie na 6cm, rodzimy, nie ma czasu na znieczulenie.
No i kurna wierzyć tu maszynom. Skurcze miałam prawdziwe i bardzo mocne, rozwarcie zrobiło się błyskawicznie. Zaczęło mi już napierać na odbyt. Ciagle siadałam na kibel. Dorota do mnie bym tylko nie parła, bo rozwarcie jest za małe i może pęknąć szyjka. Bardzo trudno było mi powstrzymać parcie. Próbowałam prysznic, ale bolała mnie skóra od lecącej na mnie wody. Nie pozwalałam Łukaszowi złapać się za rękę, bo miałam wrażenie, że ręka mnie boli strasznie od dotyku. Próbowałam pozycji kolankowej przy wstrzymywaniu parcia, ale też mi było niedobrze. Kurewskie bóle krzyżowe do tego. W końcu ulokowałam się na brzegu łóżka. Lekko na boku i w tej pozycji już zostałam. Krzyczałam do Doroty dlaczego nie pozwala mi przeć kiedy ja chcę przeć 😉 Tłumaczyła, że po to by szyjka nie pękła. W końcu pozwoliła mi przeć, bo rozwarcie było jak trzeba. Darłam się przy tym tak stękając głośno i bardzo mi to pomagało, więc nawet mnie do tego zachęcała. Jak to Łukasz potem określił cały czas wzywałam Boga nadaremne 😉 Kiedy dziecko przechodziło przez pochwę znów miałam zabronione przeć przy niektórych skurczach, bo zażyczyłam sobie ochrony krocza. I to było właśnie najtrudniejsze. Nie przeć kiedy to samo chce przeć. Kazała mi szybko oddychać ustami i udawało się tak nie ponieść tym skurczom i je powstrzymać. W pewnym momencie zaczęła mówić, że chyba będzie trzeba naciąć. To mnie jeszcze bardzie zmobilizowało by jej słuchać i nie przeć gdy mówi. Byłam, grzeczna i posłuszna marudząc w międzyczasie, że nie dam już rady i że nie mogę nie przeć. Dorota w międzyczasie kazała mi jeszcze ręką dotykać główkę wychodzącą 🙂 To było dziwne. Pod koniec pytałam jej co chwilę ile jeszcze, a ona mi odpowiadała: jeszcze tylko 5 minut, jeszcze tylko 3 minuty. Bardzo mi pomagała ta informacja choć faktycznie na pewno trwało to dłużej. W końcu powiedziała do pielęgniarki by poszła po pediatrę, bo zaraz dziecko będzie. Nie mogłam w to uwierzyć, że to już. Cały czas naciskała mi krocze w różnych miejscach, a ja myślałam, że ją zaraz kopnę z bólu. Ale po chwili wyciągnęła moje maleństwo i położyła mi je na brzuchu. Urodziło się o 2:47. Mała skojarzyła mi się z takim żółwikiem śmiesznie kręcącym głową. Leżała mi przy piersi jeszcze te 3-4 minuty z pępowiną. Potem ja sama tą pępowinę odcięłam, bo Łukasz coś niewyraźnie wyglądał 😁 Urodzenie łożyska to było chwila moment bez żadnego bólu. Po tym Dorota powiedziała, że musi mnie obejrzeć czy nie pękłam i że może to być nieprzyjemne. Ale to też był pikuś w porównaniu do przeciśnięcia się dziecka. Tym bardziej, że okazało się, że nie pękłam i mam tylko 2 zatarcia.
Od tego momentu trochę mi się wszystko zamazuje. Wiem, że nie miałam 2 godziny kontaktu skóra do skóry, bo małą trzeba było włożyć do inkubatora na 20 minut na dogrzanie. W jej przypadku używali określenia \"wagowy wcześniak\".
Mój poród był po prostu idealny, nie myślałam o takim w najśmielszych marzeniach. Wszystko to zasługa doświadczonej położnej. Przy moim porodzie nie było nawet ginekologa. Dorota odwaliła całą robotę sama. Ale to naprawdę była ciężka praca. Kucanie, asekurowanie, naciskanie krocza. Tak właśnie powinny pracować położne. Ona natomiast zachwalała mnie. Powiedziała, że rzadko się zdarza by kobitki tak słuchały ją przy porodzie, a że ja byłam wyjątkowa 🙂 Cóż drugie dziecko też będziemy rodzić razem.
Historia długa, ale musiałam ją uwiecznić. (Dziecko w międzyczasie nakarmiłam i przewinęłam 🙂)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
lady_m4ryjane napisał(a):
Dodaję normalna fotkę Werki, bo ta co wysłałam do Kasi była zrobiona tuż po porodzie po ciemku i mało co widać 🙂
Pierwsze chwile w szpitalu:

Nareszcie w domu:


Nasze Słońce zostało nazwane oddziałową Calineczką 🙂 Ur. 19.03.2012 o 2:47 siłami natury, 2750 gram, 51 cm wzrostu 🙂


sliczna ta calineczka Lady 🙂 i podobna do ciebie. meza nie widziałam w sumie, ale taki wyraz twarzy na pierwszym zdjeciu do mamy podobny. zaraz czytam opis porodu bo widze ze naskrobałas, a jak sie udało sn i bez naciecia to mzoe byc ciekawie. zabieram sie za lekture 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
lady_m4ryjane napisał(a):
Ok, czas na moją opowieść.
Rano w niedzielę wymalowałam się i zakręciłam włosy, bo wybieraliśmy się do rodziców na obiad. Byłam nieprzytomna. Poprzedniej nocy prawie wcale nie spałam. Było mi jakoś niedobrze i dziwnie przez całą noc. Powiedziałam, więc Łukaszowi: \"lepiej żebym dziś nie rodziła\".
Do rodziców jechaliśmy bardzo wcześnie, bo na 10 Łukasz miał zajęcia na kursie na kategorię C, więc zostawił mnie u rodziców i pojechał.
Ja posiedziałam chwilę, pogadałam z mamą. Postanowiłam rozłożyć się na kanapie i w momencie gdy się kładłam poczułam, że coś mi ciecze, a wcale mi się siku nie chciało. Więc w te pędy do łazienki. Zdejmuję majtki, a tu chlust prosto do toalety. Krzyczę do rodziców, że mi wody odeszły. Mama wpada, a ja w panikę, że nie jestem na to gotowa. Ale się uspokoiłam. Dzwonię do Doroty - mojej położnej. Mówi, że jest w Medeorze i żebym spokojnie, bez nerwów się zebrała i przyjechała. Ja nie miałam nawet torby przy sobie. Tata poleciał po samochód do garażu, ja się umyłam. Wody dalej się sączyły różowawe.
Uznaliśmy, że jedziemy do szpitala, a potem tata lub Łukasz przywiozą torbę. Ponieważ Łukasz nie odebrał napisałam mu smsa \"wody mi odeszły\" 🙃
Dojechałam do szpitala i się okazało, że winda nieczynna i musiałam wchodzić po schodach na 3 piętro. Nie było to nic strasznego, bo w ogóle nie miałam skurczów. Tylko te wody.
Ulokowali mnie na sali przedporodowej. Łukasz dojechał, torba dojechała, a u mnie nic. KTG też skurczów nie pokazywało. Tak spędziłam cała niedzielę na tej sali, a to skacząc na piłce, a to łażąc, a to śmiejąc się z Łukaszem i żartując, bo nic nie bolało. Zjadłam obiad, bo Dorota mi na to pozwoliła, bo mówi, że na razie nic się nie dzieje (rozwarcie na jeden palec, szyjka skrócona). Potem nie było nam zbyt miło, bo słyszeliśmy krzyki innej kobity i trwało to strasznie długo aż dali jej znieczulenie.
Ponieważ u mnie nic się nie działo postanowili mnie przeprowadzić na 1 piętro na oddział ginekologiczny bym w spokoju pospała, a nie słuchała krzyki z porodów. Oddelegowałam Łukasza by się przespał, mama posiedziała ze mną prawie do 22. Dorota pojechała do domu, bo skończyła zmianę i mieli do niej dzwonić jak się u mnie zacznie. Plan był taki, że jak do rana się nie rozkręci to dostanę kroplówkę z oksytocyną. Postanowiłam posłuchać innych i się przespać, więc mamie powiedziałam by pojechała do domu, a ja będę dzwonić gdy coś się zacznie dziać. Gdy mama się ubierała zaczęły mi się dość mocne nieprzyjemne skurcze, ale uznałam, że to jeszcze pikuś. Mama poszła, ja się kładę. Chcę zasnąć i nie mogę przez te skurcze. Wcześniej robili mi milion razy KTG i nie wykazywało skurczy. W pewnym momencie zaczęłam się zwijać na łóżku. Przez większość czasu mnie bolało, a tylko chwile trwały bez bólu. Pielęgniarka pod której opieką zostawiła mnie Dorota to zobaczyła, podłączyła pod KTG i kurna to urządzenie ledwo jakieś skurcze pokazywało. Ja się zwijam, a ta patrzy na mnie jak na debila i pyta z niedowierzaniem: teraz ma Pani skurcz????? Ta sytuacja mnie sparaliżowała. Pomyślałam sobie kurwa jak to tak boli, a to kurewstwo pokazuje, że to żadne skurcze to ja sobie nie wyobrażam co będzie później. Uznałam, że jednak jestem nieodporna na ból najwidoczniej.
Ja się zwijam i pytam czy mogę dzwonić po męża. Pielęgniarka mówi, że najpierw zawoła lekarza by mnie zbadał. Przyszedł lekarz, bada i wyszło, że szyjka jest już spłaszczona, a rozwarcie na połtora palca! Ja sobie myślę: ja pierdolę, nic się nie dzieje, a ja zaraz umrę.
Ponieważ zwijałam się coraz bardziej postanowili przejść ze mną na porodówkę i pozwolili mi zadzwonić po Łukasza. Przechodziłam na nogach i gdy w windzie złapał mnie skurcz zaczęłam zjeżdżać po ścianie do podłogi. Pielęgniarka ciągnęła mnie za ręce bym nie kucała. Doszłam do sali porodowej. Wybrałam krzesło, bo bóle miałam krzyżowe i nie wyrobiłabym na łóżku. Połączają KTG. I zgadnijcie co? Wykazuje jakieś drobne skurcze. Mimo to zadzwonili po Dorotę. Było jakoś po północy. Najpierw dotarł Łukasz, potem ona. Łukasz z przerażeniem patrzył jak się zwijam, a mi było ciężko mówić, bo jakiś szczękościsk mnie łapał. Dorota wchodzi, a ja od razu: \"ja chcę znieczulenie zewnątrzoponowe\". Uznałam, że skoro to co mi się dzieje to jest nic jeszcze według KTG to nie będę się szczypać. Dorota na to, że najpierw mnie zbada.
Zbadała i mówi: kochana jest rozwarcie na 6cm, rodzimy, nie ma czasu na znieczulenie.
No i kurna wierzyć tu maszynom. Skurcze miałam prawdziwe i bardzo mocne, rozwarcie zrobiło się błyskawicznie. Zaczęło mi już napierać na odbyt. Ciagle siadałam na kibel. Dorota do mnie bym tylko nie parła, bo rozwarcie jest za małe i może pęknąć szyjka. Bardzo trudno było mi powstrzymać parcie. Próbowałam prysznic, ale bolała mnie skóra od lecącej na mnie wody. Nie pozwalałam Łukaszowi złapać się za rękę, bo miałam wrażenie, że ręka mnie boli strasznie od dotyku. Próbowałam pozycji kolankowej przy wstrzymywaniu parcia, ale też mi było niedobrze. Kurewskie bóle krzyżowe do tego. W końcu ulokowałam się na brzegu łóżka. Lekko na boku i w tej pozycji już zostałam. Krzyczałam do Doroty dlaczego nie pozwala mi przeć kiedy ja chcę przeć 😉 Tłumaczyła, że po to by szyjka nie pękła. W końcu pozwoliła mi przeć, bo rozwarcie było jak trzeba. Darłam się przy tym tak stękając głośno i bardzo mi to pomagało, więc nawet mnie do tego zachęcała. Jak to Łukasz potem określił cały czas wzywałam Boga nadaremne 😉 Kiedy dziecko przechodziło przez pochwę znów miałam zabronione przeć przy niektórych skurczach, bo zażyczyłam sobie ochrony krocza. I to było właśnie najtrudniejsze. Nie przeć kiedy to samo chce przeć. Kazała mi szybko oddychać ustami i udawało się tak nie ponieść tym skurczom i je powstrzymać. W pewnym momencie zaczęła mówić, że chyba będzie trzeba naciąć. To mnie jeszcze bardzie zmobilizowało by jej słuchać i nie przeć gdy mówi. Byłam, grzeczna i posłuszna marudząc w międzyczasie, że nie dam już rady i że nie mogę nie przeć. Dorota w międzyczasie kazała mi jeszcze ręką dotykać główkę wychodzącą 🙂 To było dziwne. Pod koniec pytałam jej co chwilę ile jeszcze, a ona mi odpowiadała: jeszcze tylko 5 minut, jeszcze tylko 3 minuty. Bardzo mi pomagała ta informacja choć faktycznie na pewno trwało to dłużej. W końcu powiedziała do pielęgniarki by poszła po pediatrę, bo zaraz dziecko będzie. Nie mogłam w to uwierzyć, że to już. Cały czas naciskała mi krocze w różnych miejscach, a ja myślałam, że ją zaraz kopnę z bólu. Ale po chwili wyciągnęła moje maleństwo i położyła mi je na brzuchu. Urodziło się o 2:47. Mała skojarzyła mi się z takim żółwikiem śmiesznie kręcącym głową. Leżała mi przy piersi jeszcze te 3-4 minuty z pępowiną. Potem ja sama tą pępowinę odcięłam, bo Łukasz coś niewyraźnie wyglądał 😁 Urodzenie łożyska to było chwila moment bez żadnego bólu. Po tym Dorota powiedziała, że musi mnie obejrzeć czy nie pękłam i że może to być nieprzyjemne. Ale to też był pikuś w porównaniu do przeciśnięcia się dziecka. Tym bardziej, że okazało się, że nie pękłam i mam tylko 2 zatarcia.
Od tego momentu trochę mi się wszystko zamazuje. Wiem, że nie miałam 2 godziny kontaktu skóra do skóry, bo małą trzeba było włożyć do inkubatora na 20 minut na dogrzanie. W jej przypadku używali określenia \"wagowy wcześniak\".
Mój poród był po prostu idealny, nie myślałam o takim w najśmielszych marzeniach. Wszystko to zasługa doświadczonej położnej. Przy moim porodzie nie było nawet ginekologa. Dorota odwaliła całą robotę sama. Ale to naprawdę była ciężka praca. Kucanie, asekurowanie, naciskanie krocza. Tak właśnie powinny pracować położne. Ona natomiast zachwalała mnie. Powiedziała, że rzadko się zdarza by kobitki tak słuchały ją przy porodzie, a że ja byłam wyjątkowa 🙂 Cóż drugie dziecko też będziemy rodzić razem.
Historia długa, ale musiałam ją uwiecznić. (Dziecko w międzyczasie nakarmiłam i przewinęłam 🙂)


Gartulacje Lady, super historia, i naprawde poród jak marzenie chyba, choc napewno lekko nie było 🙂 dzielna z Ciebie babka, i wychodzi ze jednak jestes odporna na bol i potrafisz ludzi słuchac. gzreczna mamusia. Oby córcia Wam problemów nie stwarzała 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
ewci@ napisał(a):
lady_m4ryjane napisał(a):
Dodaję normalna fotkę Werki, bo ta co wysłałam do Kasi była zrobiona tuż po porodzie po ciemku i mało co widać 🙂
Pierwsze chwile w szpitalu:

Nareszcie w domu:


Nasze Słońce zostało nazwane oddziałową Calineczką 🙂 Ur. 19.03.2012 o 2:47 siłami natury, 2750 gram, 51 cm wzrostu 🙂


sliczna ta calineczka Lady 🙂 i podobna do ciebie. meza nie widziałam w sumie, ale taki wyraz twarzy na pierwszym zdjeciu do mamy podobny. zaraz czytam opis porodu bo widze ze naskrobałas, a jak sie udało sn i bez naciecia to mzoe byc ciekawie. zabieram sie za lekture 🙂


Dzięki ewci@. Właśnie na razie każdy mówi, że jest podobna do Łukasza i ja też tak sądzę. Ma jego usta i nosek na pewno 🙂 I miny strzela do niego podobne. A moje ma łapki i paznokcie 😁
Co do porodu to wszyscy na mnie patrzyli potem jak na głupią, że jeszcze tego samego dnia siedziałam z nogą na nogę albo kucałam. To naprawdę inna bajka jak nie ma nacięcia. Przy sikaniu szczypało mnie tylko przez jeden dzień. Mam tylko dziwne uczucie jakby mi macica miała wylecieć gdy kaszlę lub kicham.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
obdarzona napisał(a):
Lady, na prawdę dzielna byłaś. Ja myślałam, że z łatwością przeszłaś ale zmieniłam zdanie, musiałaś się nacierpieć 😞
wiem coś chęci parcia w tedy gdy Ci bronią i jeszcze karzą oddychać przeponą:/ najlepsze jest to,że nie pękłaś 😁


No te bóle to było coś, ale to i tak łatwy i szybki poród był. Każdemu takiego życzę 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Lady śliczna córeczka!

Fajnie, że jesteś zadowolona z porodu 🙂 Teraz można więc robić następne :P
A co do KTG to one w ogóle jakieś niedoklepane, ja raz miałam 70 raz 10 i suma sumarum guzik wychodziło a bolało jak diabli i to napewno były skurcze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
te KTG są fałszywe a położne wierzą w nie jak w jakąś kurde wróżkę albo wyrocznię. Mi na szczęscie ktg pokazało skurcze które ja czułam ale były w tedy niczym w porównaniu do tych za kilka godzin 😁 o matko, jak często zbiera mi się na wspomnienia... te częste ktg, wyczekiwanie a potem szok jak wody odeszły. To były czasy 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Nadrobiłam porody, więc tak:

ewci@ ja wcale nie uważam, że Twój poród to było nic. Leżałam na sali z dziewczyną po cesarce i jak mi dokładnie opisywała jakie to uczucie jest to ja dziękuję pięknie. Ona czuła naciąganie skóry na brzuchu, grzebanie w bebechach i bardzo nieprzyjemny moment wyjęcia dziecka. Mimo znieczulenia ją to zabolało. No i potem zero ruchu, trzeba się prosić o każde przystawienie dziecka do piersi i w ogóle podanie go. Ja dziękuję pięknie. Niby nie mogłam się nadziwić jak ładnie wyglądała jej blizna na trzeci dzień już, ale i tak według mnie cesarka to coś strasznego.

obdarzona: poród masakryczny, ale teraz wiesz, że my baby wszystko zniesiemy. Co do Mateusza to rozumiem Twoją decyzję, bo ja mimo tych wszystkich szkół rodzenia, słuchania porad znajomych itd. w trakcie porodu wolałam by Łukasz trzymał się z dala. Bardzo się cieszę, że był ze mną do końca i zbliżyło nas to do siebie, ale nie potrzebowałam żadnej jego pomocy. To tak bolało, że miałam wrażenie, że każdy dotyk sprawi mi jeszcze większy ból. Nie wyobrażam sobie żadnych masaży robionych przez męża w tym czasie, ani ściskania za rękę. Zanim się wszystko rozkręciło był potrzebny do asekuracji przy piłce i dla towarzystwa po prostu to owszem. Ale jak już zaczął się hardcore kazałam mu siedzieć dalej. A wcześniej się dziwiłam gdy słyszałam jak babka drze się na męża przy porodzie: NIE DOTYKAJ MNIE!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dokładnie Lady, ja też leżałam z kobitką po cesarce na sali jak Bartka rodziłam i dla niej największą porachą było jak przychodził taki młody student i ją podmywał...nerwowy rozstrój, strasznie krępujące. Do tego te cewniki, chuje-muje, dzikie węże. Ja też bardzo dziekuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
to teraz ja

20.03
rano zjadłam śniadanie wypiłam z mężek kawusie i się poprzytulałam bo o 10 miał mnie zawieź na patologię ciąży w celu fruwania balonikiem w drodze do szpitala wstąpiłam do sklepu zrobić mu zapasy bo liczyłam się że posiedzę z tydzień no i dotarłam do szitala zrobili ktg zero skurczy zbadali rozwarcie na 3 położyć do wyrka i czekać
pożegnałam się z mężem i się zaczynałam rozpakowywać no i przyleciał lekarz i mowi pani cho na lewatywę he he była fajna położna i mnie przygotowała na lewkę :P
i do mnie mówi że po lewatywie jak przyjdzie lekarz mmówić że coś mnie smera 🤪
ja głupia nie wiedziałam o co chodzi mówię spokojnie do czasu przyjazdu chłopa to mam czas :P
o godzinie 13.00 położna zaprosilła mnie na porodówkę dała oxy i cud mam rozwarcie na 6 🙂
łagodząc ból lerzałam pod zlewem dosłownie na czworaka bujając się na piłce a i w między czasie przyleciała moja mam bo się pochwalilam siostruni że robią mi lewatywę o chłopie zapomniałam 🤪 🤪 no i o 14.00 położna do mnie że ona stanie na palcach a ja do 16 urodzę 🤪 🤪
parłam małego 45 minut wypychali mi go bo szedł krzywo i mi się cofał wypchali go i dokładnie co do sekundy urodziłam o 16 a potem to mi go zabrali bo krwotok był potem łyzeczka mama zadzoniła po chłopa nie uwierzył że urodziłam 🤪 🤪 🤪 🤪 🤪 ale 30 minut i był szybko musiał jechać 🤪 🤪 🤪 i mi małego podali na piersi i leżeliśmy tak 2godzinki no i to tyle rodziłam go 4 godzinki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
lady_m4ryjane napisał(a):
Nadrobiłam porody, więc tak:

ewci@ ja wcale nie uważam, że Twój poród to było nic. Leżałam na sali z dziewczyną po cesarce i jak mi dokładnie opisywała jakie to uczucie jest to ja dziękuję pięknie. Ona czuła naciąganie skóry na brzuchu, grzebanie w bebechach i bardzo nieprzyjemny moment wyjęcia dziecka. Mimo znieczulenia ją to zabolało. No i potem zero ruchu, trzeba się prosić o każde przystawienie dziecka do piersi i w ogóle podanie go. Ja dziękuję pięknie. Niby nie mogłam się nadziwić jak ładnie wyglądała jej blizna na trzeci dzień już, ale i tak według mnie cesarka to coś strasznego.
!


dzieki Lady za zrozumienie. wiesz ja w sumie wiedziałam na co ide, raz juz to miałam, wiec to dla mnie az tak okrutne nie było. cewnik jak cewnik, a operacja jak operacja, dobrez ze w takim znieczuleniu, bo nie ma ze usypiasz i nei wiesz co i jak, ale to prawda ze sie wsyztsko czuje, i róznie kazdy to mzoe odbierac. w sumie ja to czułam bardziej szycie niz krojenie, a wyjmowanie dzidzi tez do jakichs milych odczuc nie nalezy, ale to chwila, i mnie anestezjolog teraz i wtedy uprzedizła, ze bedzie czuc wyjecie, taki ucisk na klatke piersiowa, ja tym razem to nawet jeknełam, ale za sekundke dostałam mała i juz zapomniałam o wszytskim. i widziałam jak ja tam odsluzowywali i oczyszczali ze krwi, nie taki diabeł straszny, ale mzoe dlatego ze juz raz miałam. a dla kogos tak posłuchac, to neizły ahrdcore. zreszta pamietam jak po zuzi to miałam takie odczucia na sali operacyjnej jakby mi sie sniło, albo jakbym ogladała amerykanski film jakis, bo to tak wygladało, lekarze i pielegniarki w maskach, skacza koło ciebie, ten parawan przy klatce piersiowe, i cała ta aura niczym z filmu. a teraz juz przygotowana to jakos inaczej to odebrałam troche.

nio i gorzej sie dochodzi do siebie to fakt, laska ze mna lezała po 3 porodzie sn to inna bajka, choc ja teraz do mogłam góry pzrenosic. pierwszego dnai mi pomagalia potem małą dzwigałam, sama do cyca przystawiałam se potem. nie to co z Zuzia, maz non stop był, i wstac nie mogłam od razu, chyba z 5 prób zeby usiasc. nio a blizna jak blizna po operacji, ale dojdzie do siebie. Brzusio juz prawe nie odstaje,a macica dalej sie kurczy wiec jestem dobrej mysli. waze póki co 3 kg mniej niz pzred ciaza, wiec tez zadowolona jestem. niech spada waga do 65kg i bede zadowolona na maksa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...