Skocz do zawartości

KWIETNIÓWECZKI 2011 | Forum o ciąży


joll

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 114 tys.
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Tyska_1

    5074

  • Ewelinaaleks

    4927

  • alexia_79

    18937

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Mamusia
alexia_79 napisał(a):
Wiola1983 napisał(a):
Ojej to nie nadrabiam wszystkiego ale narazie musicie jeszcze chwile poczekać bo mała mi przy cycku wisi. Dzisiaj w końcu dostałam pokarm a cycki mam jak dwie wielkie głowy - twarde, gorące i bolące 🤢 🤢

przed karmieniem ciepłym ręcznikiem okładaj a potem liście kapusty do lodówki i przykładaj tylko sutki omijaj...


oj tak tak, kapusta z lodówki, robisz dziurki na sutki i przykładaj
ja to normalnie dalej jestem w szoku że Wiola już w domku z Laurką i ma ja na rączkach 🤪 🤪
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alexia_79 napisał(a):
raczek88 napisał(a):
alexia_79 napisał(a):
Matylda stwierdziła że przenosi do maja i teraz się udziela w majówkach 😜

teoretycznie wg miesiaczki to ja powiinam byc majowka 🙂

to dlaczego masz wpisany 28 kwiecień?
tylko mi nie mów że wg USG Ci tak wychodzi 😁

duzo by tu opowiadac 🙂 w kazdym razie termin przez lekarza mam ustalony na 28 kwietnia 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alexia_79 napisał(a):
raczek88 napisał(a):
alexia_79 napisał(a):
Matylda stwierdziła że przenosi do maja i teraz się udziela w majówkach 😜

teoretycznie wg miesiaczki to ja powiinam byc majowka 🙂

to dlaczego masz wpisany 28 kwiecień?
tylko mi nie mów że wg USG Ci tak wychodzi 😁

duzo by tu opowiadac 🙂 w kazdym razie termin przez lekarza mam ustalony na 28 kwietnia 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
aisak napisał(a):
alexia_79 napisał(a):
Wiola1983 napisał(a):
Ojej to nie nadrabiam wszystkiego ale narazie musicie jeszcze chwile poczekać bo mała mi przy cycku wisi. Dzisiaj w końcu dostałam pokarm a cycki mam jak dwie wielkie głowy - twarde, gorące i bolące 🤢 🤢

przed karmieniem ciepłym ręcznikiem okładaj a potem liście kapusty do lodówki i przykładaj tylko sutki omijaj...


oj tak tak, kapusta z lodówki, robisz dziurki na sutki i przykładaj
ja to normalnie dalej jestem w szoku że Wiola już w domku z Laurką i ma ja na rączkach 🤪 🤪

a moja tak się pchała i cisza, ja się tak nie bawię 😞
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nadrobiłam 🙂

Witaj Wiola, dobrze, że jesteś z nami 🙂 !! 🤪 🤪 🤪
wróciłam z Auchan z zakupów, prawa ręka tak mi spuchła że jest w kolorze granatowym 🤢 😮
na dziale mięso poczułam że mam mokro między majtami ale niestety: fałszywy alarm 😁
i tak się nachodziłam, że do wieczora nie ruszam nic niczego nikogo i siedzę na dupie 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
No więc tak jak wam pisałam w sobotę w ogóle się nie stresowałam. Tomek bardziej się martwił i mówił że im bliżej szpitala dojeżdża tym bardziej mu serce wali 🙂 Przyszliśmy na oddział położniczy i od razu babka kazała mi się przebrać w koszulę i przyjść do położnych. Po jakiś 20 minutach wypełniania papierów zabrali mnie na porodówkę. Tam zbadał mnie mój lekarz żeby sprawdzić czy mała nie zmieniła ułożenia. Okazało się ze uparcie tkwi tak jak tkwiła 🙂 Ale po badaniu (chyba zrobił coś że zaczął odchodzić mi ten czop bo badanie bardzo bolało) zaczęłam krwawic a lekarz powiedział mi że jest rozwarcie na 3 cm i skurcze są i że pewnie już od 2 dni musiałam coś czuć (brzuch mnie bolał ale nie spodziewałam się że to skurcze) i położna zaprosiła mnie na lewatywę. I to jest hit sezonu!!! Bo to co tam się działo to inna opowieść i muszę wam to napisać 🙂

"Opowieść o lewatywie"

Zaprosili mnie do "żółtego pokoiku" - leżanka, kibelek i prysznic na powierzchni ok 5 m kwadratowych 🙂 Wszędzie było blisko 🙂 Pani położna zmierzyła rozstaw bioder i takie tam. Powiedziała że jestem stworzona do normalnego porodu i pewnie wystarczyłoby podnieść nogę i bym urodziła 🙂 Następnie debatowały ile podać mi tej lewatywy i stwierdziły że dadzą połowę tego co do normalnego porodu czyli 0,75l (przy porodzie sn podają 1,5 l 😮 )
Kazała rozszerzyć nogi i się rozluźnić 😮 😮 Ale jak tu się rozluźnij jak mi jakieś chujostwo do dupy pchają. No w każdym razie wpuściła cały ten płyn i kazała usiąść. Następnie powiedziała że jak się coś zacznie dziać to mam iść na kibelek a potem pod prysznic po czym wyjść odrębnym wyjściem na salę porodową. Z lekarzami umówiła się na 10.30 na cięcie. Była wówczas godzina 9.45. Wyszła a ja po 15 minutach poczułam że muszę usiąść na kibelek. Siadłam i czuje że leje się sama wodą i myślę sobie co za idiotyzm - wylewa się to co mi wlali więc po co to wszystko 😮 😮 Jednak po jakieś minucie przyszła pierwsza fala uderzeniowa 😲 😲 😲 Jesoooo co ze mnie wyszło - myślałam że padnę. Siedziałam na kiblu i myślałam sobie czy ta góra gówna nie urośnie na tyle żeby mi do dupy sięgała 🙂 😆 😁 Masakra - przy okazji brzuch mnie tak bolał od tych skurczy że szok. Stwierdziłam że już więcej ze mnie wyjść nie może. Poszłam pod prysznic. Wymyłam się i wycieram się ręcznikiem. Nagle czuję że nadchodzi druga fala uderzeniowa i choć kibelek był o rzut beretem to naznaczyłam szlak 🤪 🤪 Siedzę i myślę - matko kochana ile tego ze mnie jeszcze wyjdzie. Myślę sobie jednocześnie że jakieś 10 min już minęło i że oni tam pewnie już na mnie czekają a ja dalej sram. W końcu po jakimś czasie poszłam znowu się umyć przy czym okazało się że była jeszcze trzecia fala uderzeniowa a ja już byłam w takim stresie że jedyna myśl jaka mi przychodziła do głowy to "gdzie jest ten cholerny odświeżacz - przecież tu jebie tak że głowa mała". W końcu pani położna weszła i zapytała czy wszystko ok i żebym się nie stresowała.

Po tym wszystkim wzięli mnie na salę porodową, dali koszulę, podpięli KTG, kroplówki i założyli cewnik (najgorsza rzecz jaka mnie tam spotkała - fuj - bolało i nie należało do przyjemnych). Po 10 minutach zawieźli na salę operacyjną i ok 10.40 przyszła Pani anestezjolog. Był kłopot z wbiciem się do kręgosłupa i musieli jakieś grubszej igły użyć 😮 Jak już się wbiła to wszystko potoczyło się bardzo szybko - położyli mnie na stół i myślałam że będę musiała zaczekać aż znieczulenie zacznie działać a oni zaraz zaczęli mnie ciąć - masakra 🙂 A że jestem ciekawska to w lampach na suficie obserwowałam co się dzieje 🙂 Aż lekarz się ze mnie śmiał że go podglądam 🙂 Pani anestezjolog była super - zabawiała mnie kawałami żebym się nie stresowała i na bieżąco informowała co się dzieje. Ale jak już mieli wyciągać mała to lekarze zaczęli coś do siebie szeptać i mi zaczęło walić serce z nerwów że coś jest nie tak z Laurą. Ale kiedy ją wyciągnęli i ona od razu zaczęła krzyczeć to ja zaczęłam tak beczeć ze szczęścia ze to już po wszystkim i że ona jest zdrowa i w ogóle. Beczałam i patrzałam jak ją tam badają a anestezjolog tylko wymieniała mi waciki bo takie łzy mi leciały. A potem mi ją przynieśli i dali do ucałowania - Boże co to za przeżycie!! Tego się nie da opisać jak się widzi pierwszy raz swoje dziecko i daje mu całusa - zresztą same zobaczycie 🙂 Potem ok 20 min mnie czyścili i zszywali a następnie zabrali na salę poporodową.
Tomek już na mnie czekał ale był tak podekscytowany że nie zauważył że dziecko już zostało zabrane do noworodków. Pielęgniarki jak zobaczyły że on taki zakręcony to kazały iść na salę ze mną i że przywiozą mała. No i po 5 minutach wjechała na salę. Jak on ją zobaczył to łzy jak grochy mu poleciały a mi razem z nim (zresztą teraz też beczę jak sobie to przypominam). Boże jakie to super uczucie 🙂 Ona jest całkowicie do niego podobna - ma jego nos, usta, uszy, włosy - no wszystko po tacie 🙂 On jest w niej zakochany - przewija, ubiera, bawi, karmi (w szpitalu karmił butlą). No mówię wam super 🙂
Po porodzie na sali leżałam (1 dzień) z taką bardzo niekontaktową laską co jej dziecko płakało dzień i noc a w odwiedziny przychodziły wycieczki po 8-9 osób. Nie mogłam wypocząć. Ale na drugi dzień już wyszła i dali mi inna kobitkę - super fajną. W poniedziałek musiałam zmienić salę i w jeden dzień leżałam z dziewczynami, które były na podtrzymaniu a od wczoraj z laskami które przenosiły. Poznałam kupę ludzi i serio było miło.

Dzisiaj dostałam pokarm i karmię z cyca - ale wcześniej położne kazały mi pic herbatkę HIPP na wspomaganie laktacji i faktycznie pomogło bo nic mi nie leciało 2 dni. Kazały też pic sok z jabłek ale taki świeżo wyciskany i to też przyniosło efekty.

No i tyle. Strasznie się cieszę że już w domu jesteśmy. Stęskniłam się za wami i serdecznie dziękuję za prezent. Poza tym gratuluję Tysi raz jeszcze i myślami jestem z nimi. Krzychu jest śliczny.

Widzę że narazie się rozwieracie i skurczacie ale efektów nie widać 😜
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusia
Wiola1983 napisał(a):
No więc tak jak wam pisałam w sobotę w ogóle się nie stresowałam. Tomek bardziej się martwił i mówił że im bliżej szpitala dojeżdża tym bardziej mu serce wali 🙂 Przyszliśmy na oddział położniczy i od razu babka kazała mi się przebrać w koszulę i przyjść do położnych. Po jakiś 20 minutach wypełniania papierów zabrali mnie na porodówkę. Tam zbadał mnie mój lekarz żeby sprawdzić czy mała nie zmieniła ułożenia. Okazało się ze uparcie tkwi tak jak tkwiła 🙂 Ale po badaniu (chyba zrobił coś że zaczął odchodzić mi ten czop bo badanie bardzo bolało) zaczęłam krwawic a lekarz powiedział mi że jest rozwarcie na 3 cm i skurcze są i że pewnie już od 2 dni musiałam coś czuć (brzuch mnie bolał ale nie spodziewałam się że to skurcze) i położna zaprosiła mnie na lewatywę. I to jest hit sezonu!!! Bo to co tam się działo to inna opowieść i muszę wam to napisać 🙂

"Opowieść o lewatywie"

Zaprosili mnie do "żółtego pokoiku" - leżanka, kibelek i prysznic na powierzchni ok 5 m kwadratowych 🙂 Wszędzie było blisko 🙂 Pani położna zmierzyła rozstaw bioder i takie tam. Powiedziała że jestem stworzona do normalnego porodu i pewnie wystarczyłoby podnieść nogę i bym urodziła 🙂 Następnie debatowały ile podać mi tej lewatywy i stwierdziły że dadzą połowę tego co do normalnego porodu czyli 0,75l (przy porodzie sn podają 1,5 l 😮 )
Kazała rozszerzyć nogi i się rozluźnić 😮 😮 Ale jak tu się rozluźnij jak mi jakieś chujostwo do dupy pchają. No w każdym razie wpuściła cały ten płyn i kazała usiąść. Następnie powiedziała że jak się coś zacznie dziać to mam iść na kibelek a potem pod prysznic po czym wyjść odrębnym wyjściem na salę porodową. Z lekarzami umówiła się na 10.30 na cięcie. Była wówczas godzina 9.45. Wyszła a ja po 15 minutach poczułam że muszę usiąść na kibelek. Siadłam i czuje że leje się sama wodą i myślę sobie co za idiotyzm - wylewa się to co mi wlali więc po co to wszystko 😮 😮 Jednak po jakieś minucie przyszła pierwsza fala uderzeniowa 😲 😲 😲 Jesoooo co ze mnie wyszło - myślałam że padnę. Siedziałam na kiblu i myślałam sobie czy ta góra gówna nie urośnie na tyle żeby mi do dupy sięgała 🙂 😆 😁 Masakra - przy okazji brzuch mnie tak bolał od tych skurczy że szok. Stwierdziłam że już więcej ze mnie wyjść nie może. Poszłam pod prysznic. Wymyłam się i wycieram się ręcznikiem. Nagle czuję że nadchodzi druga fala uderzeniowa i choć kibelek był o rzut beretem to naznaczyłam szlak 🤪 🤪 Siedzę i myślę - matko kochana ile tego ze mnie jeszcze wyjdzie. Myślę sobie jednocześnie że jakieś 10 min już minęło i że oni tam pewnie już na mnie czekają a ja dalej sram. W końcu po jakimś czasie poszłam znowu się umyć przy czym okazało się że była jeszcze trzecia fala uderzeniowa a ja już byłam w takim stresie że jedyna myśl jaka mi przychodziła do głowy to "gdzie jest ten cholerny odświeżacz - przecież tu jebie tak że głowa mała". W końcu pani położna weszła i zapytała czy wszystko ok i żebym się nie stresowała.

Po tym wszystkim wzięli mnie na salę porodową, dali koszulę, podpięli KTG, kroplówki i założyli cewnik (najgorsza rzecz jaka mnie tam spotkała - fuj - bolało i nie należało do przyjemnych). Po 10 minutach zawieźli na salę operacyjną i ok 10.40 przyszła Pani anestezjolog. Był kłopot z wbiciem się do kręgosłupa i musieli jakieś grubszej igły użyć 😮 Jak już się wbiła to wszystko potoczyło się bardzo szybko - położyli mnie na stół i myślałam że będę musiała zaczekać aż znieczulenie zacznie działać a oni zaraz zaczęli mnie ciąć - masakra 🙂 A że jestem ciekawska to w lampach na suficie obserwowałam co się dzieje 🙂 Aż lekarz się ze mnie śmiał że go podglądam 🙂 Pani anestezjolog była super - zabawiała mnie kawałami żebym się nie stresowała i na bieżąco informowała co się dzieje. Ale jak już mieli wyciągać mała to lekarze zaczęli coś do siebie szeptać i mi zaczęło walić serce z nerwów że coś jest nie tak z Laurą. Ale kiedy ją wyciągnęli i ona od razu zaczęła krzyczeć to ja zaczęłam tak beczeć ze szczęścia ze to już po wszystkim i że ona jest zdrowa i w ogóle. Beczałam i patrzałam jak ją tam badają a anestezjolog tylko wymieniała mi waciki bo takie łzy mi leciały. A potem mi ją przynieśli i dali do ucałowania - Boże co to za przeżycie!! Tego się nie da opisać jak się widzi pierwszy raz swoje dziecko i daje mu całusa - zresztą same zobaczycie 🙂 Potem ok 20 min mnie czyścili i zszywali a następnie zabrali na salę poporodową.
Tomek już na mnie czekał ale był tak podekscytowany że nie zauważył że dziecko już zostało zabrane do noworodków. Pielęgniarki jak zobaczyły że on taki zakręcony to kazały iść na salę ze mną i że przywiozą mała. No i po 5 minutach wjechała na salę. Jak on ją zobaczył to łzy jak grochy mu poleciały a mi razem z nim (zresztą teraz też beczę jak sobie to przypominam). Boże jakie to super uczucie 🙂 Ona jest całkowicie do niego podobna - ma jego nos, usta, uszy, włosy - no wszystko po tacie 🙂 On jest w niej zakochany - przewija, ubiera, bawi, karmi (w szpitalu karmił butlą). No mówię wam super 🙂
Po porodzie na sali leżałam (1 dzień) z taką bardzo niekontaktową laską co jej dziecko płakało dzień i noc a w odwiedziny przychodziły wycieczki po 8-9 osób. Nie mogłam wypocząć. Ale na drugi dzień już wyszła i dali mi inna kobitkę - super fajną. W poniedziałek musiałam zmienić salę i w jeden dzień leżałam z dziewczynami, które były na podtrzymaniu a od wczoraj z laskami które przenosiły. Poznałam kupę ludzi i serio było miło.

Dzisiaj dostałam pokarm i karmię z cyca - ale wcześniej położne kazały mi pic herbatkę HIPP na wspomaganie laktacji i faktycznie pomogło bo nic mi nie leciało 2 dni. Kazały też pic sok z jabłek ale taki świeżo wyciskany i to też przyniosło efekty.

No i tyle. Strasznie się cieszę że już w domu jesteśmy. Stęskniłam się za wami i serdecznie dziękuję za prezent. Poza tym gratuluję Tysi raz jeszcze i myślami jestem z nimi. Krzychu jest śliczny.

Widzę że narazie się rozwieracie i skurczacie ale efektów nie widać 😜

Wiola, jak Ci zazdroszczę, że już Malutką możesz trzymać na rękach i że masz poród to za sobą 🙂 jak będziesz miała czas i chęci to pokaż jeszcze Laurę 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...