Skocz do zawartości

CESARKA | Forum dla mam


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

  • 3 tygodnie później...
  • Odpowiedzi 137
  • Utworzono
  • Ostatniej odpowiedzi

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

Najbardziej rozmowne osoby w tym wątku

  • Mamusie
Ja próbowałam najpierw naturalny ale mały nie mógł a ja już słabłam to CC mi zrobili tylko ze zanim mi zrobili CC to miała nacięcie krocza a później CC to było okropne bo ledwo co trafiłam na sale po 11 h leżenia, kazali mi wstać i zajmować się dzieckiem tylko je ja nie mogłam w ogóle wstać z łózka bo tak mnie wszystko bolało ze dostałam anemie po porodową i czekała mnie transfuzja krwi... ale w 3 dobie już mogłam wstać bo kazali mi nosi pas po porodowy i było o wiele lepiej nic bez niego wyszłam dobiera po 11 dniach ... tak się cieszyłam ze wylesiałam ze szpitala z motorkiem w dupie 🤪 🤪 nikomu nie życzyła bym tego przeżycia nawet największemu wrogowi...

Bo moim zdaniem kobieta nie może tyle przeżywać równocześnie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc później...
  • Mamusie
ja również ciężko wspominam cesarkę bo złapał mnie zespół po punkcyjny i utrzymywał się przez około 7 dni ale szkoda bardzo by tego nie dostać jak trzeba zaraz po cesarce dzieckiem się zajmować a wtedy wręcz niemożliwe jest by się nie poruszyć. Środek lata upały przepełnienie i nie wolno było nikogo wpuszczać na oddział a co dopiero na sale nawet czasu na wytchnienie nie ma a każdy ruch głowy ból nad bólami plecy to samo...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Eva co to jest zespol po punkcyjny??
Ja tez mialam cesarke i bylo pod gorke i po epiduralu z gorki , cesarka superszybko, blizne mam jeszcze czerwona, dlugosci przecietnej dloni, czy ona sie jeszcze sciagnie? ogolnie sie juz zagoila 😉
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a to moje wspomnienie cesarki ,ktore opisywalam na ciazowkach 🙂
W czwartek pecherz plodowy mi pekl, odeslali nas, w piatek tez nas odeslali, a w sb wywolanie od rana, najpierw czopek, nie dawal rady, o 17 przewiezli mnie do dalszej czesci, dostalam kroplowke jakas na wywolanie, zaczelo sie pozno po 18 nie wiem dokladnie o ktorej mialam jakies pierwsze skurcze, podali mi gaz jak juz bardzo bolalo, potem mialam 8cm rozwarcia to juz bylo kolo 23ciej, lekarz powiedzial,ze porod moze byc o 3ciej juz.Poprosilam o cos mocniejszego i dostalam od raz epidural, a potem juz bylo wszystko zamazane.......i puls malej spadal, pobrali jej z glowki krew sprawdzic czy da rade i biegiem na sale operacyjna. Mimo epiduralu 2giej dawki czulam bol przy cieciu ale zanim przygotowali mnie do uspienia uslyszalam krzyk mojego malenstwa, wszystko sie juz tak szybko odbylo......... Faktycznie to byl horror ale mam to gdzies Mimo ,ze najbardziej sam epidural mnie bolal, nastepnym razem od raz bym go chciala,bez sensu sie tyle meczylam, nie wierzylam,ze cos moze tak bolec. A teraz sie goimy juz jest ok, mam mala anemie, bo mialam tranfuzje ale dostalam pain reliefy i zelazo. Malutka mnie kocha i wiem,ze to jej brakowalo w moim zyciu, czuje sie tak jakbym sobie cos przypominala co zawsze bylo w podswiadomosci jakby ona zawsze miala miejsce w moim zyciu Nigdy nie czylam takiej milosci aa i karmie piersia, juz nie boli
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
Poród, poród.... ech... 9 miesięcy ciąży, czekamy na ten moment, przygotowujemy się, śni nam się on po nocach... i jak przychodzi co do czego, to i tak jesteśmy zaskoczone hehe

U mnie historia trochę pokręcona, ale zakończona happy endem 🤪
Od początku zacznę jednak... od początku ciąży byłam na podtrzymaniu, od kwietnia zaczęłam regularnie odwiedzać oddział patologii ciąży, a to ze skurczami, a to wody się sączyły... za każdym razem dostawałam inny termin porodu (wcześniejsze zaburzenia hormonalne nie pozwalały na określenie terminu z OM)... Jednak optymalnym terminem okazał się 15 czerwiec, a urodziłam dopiero 30... Pamiętam była niedziela i trafiłam na pogotowie bo już 3 dni miałam skurcze, ale tej niedzieli były już na tyle mocne żeby coś z tym zrobić 🙂 Byłam szczęśliwa, że coś się zaczęło dziać, w pełni przygotowana na ból i poród naturalny... ktg wykazało piękne skurcze... i nagle tętno dziecka zaczęło spadać, przybiegł lekarz i podał mi coś co spowodowało całkowity zanik skurczy 😮 Mała miała coś na wzór zapaści, ale lekarze stwierdzili, że nie rodzę, byłam w szoku... położyli mnie więc na oddział kolejny raz i sobie leżałam, aż 30 czerwca zaczęłam krwawić i to bardzo... lekarz od razu robił mi usg, kto, zbadał i wysłał na porodówkę... na ktg lekkie skurcze, których nie czułam, była 9 rano jak podali mi kroplówkę z Oksy, o 10 miałam ostre skurcze, ale nie miałam rozwarcia, ogólnie rozwarcie dojechało do całych 3cm a ja miałam wrażenie, że umrę z bólu, ale pięknie oddychałam bo w końcu się przygotowałam do naturalnego porodu i chodziłam z moim R. na szkołę rodzenia nie po to żeby się pośmiać, także pięknie sobie radziłam i rodziłam 🙂 koło 14, usiadłam na piłkę i nie miałam już siły... więc mój R. mną bujał aż stwierdziłam, że nie rodzę i idę do domu 😮 ... i jak wstałam to odeszły mi wody... zielono-krwiste... ze smółką... zaniemówiłam, popłakałam się i w sumie to reszty dobrze nie pamiętam 😮 ktoś mi coś podawał, odłączał pompę, podłączał kroplówkę, zakładał cewnik, ktoś mnie badał, kazał coś podpisywać, pytał... Pamiętam Rafała i autentyczny strach w jego oczach i jego głos, żebym na niego patrzyła i z nim oddychała... ale ja nie mogłam oddychać, nie chciałam, wolałam krzyczeć... słyszałam, że ktoś mówi o bólach partych... ale już ktoś inny pomagał mi się rozebrać do naga i przejść na inne łóżko... a później byli ludzie w maskach haha... znowu jakieś papiery do podpisania ( powiem szczerze, że wtedy mogli mi dać do podpisania wszystko a ja bym to podpisała bez zawahania) posadzili mnie na stole operacyjnym, jedna pielęgniarka mnie trzymała, ktoś kazał robić mi koci grzbiet, ktoś inny kazał mówić jak będzie się zaczynał skurcz, a jeszcze ktoś inny wkłuwał mi się w kręgosłup kilka razy, w końcu pozwolili mi się położyć... a ja tak bardzo się cieszyłam, że już nic mnie nie boli... ktoś tłumaczył, że będę wszystko czuła, ale nie ból tylko dotyk... było mi wszystko jedno... no i czułam, czułam dotyk skalpela... czułam rozciąganie skóry... na moment wyciągnięcia Małej z brzucha, babka która stała obok odwróciła mi głowę i zagadała... żebym nie patrzyła w lampy- wszystko się w nich odbijało- i zobaczyłam ją... moją córkę... i pomyślałam, że ona nie żyje... była fioletowa, zwiotczała, nie ruszała się, nie wydawała dźwięku... lekarz włożył ją do jakiegoś łóżeczka... i ją zabrali, a ja leżałam otumaniona, ze znieczuloną połową ciała, rozbebeszonym brzuchem i nie wiedziałam o co chodzi... i znowu coś się porobiło, zaczeli mnie kłuć, podawać tlen, mówić do mnie żebym miała otwarte oczy... a ja się zebrałam na odwagę i zapytałam "czemu ona nie płacze"... minęło już dość sporo czasu, także powinna płakać... i zaczęła 🙂 darła się jak cholera 😁 przyłożyli mi ją do policzka, była cieplutka i miała różowe policzki... ale zabrali mi ją znowu... o nic nie pytałam... wiedziałam, że ona jest na świecie i że żyje, nic więcej mnie nie obchodziło. Rafał robił jej zdjęcia jak leżała w inkubatorze i mi pokazywał w sali pooperacyjnej... lekarz, który operował, powiedział, że o takich dzieciach jak Marysia mówi się mali samobójcy, bo popełniają samobójstwo jeszcze w łonie matki... okazało się, że Mała była owinięta dwa razy pępowiną... urodziła się w niesklasyfikowanej zamartwicy, dostała 1pkt Apgar, wszyscy mi powtarzają do tej pory, że takie dzieci nie przeżywają doby... Dlaczego krzyczałam? bo przy bólach partych pępowina wyrywała mi łożysko z macicy, przez to też Maryśka miała krwiaka na głowie wielkości pięści... Wszystko to było straszne, poród to moja życiowa trauma... ale cieszę się, że urodziłam... że skończyło się tak nie inaczej... nawet jeśli byłoby milion razy ciężej to i tak bym się cieszyła, bo moja córeczka żyje 😁 a to jest dla mnie najważniejsze 🙂
Wypuścili nas do domu w 5 dobie... blizna jest zagojona i swędzi jak cholera 🙂 jest dłuższa niż widziałam u innych kobitek... od biodra do biodra, bardzo nisko 🙂 nie smarowałam jej niczym i tak jakoś sama blednie... od razu na 2 dzień się zawziełam i wstałam... w 3 dobie już normalnie chodziłam... bolało ale da się przeżyć 🙂
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

23 grudnia w dzien moich urodzin zrobilam test,wynik-dwie czerwone kreseczki.Szok.Czy czulam radosc? Nie wiem.Nawet jesli nie to mialam 9 miesiecy na oswojenie sie z sytuacja.I dziekuje Bogu ze az tyle bo z kazdym kolejnym dniem czulam wiecej milosci do kazdego nastepnego centymetra w talii.Pierwsza wizyta u ginekologa,termin porodu-25sierpnia.
Od 35 tc rodzilam codziennie 😁 bylam pewna ze urodze przed czasem.Kazda kolejna wizyta byla juz ostatnia.Dwa dni przed terminem udalam sie do prowadzacego ciaze,zero stresu,rutynowa kontrola przeciez nic zlego sie nie dzialo.I znowu szok.Lekarz obejrzal wyniki i nie usmiechnal sie juz tak jak zawsze."pani sie spakuje i jutro o 9 sie wstawi do szpitala."ale po co?na co?Maloplytkowosc.Ale nic zlego nie musi sie stac chce miec pania na oku.
Nastepnego dnia punkt 9 stanelam z walizkami przed SORem.Badanie-zero rozwarcia do porodu daleko.Luzik dziewczyny w pokoju fajne nie spieszy mi sie.Nastepny dzien byl chyba najgorszy w moim zyciu.Po obchodzie ordynator wezwal mnie do siebie.Jego slowa do tej pory sa jak echo"przewieziemy pania karetka do szpitala klinicznego,pani nam sie wykrwawi na porodowce,nie poradzimy sobie w takim przypadku,mowilem temu <>??< (moj lekarz) zeby pania tu nie bral"przestalo do mnie docierac co do mnie mowi.W pokoju zaczelam poprostu plakac,odechcialo mi sie wszystkiego ale przeciez nie uciekne przed porodem.Maz przyjechal od razu,chcial zdarzyc przed karetka.Przy nim balam sie plakac widzialam jak bardzo meczylo go udawanie dzielnego.Przyjechala karetka i przewieziono mnie do innego szpitala.Tam mnie uspokojno ze wcale nie jest tak zle.Decyzja-wywolanie porodu na nastepny dzien.Nie spalam,trudno jest usnac wiedzac ze za kilka godzin urodzisz.O godz 5 lewatywa,tak na poprawe humoru,obchod i na porodowke.I kopniaki od dziewczyn na szczescie....
Od domu do szpitala jedzie sie godzine,polozna powiedziala ze to dlugo potrwa wiec zadzwonilam do meza zeby sie nie spieszyl.Spokojnie przeciez tylko rodze,zdazysz.Nie zdazyli podac mi oksytocyny bo dostalam skurczy.Od razu silnych,regularnych.Zapis KTG beznadziejny tetno spada.Badanie i tylko 1 cm rozwarcia.Nagle jakies poruszenie,wszyscy zaczeli biegac,dzwonic po cos po kogos.Tlum ludzi wokol mnie a ja juz mdlalam z bolu.Slyszalam szybko na ciecie.Przez chwile nie moglam oddychac.Myslami bylam przy najgorszym,bylo mi wszystko jedno.Krzyki "szybciej zaraz peknie macica,ciaza zagrazajaca zyciu,gdzie jest anestezjolog.Kazdy na kogos krzyczal.Pani doktor przebierala sie stojac obok mnie.Z sali pamietam jak plakalam zeby ratowali malego.I bol przy nacinaniu brzucha i rozciaganiu.A pozniej cisza.Nie wiem czy zemdlalam czy srodki zaczely dzialac.Obudzilam sie po wszystkim.Bolalo.Bardzo bolalo.Reszta nie jest juz wazna.
synka zobaczylam dopiero na drugi dzien.Dopiero wtedy polecialy lzy.Wzielam go za ta mala kochana raczke i powiedzialam"czesc synku,dalismy rade"......
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
To i ja opisze mój poród, żeby nie zapomnieć i do niego móc wrócić. Pewnie jak wiekszość z Was nastawiałam się na poród siłami natury, chodziłam do szkoły rodzenia, ćwiczyłam oddychanie.
Tydzień po terminie moja cierpliwość była u kresu wytrzymałości i wtedy się zaczeło. Wieczorem z wtorku na środę pierwsze skurcze nie były bolesne ani regularne ale świadomość że to już to nie pozwoliła mi usnąć. Do rana nie wiele się zmieniło skurcze co 8,10min wciaż niezbyt bolesne. Ponieważ wiedziałam że do szpitale można jechać przy skurczach co 5min czekaliśmy.
Wieczorem zrobiło się mniej przyjemnie skurcze stawały sie coraz bardziej bolesne co 5,7 min. Jedziemy! Godzina 23 w szpitalu, jeden lekarz, KTG nie wykazało prawie żadnych skurczy, rozwarcie na 1cm, odesłano nas do domu. Lekarz powiedział że w tym tempie to może w pon urodze a była środa. Już wiedziałam że tej nocy nie zasne skurcze były zbyt dokuczliwe. Rano mocno wymęczona liczyłam co ile się pojawiają, druga doba nieprzespana. Skurcze ciągle były za rzadko a nie chciałam żeby znów mnie odesłano ale mama namówiła mnie żeby pojechać sprawdzić czy z tętnem dziecka jest ok. Koło 15 ruszyliśmy bez torby przekonana że znów mnie odeślą. Jak taksówkarz dowiedział sie że rodzę to dwa razy prawie spowodował kolizje na nic zdały się moje prośby żeby przy skurczach jechał spokojnie, bał sie że mu w taksówce urodzę.
Na miejscu okazało się że mimo rozwarcie dopiero na 2cm przyjmują mnie. H pojechał po rzeczy a ja trafiłam na porodówkę, szpital na Madalińskiego 1 klasa sala jedno osobowa, czyściutko po remoncie. Położna podłaczyła mnie pod Ktg i kazała leżeć. Ból był potworny doszło po 8g do 4cm ale najważniejsze że położna, młoda dziewczyna która się nami opiekowała była na prawdę super co chwilę przychodziła sprawdzać co u nas, przemiła, żałuje że nie dowiedziałam się jak miała na imię bo po wszystkim czułam ogromną potrzebę żeby jej bardzo podziękować. Przy 4cm i skurczach 2min co 2min - hardcore dostałam znieczulenie i muszę powiedzieć że byłam gotowa całować anestezjologa po rękach, nogach i bóg wie czym 🙂 Koło 4 poród nadal sie nie posuwał a że tętno było nie najlepsze zapadła decyzja o cesarce. To już był moment po chwili, 5 32 widziałam moją córeczkę 3,5kg 10punktów 🙂 Pielęgniarka przyniosła mi ją, popłakałam się. O 15 byłam już na nogach maleństwo cały czas było przy mnie, pielęgniarki pomagały ją przystawiać. Po 3 dniach byłyśmy w domu. Chciałam bardzo polecić wszystkim szpital na Madalińskiego w Warszawie, personel najlepszy 🙂 warunki świetne, jestem pod ogromnym wrażeniem i mimo bólu będę z przyjemnością wracać do tych wspomnień.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
To i ja swoja cesrake opisze...
test zrobilam w wigile rano, ciaze przechodzilam super
termin mialam wyznaczony tylko z usg na 18-20 sierpnia...ale juz dwa tygodnie wczesniej robilam wszystko zeby urodzic...nic nie pomagalo...wkoncu 20 to byla sobota polatalam po lesnych wybojach umylam auto a wieczorem zamowilam pizze ( z nadzieja ze to ostatnia zachcianka w ciazy 🙂) razem z m. obudzilismy sie o 3 rano...rownoczesnie ( on jest strasznym spiochem wiec bardzo mnie zdziwilo ze nagle bezsennosc go dopadla) o 4 pierwszy skurcz 5 minut pozniej kolejny, poszlam pod prysznic kazalam m sie szykowac a on....nagle senny sie zrobil i kazal mi przeczekac 😮 do poniedzialku bo on nie chce leniwej corki ( sam jest urodzony w niedziele 😁 😁) ale po kapieli skurcze byly juz co 2 minuty strasznie bolesne...po 6 wyjechalismy do szpitala tam papierki tysiace pytan a ja co dwie minuty zwijalam sie z bolu...o 7 bylam na porodowce akurat zmiana personelu byla...trafilam na super polozna ( moze byla dla mnie taka dobra bo mowila ze ma corke w moim wieku) bardzo mi pomagala...badanie 3cm rozwarcia, ktg-skurcze bardzo mocne co dwie minuty...kazali mi chodzi to lazilam, w gardle susza jak na saharze, pozwolila mi zwilzyc usta poszlam na sale po wode a tam m.....spi na moim lozku 🤪 dostalam oxy o 9 kolejne badanie nadal 3 cm ale wydzielina zielonkawa...przebili mi wody ( okazalo sie ze zielone) po odejsciu wod bol nie do wytrzymania do tego w czasie skurczu lekarz recznie rozwarcie robil 🤢 🤢 🤢 🤢 🤢 "udalo" mu sie o kolejny cm - ale i tak dopiero byly 4, na stojaco zanikalo tetno Lilki, lezec nie bylam w stanie bo bol nie do zniesienia...zaczely sie skurcze parte ( rozwarcia dalej nie bylo)a ja nie potrafilam zapanowac nad oddechem i zaczelam tracic przytomnosc...pamietam ze cos podpisywalam, potem sila ciagneli mnie na sale operacyjna bo nie bylam w stanie isc, na korytarzu jeszcze m. mnie przytulil...po 8 godzinach zrobili mi cesarke, dla mnie to byla ulga, czulam jak cieli mala wyciagali a potem mnie szyli...ale nie to bylo najwazniejsze...nie slyszalam placzu...zaczelam panikowac jakis mlody chlopak z kolczykiem w brwi mnie uspokajal...po kilku minutach ( dla mnie to byla wiecznosc) uslyszalam ja!!!pokazali mi ja na sekunde i zabrali pod tlen...byla niedotleniona i miala zapalenie pluc...na sali pooperacyjnej wylam, nie z bolu ale dlatego ze nie moge byc z moim dzieckiem...slyszalam placz i nie wiedzialam czy to moje malenstwo placze...m. robil zdjecia i mi pokazywal a ja mialam wyrzuty sumienia ze jestem zla matka bo nie ma mnie z Lilka...zobaczylam ja dopiero na drugi dzien, usmiechala sie przez sen i od razu sie zakochalam 🙂 🙂 🙂bol szwy i cala ta reszta nie byly juz wazne...liczyla sie tylko ona...wiedzialam ze warto bylo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
u mnie było tak:
ciąża bez komplikacji prawie. Zaczęło się od przeprowadzki chyba się przedźwigałam.w 34tyg poszłam na wizytę kontrolną tam się posypało rozwarcie na palec miękka szyjka gin odesłał mnie na patologię ciąży tam wyszło że mam skurcze których nie czułam 😮 Tam cordafen hydroksyzyna leżenie żeby tylko zahamować skurcze do 36tyg. W 36tyg wyszło że mam małowodzie już mieli wywoływac poród ale czekali teraz myślę h.. wie na co przeleżałam tam równy mies dopóki nie wrócił mój lekarz z urlopu w szoku co ja robię w 39 prawie tyg.Badanie i ufff decyzja na trakt porodowy bedą wywoływać. Tam opierd.. mnie czemu nie wypisałam się na własne żadanie łatwo powiedzieć człowiek boi się o tą kruszynę. W pon o 15 założyli mi cewnik na rozwarcie dostałam takich skurczy że aż mdlałam kazali pójść pod prysznic, powoli skurcze zaczęły słabnąć 😮 noc przespałam normalnie o 6 rano zdjęli cewnik rozwarcie na 2palce. Prysznic i na salą porodową o 7. Czuję lajcik zero skurczy.O 8 badanie przez panią ordynator k... co za baba zero wyczucia znów czemu tyle trzymali na pato... Zeszłam z fotela wody odeszły..jednak coś ich było 🤔 Podłaczyli oksy dziewczyny w boksach już jedna o 9 urodziła druga zaraz po a ja się męczę ze skurczami. Zaczęły się bóle krzyżowe k....masakra. Nie spotkałam już tych studentek ale były przekochane masowały mi we dwie plecy w czasie skurczy. Były cudownym wsparciem. Tuptanie do łazienki ze dwa razy rozwarcie na 3 palce. Najgorsze były te badania na skurczach. Od jakieś 10 jeden wielki ból plus poprawki mega skurczy.Był jakiś czopek, jakiś zastrzyk w tylek nic. Badanie co chwila przez 3osoby po koleji 😲 Kazali mi skakać na piłce ja już nie mogłam wisiałam tylko przy łóżku.Pić nie wolno 🥴 Pamiętam od 13 wyłam z bólu słyszałam jak gadają o cc bo szyjka nic nie puszczała. W końcu decyzja położna zaprowadziła mnie na salę operacyjną pamiętam jak próbowali mnie ułożyć na płasko a ja kuliłam nogi bo skurcze mialam o 13.45 przyszedł na świat mój syn 🙂 Najgorsze było to że po porodzie ciągną szwy przez tydz dopoki nie zdjeli nie moglam się wyprostować był natłok porodów i tak mnie wkur... te pielgrzymki do innych pacjentek całe rodziny do mnie przychodził tylko mąż..... Przecież dziecko nie cukier nie rozpusci się zdążyli by zobaczyć w domu 😮
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
izarybka napisał(a):
u mnie było tak:
Najgorsze było to że po porodzie ciągną szwy przez tydz dopoki nie zdjeli nie moglam się wyprostować był natłok porodów i tak mnie wkur... te pielgrzymki do innych pacjentek całe rodziny do mnie przychodził tylko mąż..... Przecież dziecko nie cukier nie rozpusci się zdążyli by zobaczyć w domu 😮

skads to znam, tez lezalam po cesarce obolala, a tutaj wycieczki i zero mozliwosci wypoczynku, czy pozadnego nakarmienia malenstwa....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
Ania8888 napisał(a):
No wlasnie... i widzisz lezala 3 dni popodlaczana...
I jeszcze sie zgodzila na to 🤨
najlepsze w tym wszystkim jest to podpisanie zgody.... 😠
Lezysz na tym "wyrze" wymordowana, zwijasz sie w bolu, widzisz jak na ekranie KTG sie cos zle dzieje, dr piguly lotaja jak oparzone, maz siedzi oczy jak 5 zl blady...
A one Ci 3 str papieru do podpisanai podtykaja i PROSZE PRZECZYTAC 😠 😠 😠 😠 😠

Myslalam wtedy ze wyjde z siebie 😠
Ja czulam ze bede miala CC bo raz ze za zdlugo trwalo, 2 ze badaly mnie za czesto, 3 ze odwrocily mi ekran KTG gdzie bylam podlaczona potem juz caly czas...
Ale noszku***ckeigo kto w takim stanie ( nieraz o wiele gorszym ) jest w stanie myslec trzezwo racjonalnie i ze zrozumieniem czytac to???
Ja gdy do mnie z tym podeszla skwitowalam to tylko ze nie bede tego czytac nie mam nad czym myslec podpisuje i jazda....
A ta niee prosze czytac bla bla bla. 😮
no szkur** kobieto co mnie to dziecko mi odjezdza a ty mi akzesz czytac... patrzylam na ta kartke to slowa nie potrafilam przeczytac 🤨
Potem troche anestezjolog mi powiedziala co i jak wiecej, niz ta co mi dala ten paier.
A u Was jak to bylo?
Bo czasto dziewczyny podpisujac to nie wiedzia na co sie godza 🤨

sluchajcie u mnie na sali podpisywala tą zgode juz po cc 😁
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
hmmm do mnie przyszedł anestezjolog i mi wszystko dokładnie wytłumaczył i pytała na k]jakie godzę się znieczulenie czy wiem na czym polega itp.

natomiast w pierwszej ciąży i przy pierwszym porodzie po 12 godz. męczarni też anestezjolog mi powiedział co i podpisałam
ale czytać nie musiałam 🤔
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mamusie
MonisiaD napisał(a):
No to ja,zeby bylo szybciej pozowle sobie wkleic opis mojego porodu z innego watku:

No to w koncu mam chwile czasu,zeby opisac moj porod.Troche tego bedzie 😉A wiec w czwartek o 19tej zglosilam sie na wywolanie.Lekarz mowil,ze wszystko zajmnie maksymalnie 15 godzin..Kazali mi sie przebrac w pizame,dostalam przydzielone lozko i kazali nam czekac na polozna.O 21 w koncu poszlam sie zapytac,czy dostane w koncu ten zel.Po dluzszym dochodzeniu okazalo sie,ze zapomnieli o mnie na obchodzie i kazali czekac az polozna wroci.O 23 wyprosili meza,a poloznej dalej nie bylo.Zjawila sie o 24 i stwierdzila,ze musze czekac do juztra,bo porodowka jest pelna 😞W nocy zrobili mi 2 razy ktg,skurcze byly i nic wiecej.O 11po obchodzie w koncu dostalam zel,ale nic nie pomogl.Po 6 godz dostalam kolejna dawke i postepu dalej bral.Tylko plecy strasznie mnie bolaly.O 21 plakalam przez nie z bolu.Poczatkowo mysleli ze to skurcze,ale bol byl ciagly.Kazali mi czekac na lekarza.Zjawila sie o 22 i nie wiem jak mnie badala,ale wylam z bolu i gryzlam poduszke.Maz nie mogl mnie po tym uspokoic.P.doktor stwierdzila,ze nie calkiem mi sie szyjka skrocila,wiec dala mi tabl przeciwbolowe i nasenne i kazala czekac do nastepnego dnia.O 3 rano obudzily mnie skurcze.Poszlam do lazienki sie wysikac i zauwazylam,ze odeszla mi reszta czopu.Postanowilam sie polozyc,ale skurcze nie dawaly mi spokoju.Malutka prawie sie nie ruszala.O 6 poszlam do poloznej,bo zaczelam sie o nia martwic.Podlaczyli mnie do ktg i okazalo sie ze mam skurcze na 80.Jak tylko skoczyli ktg i sie podnioslam,to mi wody odeszly.Poszlam po polozna a ona mi wmawiala,ze to nie wody tylko reszta czopu.Jak podnioslam sie,zeby pokazac jej podpaske,tak mi wody pociekly po nogach i podloga byla mokra.To byla 7:30 rano.Zadwonilam do meza,zeby natychmiast przyjezdzal.Jak dotarl do mnie chwile po 8,to ja wylazm z bolu,takie mialam skurcze.Dostalam gas and air i troche to na poczatku pomagalo.Do tego maz caly czas masowal mi plecy.Skurcze ciagle sie nasilaly,nie moglam z nimi wyrobic.Poprosilam o cos przeciwbolowego,dostalam zastrzyk w noge,po ktorym zasnelam.Obudzialam sie po godzinie,a skurcze znikly.Polozna kazala mi chodzic.Przez 2 godz zasuwalam po schodach a potem jeszcze 2 po korytarzu,a skurczy dalej brak 😞O 18 wyblagalam u poloznej badanie.Okazalo sie,ze mam rozwarcie na 3 palce i przewioza mnie na porodowke.Tam dostalam oksytocyne i czekalismy.Bol byl nie do zniesienia.Dostalam epidurol i czekalismy na regularne skurcze.A ich dalej nie bylo.Martwilam sie o mala,bo to bylo juz 18 godz od odejscia wod.Podali mi dozylnie antybiotyk i kazali czekac.Poklocilam sie z polozna,bo malej puls zanikal,ta to zlewala i twierdzila,ze bez wod moge tak do tygodnia lezec i rodzic..W kocu ta polozna poszla na przerwe i poprosilam ta co ja zmienila,zeby mnie zbadali.Zawolala lekarzy.To byla 4 rano.Okazalo sie,ze dalej mam rozwarcie na 3 palce.Chcieli zostawic mnie dalej pod kroplowka.To bylo juz 22 godz po odejsciu wod.Do tego co jakis czas malej puls spadal do 60-70Wyblagalam u nich cesarke,bo strasznie balam sie o mala.I w ten wlasnie sposob o 4:50 dolaczyla do nas Julia.Maz caly czas byl przy mnie.Jak w koncu mi mala podali to od razu zapomnialam o calym bolu i zmeczeniu.Malutka dostala 10pkt 🙂 🙂Potem okazalo sie,ze dobrze,ze wyklucilam sie o cesarke,bo mala byla wykonczona tym porodem.Przez 2 dni bylo ciezko ja wybudzic na karmienie.Lekarz stwierdzil,ze gdybym jeszcze czekala,to mogloby sie to zle dla malej skonczyc.Na szczescie po 3 dniach doszla w koncu do siebie i jest najcudowniejszym dzieckiem na swiecie 🙂 🙂

Kobieto gdzie Ty rodziłaś???? ....jestem w szoku po tym co przeczytałam .....co za znieczulica ....co za podejscie.....Super ze wszytsko dobrze się skończyło ....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
buuterfly napisał(a):
Dobra....Malutki śpi więc mam chwilkę żeby opisać to po raz pierwszy i ostatni.
W piątek przed 23.00 10 września.2010r leżeliśmy sobie wykąpani w łóżku z moim panem i władcą i śmialiśmy się do rozpuku. Sami nie wiedząc z czego-istna głupawka. Cały dzień jednak czułam się ,,przymulona,,. Wstałam z łóżka bo zaczęłam czuć dziwny ucisk w dole brzucha. Jak by parcie. Usiadłam na kibelku i odeszły mi wody. Boskie uczucie 😜 W sekundzie dotarło do mnie co się dzieje. A jak dotarło to dostałam takiego strzała adrenaliny, że dłonie zaczęły mi całe dygotać, usta mi skakały, a pierwsze co zrobiłam.....napisałam sms do naszej wrześniowej Agaa, że rodzę 😁 Nie wiedziałam jak powiedzieć o tym Krystianowi, że się ZACZĘŁO!!! Bo chciało mi się śmiać ☺️ 🤪 Ale poszłam jeszcze do pokoju zaopatrzyć się w podkład bo ciągle leciało, przejrzałam jeszcze torbę ii oznajmiłam, że chyba musimy jechać. Po 23.00 byliśmy już w szpitalu 50km dalej 🙂 Dopiero wtedy zaczęłam się bać tego co mnie czeka. A w sumie bałam się tego bólu, który miał niby nadejść. Przyjęły mnie niezbyt miłe panie. Próbowałam nawiązać z nimi kontakt, zażartować, ale się nie dało. Krystianowi kazali czekać na korytarzu. Podłączyli mnie pod KTG. Zmierzyli temperaturę i okazało się, że mam ponad 38st. A przecież nie byłam chora. Zaczęły panikować, podały jakiś antybiotyk, później na pokoju dostałam domięśniowo pyralginum 😮 Choć miałam wenflon i mogły przez niego podać. Skurczy nie miałam wcale. Jak jedna z nich mnie zbadała -myślałam, że umrę 😞 Płakałam na fotelu za każdym razem jak ruszała tą swoją łapą 🤢 Okropne to było!!!!! Efekt taki, że rozwarcia nie było, skurczy nie było więc kazali iść spać, a Krystiana do domu wygnali. Prawie w ogóle nie spałam. No bo jak spać jak co chwilę podłączali mi ktg. Do tego dzieci płakały za ścianą, a rodzące kobiety dodatkowo wpędzały mnie w doła. Byłam sama w pokoju...Padał deszcz.
Rano znowu cudowne badanie. Tym razem przez położną. Baba wielka jak stodoła. I znowu mój płacz z bólu, krwawienie, lewatywa, oksytocyna.....Same miłe rzeczy. Najgorsze, że nie kazali przyjeżdżać Krystianowi. Byłam sama a potrzebowałam go. Albo kogoś kto zajmie czymś moje myśli. Zabrali mnie na salę porodową bo przy podpiętej oksy musiała mnie pilnować położna. Leżałam na jakimś metalowym łóżku. Plecy i tyłek tak mi zdrętwiały, że już po prostu nie dawałam rady. A nie mogłam się ruszać bo ktg pod którym byłam podczepiona pamiętało chyba jeszcze czasy kiedy to moja mama rodziła mnie. Na sali była też jedna pani. Dzieliło mnie od niej jakieś 20 cm i parawan. I rodziła przy mnie 😮Miała już ponad 30 lat, ale fajnie się nam gadało. Była bardzo dzielna. Starałam się ją wspierać, dopingować....Urodziła bardzo szybko. Parła może 4-5 razy. A ja jak to ciele leżałam i nic....Kroplówkę podkręcili już maksymalnie i nic się nie działo. Była już sobota-dzień mojej kontroli u gina, Zadzwoniła do niego w między czasie żeby odwołać wizytę. Powiedziałam, że nic się nie dzieje, wody odeszły już dawno i że położna wspomniała coś o CC. Powiedział, że jeśli zapadnie taka decyzja mam dzwonić to od razu przyjedzie-żeby tylko nikogo innego nie wezwali.Po kolejnych godz pod oxy napisałam zdesperowana, nieprzytomna sms do gina, że będzie cesarka. Znowu przyszła ta baba. I rzuciła mi tekstem, że teraz pani Elu będzie pewnie pani szczęśliwa bo przyjechał pani doktor 😉Szybszy niż karetka 😁 No baaa.....Już dawno się tak z niczyjej wizyty nie cieszyłam 😁 Wiedziałam przynajmniej, że już nic złego mi się nie stanie. Zbadała mnie ta baba i powiedziała, że do 21 urodzę. Ciekawe jak?! Rozwarcia zero, skurczy zero....Po kolejnym badaniu jakoś ok.15 spytała czy zgadzam się na cesarkę. Myślę, że zasugerował jej to mój lekarz. Zapytałam jej czy mam inne wyjście? Skoro nic się nie dzieje po końskiej dawce oxy to chyba nie mam co ,,dusić,, dziecka w worku bez wód płodowych 😞 Bałam się, ale myślałam tylko o nim. Że minęło już tyle czasu. Pamiętam sms od moich kochanych wrześniówek. 😘 Jak trzymały za nas kciuki i wspierały słowami. Podsunęli mi papiery. Zdążyłam podpisać i od razu położna zapakowała mi cewnik 🤔 O matko!!!!!!! Szybko napisałam tylko sms do Krystiana, że zabierają mnie na salę operacyjną. Był wtedy u swoich rodziców na obiedzie. Mówił mi później , że tak szybko to nigdy nie jechał. Minęliśmy się. Nie zdążyłam go zobaczyć. Ja byłam w windzie, a on spotkał salową na korytarzu i powiedziała, że już nas zabrali. Nie pozwolili mu być przy mnie. Czekał w naszym pokoju.
Na sali byłam przerażona. Wielkie , wysokie łóżko, na które miałam usiąść. Obolała po tych zastrzykach, badaniach, i z cewnikiem. Ledwo weszłam. Była tam jedna miła dziewczyna. Nie wiem co tam robiła. Ale myślę, że odbywała staż bo pamiętam ją z liceum. Bardzo mi pomogła. Zaczęłam płakać 😮 Nie wiem czemu. Siedziałam tam, patrzyłam na nich w tych maskach i fartuchach i płakałam. Łzy leciały mi strumieniami i cała drżałam. Kazali mi się maksymalnie wygiąć żeby zrobić wkłucie. Ta dziewczyna zapytała czemu płaczę, czy się tak boję. Kiwnęłam tylko głową. Złapała mnie za rękę i powiedziała, że mogę ją mocno ścisnąć , ale żebym tylko się nie ruszała. Wkłucie nie bolało. Anestezjolog powiedział, że poczuję teraz jak uderzy mi w lewą nogę potężny prąd. Położyli mnie, rozebrali, odkazili brzuch, założyli kotarę i podszedł mój lekarz. Anestezjolog szczypał mnie w bok i pytał czy czuję. Czułam. Lekarz chciał już nacinać. Dotknął brzucha skalpelem, a ja krzyknęłam, ałłłł to boli. Zapadła szybka decyzja, że uśpią mnie zupełnie 😞 Zdążyłam tylko powiedzieć do mojego lekarza-pana Mariusza żeby uważał na mojego Franka(imię wybrał właśnie pan doktor) 🙂 Zaczęło mi piszczeć w uszach i robić się ciemno przed oczami. Zgłosiłam to, ale anestezjolog powiedział, że to normalne. I koniec...........................Wróciłam. Ktoś do mnie krzyczał oddychaj!!! Nie wiedziałam, czy śpię, ani kto to mówi ani jak mam do cholery oddychać. Było mi cholernie gorąco! Poczułam szarpnięcie w gardle. Pieczenie....Okropny ból karku, który towarzyszył mi jeszcze dość długo. Widziałam światła lamp nad sobą. I plecy mojego doktora jak wychodził z sali. Wieźli mnie korytarzem. Do windy. Znów korytarz. Znów światła i nagle światło było inne...Przyćmione, łagodne. Jak lampka nocna. Usłyszałam płacz. Nie wiem skąd. Nie wiem jak. Ale wiedziałam, że to był płacz mojego maleństwa. Podszedł do mnie Krystian. Płakał. Jak on dziewczyny płakał. Jak na mnie patrzył. Pomógł przełożyć mnie na łóżko. Sztywną jak deska. Założyły mi piguły czysty podkład, pieluchę, pidżamkę. Okryły i powiedziały, że tatuś nie wyparł by się synka. Że od razu wiedziały na którą salę go zanieść. Zostawiły nas samych. Oboje płakaliśmy. Krystian dzwonił i pisał do rodziców i znajomych bo ja musiałam leżeć nieruchomo. Nawet nie mogłam go zobaczyć. Ale sprytny facet robił malutkiemu zdjęcia przychodził mi pokazać. Franuś urodził się o 16,15 miał 56cm i 3750g oraz 10 pkt. A ja żałuję, że nie słyszałam pierwszego krzyku maluszka, że nie dali mi go utulić, że go nie widziałam takiego brudnego 😞 Połóg mój i reszta pobytu w szpitalu i w domu to był koszmar. Za długi do opisywania tu 😉 Poczekam aż powstanie temat CHWILE PO PORODZIE 😜

popłakałam się .....bez komentarza.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Witam się z Wami kochane i jestem w szoku , ze takie straszne i przykre sytuacje Was spotkały ....Ja bardzo miło wspominam swoja cc....Połozne i lekarze wspaniali, moze dlatego ze mnie juz znali po 1,5 miesięcznym pobycie w szpitalu .....
Jutro Wam opisze jak to wszytsko sie u mnie odbyło .....i doczytam ....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gosix89 napisał(a):
sluchajcie a miala ktoras z was tak ze po prawie 3misiacach odczuwa sie bol pod pepkiem i troche z boku...na poczatku to tylko pod dotykiem bylo..teraz juz nawet jak siadam czuje dziwny bol..nie wiem co to jest i czy mam isc do ginekologa?....oczewiscie mialam cc....


powinnas isc do lekarza... mi sie taki bol pojawil po 1,5 miesiaca.
okazalo ze z wysilku zrobil sie jakis skrzep, ktory lekarz mi na miejscu usunal,,,
oczywiscie po tym kazal mi sie oszczedzac i w miare mozliwosci jak najwiecej lerzec w lozku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mamusie
Izabela napisał(a):
Gosix89 napisał(a):
sluchajcie a miala ktoras z was tak ze po prawie 3misiacach odczuwa sie bol pod pepkiem i troche z boku...na poczatku to tylko pod dotykiem bylo..teraz juz nawet jak siadam czuje dziwny bol..nie wiem co to jest i czy mam isc do ginekologa?....oczewiscie mialam cc....


powinnas isc do lekarza... mi sie taki bol pojawil po 1,5 miesiaca.
okazalo ze z wysilku zrobil sie jakis skrzep, ktory lekarz mi na miejscu usunal,,,
oczywiscie po tym kazal mi sie oszczedzac i w miare mozliwosci jak najwiecej lerzec w lozku

no mnie bolalo na pierwszej kontrolnej wizycie po porodzie tj na 5tyg po porodzie i ona w szoku byla ale nic mi nie dala...i teraz ten bol sie nasilil jak dotykam i nawet bez tego boli i jak siadam boli....masakra jakas....ale ten bol nie jest nigdzie w okolicCH CIECIA TYLKO POD PEPKIEM...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...